Recenzje

RIO DE JANEIRO – Ile prawdy jest w „Próbie łuku”?

O filmie „PRÓBA ŁUKU” w reż. Łukasza Barczyka na OLD FILM FESTIVAL W BYDGOSZCZY pisze Krystian Kajewski.

Rio de Janeiro albo wyspa Thassos. Paryż albo Buneos Aires.

August Rodin i Rodion Raskolnikow w jednym stali domu. Apollo i Dionizos.

Rokoko zaczyna się od muszli, w której uwięzła ćma. Bachantki piją z muszli mocz Minotaura. Otwiera się orgia.

Rokoko (rocaille, muszla) podnosi blond dziewczyna w błękitnej bluzie, co nieziemską prawie już była bluzą.

Tajskie jedzenie na Thassos.

Tajwan, Thassos, Tao.

Tamburyn, bębenek baskijski, na którym oskarowo gra karzeł, ta gra na wielu bębenkach odbija się w muszli, którą prztyka do małżowiny usznej blond dziewczyna. To jest ta dziewczyna, która przyjechała tutaj stamtąd.

Waterbury, przyjechała stamtąd, a może z Włoch, może z Warszawy, spod warszawskich Włoch nad Morze Egejskie, gdzie zaginął jej mąż. Teraz jest tu z ekipą filmową, aby dokonać wizji lokalnej i sekcji zwłok. Bezzwłocznie przechodzimy od inscenizowanego dokumentu do fabuły pełną piersią, bo ten film jest jak Minotaur, półludzki, półzwierzęcy, na poły świetlisty, a na poły ciemny, mieszają się w nim elementy apollińskie i dionizyjskie.

Jasne, że to wszystko jest zmyślone, lecz czy aby na pewno? Łukasz Barczyk lubi przełamywać fale, podążając tropem swoich wielkich mistrzów, od Antonioniego, do którego Przygody z Moniką Vitti Próba łuku jest bezpośrednim nawiązaniem (zamiast Vitti mamy blond dziewczynę, którą odtwarza Marietta Żukowska, prywatnie żona reżysera), przez kino Dereka Jarmana, aż po światy metafizyczne spod znaku Mulholland Drive Davida Lyncha.

A oto historyjka współczesna.

Kto wie, jaka jest prawda. Co się wydarzyło, a co nigdy nie miało miejsca w czasie? Cała ta fantazja o tym, że zmysły kłamią, mnoży przed nami tropy, poddające w wątpliwość.

Pamięć np. bohater filmu Lost Highway, oskarżony o zabicie żony, w sytuacji, gdy fakty świadczą przeciwko niemu, odpowiada policjantom: „Lubię zapamiętywać wszystko po swojemu”. Barczyk zapamiętał z Lyncha tyle, że musi być kłębek wełny, Labirynt i koniecznie jakaś Ariadna. Zabrakło tylko Tezeusza, a może to widza się zmusza, by przybrał na siebie rolę Tezeusza. Co jednak, gdy film nie porusza? Ale czy nie porusza?

Na przykład, gdy ruszamy w ślad za naszą Penelopą, jesteśmy poruszeni ogromem stłumionych emocji, które czekają na swoje ujście, a tym ujściem będzie poczucie możliwości. Blondynka zrozumie to intuicyjnie.

Dlaczego my i oni odbijamy się w lustrze w tej grze w szklane paciorki? Zyskujemy swoje odbicia w refleksjach, w romantyczności, która jest nagą prawdą o nas samych.

in. mówiąc: nasz dom umiejscowiono u podnóża wzgórza, nic zamieszkują demony, i nasze oczy, które wyłupały nam ponownie oszalałe bachantki, mogą teraz posłużyć trzem Gorgonom do ponownego spojrzenia, raz jeszcze, na wszystko to, co nazywamy nocami i dniami, co określamy czasami jako bezdenną Otchłań.

Komentarze
Udostepnij