Waldemar Bawołek: Pomarli. Czarne, Wołowiec 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Numer osoby i wiek, w jakim zmarła, stopień pokrewieństwa lub znajomości do wywnioskowania z lakonicznego opisu. Tak do kolejnych rozdziałów wprowadza Waldemar Bawołek, żeby następnie przejść do logoreicznych wywodów dotyczących własnych – lub zapośredniczonych – wspomnień. Wspomnienia te zamieniają się w niekończący się karnawał, to nie żale i ponure wyznania, raczej – pełne witalności skojarzenia. Nawet jeśli ktoś pozostaje obcy, jego rola w procesie zyskiwania świadomości seksualnej (czyjejś) bywa znacząca. I z czasem Bawołek tylko do takich punktów w opowieści doprowadza, zupełnie jakby chciał seksem przegonić śmierć, udawać, że nic takiego się nie stało, że każdy, kto rozstał się z tym światem, może funkcjonować dalej, na poziomie poetyckim lub po prostu literackim, niezależnie od braku ziemskiej powłoki.
O śmierci przypominają wstępne metryczki, później już traci ona na znaczeniu. Owszem, czasami autor skupia się na tym, co było powodem odejścia w młodszym niż spodziewany wieku: ktoś nadużywa alkoholu, doprowadzając do ruiny swoje wnętrzności, ktoś inny rani sobie duszę, zresztą przyczyny śmierci są kompletnie bez znaczenia w obliczu tego, że każdy może zostać ocalony w myślach innych ludzi. Niektórzy za życia próbują przechytrzyć swoją śmierć, jak położna – styczność z noworodkami powinna rzekomo chronić ją przed koniecznością odejścia. Waldemar Bawołek rozsnuwa tego typu wizje, zwodzi odbiorców i sugeruje, że nie wszystko wygląda tak, jak przyjęło się sądzić – żeby później znów przewędrować w czasy, w których bohaterowie drobnych opowieści byli wyjątkowo żywotni.
„Pomarli” to tom składający się z szeregu reminiscencyjnych historyjek pozornie bez puent – portretów charakterologicznych i etiud z literatury środka. Waldemar Bawołek bawi się motywami z Bildungsroman, uruchamia anegdoty i skojarzenia niekoniecznie typowe dla twórczości okołofuneralnej. O tym, że bohaterowie jego historyjek nie żyją, wiadomo na początku tekstu – później już każdy nabiera wigoru i energii właściwych młodym ludziom, nie funkcjonuje jak ktoś, kto przeszedł już granicę. Kompozycja całej książki przygotowana została tak, by zasugerować czytelnikom dojrzewanie – na początku wspomnienia związane z kolejnymi postaciami wydają się bardzo dziecięce, nie tyle nawet infantylne, co przepełnione synestezją charakterystyczną dla kilkulatków. Tu narratora nie interesuje cielesność, a dane, które nadają się do karykatury, cechy wyróżniające konkretnego człowieka i sprawiające, że nie rozpłynie się on w mrokach niepamięci – bo kto go znał, na te właśnie, wybijane w tekście zachowania, zwrócił uwagę – i opowieść o nich pozwala wskrzesić skojarzenia. Ale z czasem Bawołek coraz więcej sił przeznacza na wtajemniczenia seksualne, zamienia pogrzeb w karnawał i przestaje zastanawiać się nad przemijalnością. Co więcej – unika już eksponowania drobnych dziwactw, o ile nie wiążą się ze sferą cielesności. Tym chce pokonać śmierć.
„Pomarli” to proza ładna, wykorzystująca zdobycze literatury środka i samo rozgadanie jako atut w prezentacjach bohaterów – ale w pewnym momencie jej rytm staje się przewidywalny.