Recenzje

Samodzielność

Kiran Millwood Hargrave: Kobiety z Vardø. Znak, Kraków 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Kiran Millwood Hargrave wyrusza przetartym już szlakiem, żeby czytelnikom zapisać w pamięci nie tyle zestaw wydarzeń, ekstremalną fabułę – co atmosferę. Sięga po temat, który już sam w sobie zapewni uwagę odbiorców – pokazuje bowiem siłę kobiet mierzących się z wielką historią i z okolicznościami. Żeby spotęgować grozę, przesuwa akcję nie tylko do zamierzchłej przeszłości, o kilka wieków wstecz, ale i do miejsca bardzo odległego. W małej osadzie rybackiej, Vardø, giną wszyscy mężczyźni. To oznacza, że kobiety muszą działać, żeby przetrwać. Biorą się za prace, które do tej pory były przypisane ich mężom – i których same nigdy nie mogłyby wykonywać. Najcięższe zadania związane z połowami i stawianiem czoła okrutnej naturze wykonują bez skargi: wiedzą, że to dla nich jedyna szansa na funkcjonowanie. Kobiety z Vardø są niezłomne i samodzielne: zmusiła je do tego sytuacja, a jednak nie wszyscy zdają się to rozumieć. Pewnego dnia na wyspę przybywa łowca czarownic. Ten nie myśli logicznie – dostrzega wyłącznie odejście od znanych sobie zasad. Wszędzie wietrzy obecność czarownic – a czarownicami łatwo można określić kobiety, które nie boją się samodzielnie funkcjonować i działać, wykonując męskie zajęcia. W końcu potrzeba przecież czarów, żeby słaba płeć radziła sobie z wyzwaniami silnych mężczyzn. Ten trop nie może prowadzić do niczego dobrego – wiadomo, że przybycie na wyspę obserwatora z zewnątrz może skończyć się katastrofą, zresztą autorka nie ukrywa inspiracji i zakorzenienia historii w faktach – już z blurbu wynika, jak potoczyła się sprawa kobiet z Vardø przed wiekami. W książce daje jednak nadzieję.

Millwood Hargrave postanawia przyjrzeć się z bliska bohaterkom, które nietuzinkowym postępowaniem zwracają na siebie uwagę. Wprawdzie ich zachowanie powinno zostać ocenione wysoko: kobietom należy się nagroda za pomysłowość. Przeniesienie akcji w zamierzchłe czasy oznacza zmianę obyczajów – ale autorka przez ten gest może też wprowadzić ważny komentarz dotyczący aktualności. W Vardø nikt nie liczy się ze zdaniem płci pięknej – tu nie ma miejsca na niezależność i przełamywanie dotychczasowych porządków, nawet jeśli nie ma innego wyjścia. Dla autorki mniej ważne okazuje się rejestrowanie „przygód” – to nie sensacja staje się katalizatorem opowieści, a klimat. Bardzo dobrze czuje się Millwood Hargrave przy testowaniu wytrzymałości czytelników, odporności na atmosferę grozy i zagrożenia, bez przerwy sugeruje, że dzieje się coś spoza zdolności postrzegania dla ludzi z cywilizowanego świata. Wybiera niepokój w każdej, nawet pozornie zwykłej i codziennej czynności. Pisze tak, by wyzwalać jak najwięcej pytań. Pytań najważniejszych – o wolność, swobodę wyboru i możliwość samostanowienia. Sytuacja kobiet z Vardø wydaje się tak oczywista i tak jasna, że aż dziw, że ktokolwiek może brać pod uwagę inny scenariusz. Tym samym autorka wpisuje się w dyskusję na temat losu kobiet – sięga po tematy niewygodne, a realizuje je w konwencji, która urzeka stylistyką.

Komentarze
Udostepnij