Kent Haruf: Nasze dusze nocą. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Nie szukają nowych związków. Oboje są już starzy i nie chcieliby dostosowywać się do oczekiwań drugiej osoby. Oboje też są samotni i w zasadzie nic nie stałoby na przeszkodzie, gdyby zaczęli się spotykać. Tyle tylko, że nie widzą w tym sensu. A jednak podejmują wyzwanie i decydują się na coś, co nie przeszłoby bez echa u młodszych o pokolenia. Pewnego dnia Addie staje na progu mieszkania Louisa i proponuje mu… wspólną noc. Nie – wybryki seksualne, a zwyczajny sen, tyle że w jednym łóżku i zupełnie bez zobowiązań. Ten krok mnóstwo w ich życiu zmienia. Mężczyzna, chociaż nieprzekonany do pomysłu, czuje się jednak zaintrygowany na tyle, by skorzystać z propozycji. Starannie się przygotowuje i udaje do sąsiadki.
„Nasze dusze nocą” to książka, która rozgłos zyska dzięki filmowi – i właściwie słusznie, bo szkoda by było, żeby taka fabuła przeszła bez echa. To przecież opowieść o lęku przed samotnością i o umiejętności życia po swojemu, bez względu na oceny innych. Addie i Louis żyją w małym miasteczku, każdy ich ruch może być obserwowany i nieżyczliwie komentowany – nikt przecież nie będzie się zastanawiał nad motywacjami postaci. Łatwo wydawać krytyczne sądy bez znajomości całego kontekstu. Tymczasem Addie nie dba już o to, co powiedzą ludzie – postanawia żyć bez obaw o ośmieszenie. Louis musi się trochę przełamać, ale i on wkrótce przekona się, że warto bronić własnych poglądów i postępować tak, jak się chce. W końcu bohaterowie mają ponad siedemdziesiąt lat – nie powinni być traktowani jak dzieci, nawet jeśli przełamują konwenanse i szokują otoczenie. Jeśli jednak obcy ludzie nieżyczliwie komentują poczynania staruszków, łatwo ich zignorować i odrzucić „dobre rady”. Problem zaczyna się wtedy, gdy do prywatności dobiera się rodzina – która czuje się w obowiązku przerwać nieobyczajne zachowania, a wykorzystuje do tego całkiem mocne argumenty. Wolność i niezależność – owszem, ale tylko wtedy, gdy nie ma się nic do stracenia. A Addie jeszcze coś ma. Pytanie tylko, czy będzie dla niej ważniejsza nowa znajomość, która na początku nie miała w sobie nic z romansu ani zaangażowania emocjonalnego – czy staroświeckość potomstwa.
„Nasze dusze nocą” to tom bardzo krótki, zresztą nie potrzeba zbyt wielu słów do budowania tego, co powstaje między bohaterami. Kent Haruf wie doskonale, jak budzić silne uczucia u odbiorców: w końcu każdy chciałby w jesieni życia doświadczyć tak romantycznej przygody i odważyć się na realizowanie marzeń. Autor pokazuje, jak łatwo można by przekreślić samotność, gdyby tylko przestało się przejmować pochopnymi osądami z zewnątrz. Daje receptę na szczęście i tłumaczy, dlaczego warto o nie walczyć w każdym wieku. Sytuację między Addie i Louisem nakreśla w krótkich scenkach, wypowiedzi w rozmowach traktuje jak osobne akapity, bez zaznaczeń interpunkcyjnych. To jednocześnie cytaty z bohaterów i ich myśli, sugerowanie postaw. Oczywiście rozwiązania formalne mają tu dużo mniejsze znaczenie niż pomysł na całą fabułę – książka urzeka właśnie odwagą w kreowaniu spełnienia u schyłku życia. To doskonała propozycja dla tych wszystkich, którzy szukają historii wzruszających i jednocześnie niebanalnych, pozbawionych schematów fabularnych. Haruf przynosi czytelnikom mocne wrażenia – i materiał do zastanowienia się nad własnymi wyborami.