Jacek Galiński: Kratki się pani odbiły. W.A.B., Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Jacek Galiński idzie w humor więzienny, a właściwie znajduje dla swojej bohaterki, Zofii Wilkońskiej, starszej pani, która lubi włączać się do różnych śledztw, przestrzeń kompletnie odmienną od tych, do których mogła przywyknąć. Zofia Wilkońska trafia bowiem do aresztu i chociaż z całej siły stara się przekonać policję czy strażników, że jest niewinna – musi spędzić pewien czas za kratami. Kiedy już stosowne służby udaremnią jej próby ucieczki z miejsca odosobnienia, Zofia Wilkońska będzie musiała jakoś pogodzić się z sytuacją – a porównanie losu więźniarki do losu staruszki czasami rzeczywiście wypada na korzyść tej pierwszej. Dlatego też Zofia Wilkońska nie panikuje, tylko próbuje się dostosować, znajdując wspólny język z innymi osadzonymi. Wprawdzie spodziewała się jednoosobowej celi, ale z innymi kobietami też sobie poradzi. Zwłaszcza że przerasta je inteligencją i może nimi nieoczekiwanie rządzić. Przy okazji Zofia Wilkońska może kogoś za kratami poszukać, przeprowadzić własne śledztwo – bo przecież nic jej nie powstrzyma przed dążeniem do realizowania detektywistycznych pasji. Nawet jeśli oznacza to spore kłopoty. Więźniarki w zestawieniu z Zofią zapewniają stały przypływ dowcipu, bohaterka momentalnie wczuwa się w rolę, trzyma z osadzonymi, a nie z policją, co nie przeszkadza jej stać po stronie prawa w intrydze.
Ale, szczerze mówiąc, Jacek Galiński na intrydze kryminalnej zbytnio się nie koncentruje. Nie zależy mu na budowaniu skomplikowanej siatki zależności, unika powiązywania faktów czy tworzenia śledztwa, które będzie zwodziło na manowce i zapewni czytelnikom intelektualną rozrywkę. Zachowuje się tak, jakby kryminał był tylko pretekstem do wprowadzenia starszej pani do więzienia – i obserwowania, co się stanie. Momentami w ogóle zapomina o snuciu intrygi, braki w akcji nadrabiać będzie dopiero pod koniec tomu, kiedy spróbuje stworzyć powieść sensacyjną w kilka chwil. Nie zmieni to faktu, że jeśli czytelnicy nie nastawią się przypadkiem na pełen akcji kryminał, będzie im się przyjemnie czytać. Bo Galiński przede wszystkim popisuje się satyrycznie i najchętniej by na tym poprzestał. Sięga po wątek starszej pani w obcym dla niej otoczeniu. Eksponuje wszystkie cechy wścibskiej staruszki i talenty do błyskawicznego wychodzenia z każdych tarapatów – a następnie zestawia to z bezsilnością wobec biurokracji i zamknięciem. Liczy przede wszystkim na zabawę odbiorców – a zabawę tę uzyskuje za sprawą charakterystyk. Zofia i jej koleżanki z celi to bohaterki komiczne na wskroś, każda ich wymiana zdań jest popisem humoru. Co prawda sprawia to czasami wrażenie, jakby autor nie wiedział, dokąd dąży i co chce osiągnąć poza rozśmieszeniem czytelników – ale kto by tam wnikał w niedostatki, kiedy jest prosta rozrywka. Co ciekawe, wykorzystuje też Galiński w książce opowiadania więźniarek, o czym informuje na końcu tomu.
„Kratki się pani odbiły” to bardzo szybka powieść. W dużej części składa się z dialogów polegających na wydobywaniu i wyolbrzymianiu określonych cech charakteru bohaterek. Galiński wie już, jak tworzyć puenty w dyskusjach – teraz powinien pobawić się samą konstrukcją książki.