Zofia Ossowska: Pensjonat Samotnych Serc. Filia, Poznań 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Zofia Ossowska tworzy schronienie dla wszystkich ludzi rozczarowanych swoimi związkami i szukających ukojenia po zawodach miłosnych. Proponuje Pensjonat Samotnych Serc, miejsce, o którym można się dowiedzieć wyłącznie pocztą pantoflową. Pani Wiesia, gospodyni, próbuje przychylić nieba każdemu, kto pojawi się w jej progach – w zamian chce wysłuchiwać nieszczęśliwych historii. Wspiera, a jednocześnie udaje, że nie jest zainteresowana relacjami – pomaga rozprawiać się z pełnym zestawem negatywnych emocji, w odpowiednich momentach opowieści przerywa, żeby dać swoim gościom czas na ochłonięcie. Pełni funkcję tego, kto nadaje rytm fabule.
„Pensjonat Samotnych Serc” to książka tylko odrobinę nastawiona na relacjonowanie aktualnych wydarzeń. Oto Matylda Jaśmin (zwana przez mającą skłonności do zdrabniania właścicielkę pensjonatu „Jaśminkiem”) postanawia zmienić coś w swoim życiu. Ucieka od męża-despoty i chce nabrać sił na ostateczne starcie. Liczy na to, że tu Wojtek jej nie znajdzie – a potrzebuje wytchnienia i azylu. Matylda ma za sobą burzliwą przeszłość: najpierw musiała rozstać się z przyjacielem i miłością życia, później trafiła w pułapkę zastawioną przez psychopatę. Niszczona psychicznie przez lata, posłuchała w końcu jedynej życzliwej osoby, jaka jej została – czyli własnej szefowej – i udała się do Pensjonatu Samotnych Serc, żeby wszystko sobie poukładać. W pensjonacie przebywa aktualnie również syn gospodyni, Artur. I on ma za sobą złe momenty w relacjach z drugą osobą – a ponieważ ma dotrzymywać Matyldzie towarzystwa, siłą rzeczy w końcu zaczyna opowiadać własny życiorys. O ile w retrospekcjach Matyldy zwierzenia przerywa pani Wiesia, o tyle w relacjach Artura to Matylda hamuje potok słów. Wiadomo, że chodzi o to, by Artur i Matylda znaleźli wspólny język i raz jeszcze uwierzyli w miłość – więcej pomysłów na teraźniejszość Zofia Ossowska nie ma, chociaż przygotowuje dość mocny finał. Główna akcja toczy się w przeszłości. Dla odbiorczyń będzie to potężna przestroga – toksyczny związek w najgorszym możliwym wydaniu przedstawia autorka uparcie i z różnych perspektyw, tak, żeby czytelniczki przekonały się, jak działają psychopaci – i do czego mogą się posunąć, jeśli będzie się im we wszystkim ustępować. Nie jest to zestaw krzepiących obrazów, Matylda daje się poniżać i coraz bardziej cierpi – po to, by wyedukować odbiorczynie i przyzwyczaić je do myśli, że nie muszą znosić takiego traktowania. Autorka dość dobrze przestudiowała zasady działania psychopatów i ich ofiar – przekonuje w portretowanych sytuacjach.
„Pensjonat Samotnych Serc” to oczywiście proste fabularnie czytadło dla kobiet – przygotowane tak, by dodawać otuchy i odrywać od codziennych obowiązków. Liczy się tu miejsce, które stworzyła autorka – i możliwość przypominania o tym, że nie wszyscy ludzie są źli. To publikacja, która nie należy do zbyt odkrywczych – ale też nie taka jest jej funkcja. Zofia Ossowska szuka rozrywki podbarwionej przestrogami, układa opowieść o kompozycji szkatułkowej i z tą formą sobie radzi. Warto jednak, by zastanowiła się, czy koniecznie musi zdrabniać niemal wszystko podczas posiłków w pensjonacie – staje się to w pewnym momencie po prostu niestrawne.