O spektaklu „Magnetyzm serc” wg „Ślubów panieńskich” Aleksandra Fredry w reż. Kaliny Jagody Dębskiej w Narodowym Starym Teatrze pisze Piotr Gaszczyński.
Magnetyzm serc z Narodowego Starego Teatru w Krakowie – spektakl powstały na podstawie „Ślubów panieńskich” – to Instagramowa relacja, Tik-Tokowa rolka na temat miłości. Oprawieni w cukierkowy entourage aktorzy bawią się we Fredrę, odkrywając przy tym własne spojrzenie na uczucie, jakie może zrodzić się między dwiema osobami.
Tytuł przedstawienia to jednocześnie nazwa parku rozrywki, w którym codziennie, ku uciesze zebranej gawiedzi, grane są scenki z fredrowskiej komedii. Gdzieś pomiędzy dmuchanym zamkiem a bujanymi, lakierowanymi konikami Albin, Gustaw, Klara i Aniela wychodzą na scenę, by pod okiem mistrza ceremonii, Radosta, znów przekomarzać się, droczyć i grać w damsko-męskie emocjonalne szachy.
Jednak, jak można było się spodziewać, podczas jubileuszowego 500. pokazu, coś zacznie wymykać się spod kontroli. Bańka pęka, lukier się topi, a dmuchany zamek traci powietrze (dosłownie!). Aktorzy wychodzą z ról i zaczynają przyglądać się im z boku. Czy dalsze prowadzenie znanej wszystkim narracji ma sens? Kontynuowanie zabawy konwenansem doprowadzi nas do czegoś? Scenicznej autorefleksji pomaga przyjęcie formy teatru w teatrze, gdzie autokomentarz jest czymś oczywistym. Mało tego, by rozstrzygnąć ciężki, teatrologiczno-uczuciowy dylemat, z zaświatów przyzwany zostaje sam Fredro (w sumie to Fredra). Dziwny to demiurg, mający duży dystans do swojej twórczości i ludzi jako takich, niemniej jednak świetnie wpisuje się w realia utworzone przez ekipę parku „Magnetyzm serc”. To dzięki niemu (niej) aktorzy grający aktorów grających bohaterów Ślubów… (dekonstrukcja level hard) otwierają się, mówią o swoich uczuciach i odczuciach – jak dziś mogłaby postąpić Klara i czy związki sklecone przez autora dramatu miały jakąkolwiek szansę przetrwania.
Magnetyzm serc ewidentnie celuje w odbiorców jeszcze młodszych, niż osławione pokolenie Z. Świetna scenografia, która urodzonym w końcówce lat 80. dziadersom jak ja, może kojarzyć się z kiczem, puszczaniem kampowego oka do widza, tu funkcjonuje jako rzeczywistość dobrze znana z filtrów dostępnych w aplikacjach, czy teledysków np. Young Leosi. Niestety nie usłyszeliśmy tekstów wypowiadanych przez Auto-Tune, a to z pewnością dopełniłoby dzieła. Temat poruszany przez Śluby panieńskie jest ponadczasowy, to oczywiste. Dlatego też Serce roście, patrząc na te czasy! jak najmłodsze pokolenie twórców i twórczyń z właściwą sobie energią i świeżością bierze na warsztat poczciwego Aleksandra F.
fot. Klaudyna Schubert