Liz Braswell, Disney: Z dala od siebie. Mroczna baśń. Egmont, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Dwie dziewczynki są bohaterkami tej bajki – opracowanej na podstawie filmowego scenariusza. Przy takich wielopiętrowych adaptacjach łatwo jest zapomnieć o roli tekstu i opisów, jednak twórcom tej wersji historia całkiem nieźle wyszła.
„Z dala od siebie” to podwojona przygoda. Z jednej strony jest tu Elsa, bohaterka, która ma dziwną moc, potrafi zamrażać otoczenie. Elsa traci rodziców, a to impuls do sprawdzenia, co naprawdę stało się w jej przeszłości. Na razie dziewczynka przygotowuje się do objęcia tronu, odprawia niechcianych zalotników i uczy się odróżniania dobra i zła. Nikt nie wie, czy Elsa zachowała swoje dawne „talenty”, które doprowadziły do katastrofy. Bohaterce towarzyszy bałwanek Olaf, który tęskni za ciepłem. Drugą bohaterką tej opowieści jest Anna. Pracuje w piekarni rodziców, ale marzy o tym, że kiedy stanie się pełnoletnia, wyruszy w wielki świat. Niby jest szczęśliwa, jednak czegoś jej brakuje – nie wie, dlaczego odczuwa dziwną tęsknotę i czego naprawdę pragnie. W „Z dala od siebie” wszystko prowadzi do nieuchronnego spotkania. Tajemnica Elsy i Anny – ich wspólnej przeszłości oraz wydarzeń, które doprowadziły do rozdzielenia na długo – staje się osią fabuły. Zanim jednak odbiorcy dowiedzą się, czego naprawdę dotyczy relacja i dlaczego mają ją śledzić, przejdą przez szereg mało znaczących a portretowych rozdziałów: prezentacji bohaterek w ich codzienności, w naturalnym dla nich otoczeniu i z galerią postaci, które tylko uwypuklają ich cechy charakteru.
Elsa walczy o to, żeby nie być samotna – po stracie rodziców musi znaleźć bratnią duszę i dowiedzieć się, że ma na kogo liczyć. Anna podąża za nieokreśloną tęsknotą – magiczne wymazanie jej wspomnień w przeszłości sprawiło, że teraz dziewczyna powinna zawalczyć o siebie i dowiedzieć się, co i dlaczego utraciła. Siostrzana więź to zatem jedyna rzecz silniejsza i trwalsza od magicznych zaklęć – „Z dala od siebie” ładnie to pokazuje. Dwie bohaterki podążają swoimi drogami i już wkrótce się ze sobą spotkają, a wtedy będzie czas na wyjaśnienia.
Jak zwykle bywa w historiach tworzonych na podstawie scenariuszy (i nieważne, że scenariusze same w sobie płynęły z adaptacji), i tutaj zwraca się dużą uwagę na „widowiskowość”, scenki obliczone na wywołanie natychmiastowego wrażenia. Pojawią się i gry słowne, i skojarzenia, które sprawdzają się w kulturze popularnej u widowni w każdym wieku: liczą się gagi, kabaretowe niemal sztuczki, jeśli chodzi o próby wywołania śmiechu. Nie pojawi się natomiast śmiech refleksyjny, bo to już zbyt trudny do uzyskania efekt. Autorka liczy bardziej na wzruszenia czytelników niż na głębokie przemyślenia na temat losów postaci. To sposób na wytchnienie, historia sama w sobie będzie wciągać zwłaszcza młodszych widzów, nic więcej nie jest potrzebne.