Recenzje

Sierść w biurze

Paulien Cornelisse: Korpożycie świnki morskiej. Muza SA, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut

Praca w korporacji przyzwyczaja do absurdów. To świat, który rządzi się swoimi prawami i nie ma tu znaczenia żadna zewnętrzna logika. W pewnym momencie twórcy, być może pod wpływem przygód Dilberta, dostrzegli komiczny potencjał tego środowiska i na rynek zaczęły wpływać powieści rozrywkowe, w których koloryt lokalny zapewniają struktury wielkich firm i konieczność pozorowania pracy. Bohaterowie znajdują sobie liczne zajęcia tak dalekie jak to tylko możliwe od ich obowiązków – prawdopodobnie dlatego, że zakres ich prawdziwych zadań nikomu nie jest znany. Zabijają czas bzdurami, wdają się w romanse z kolegami z pracy i ekscytują wyposażeniem biur. Wszystko to ma służyć podkreślaniu nonsensów korporacyjnych i wyolbrzymianiu biurokracji.

I tak w literackiej przestrzeni pojawia się Cavia. Cavia to bohaterka, która w korporacji znajduje swoje miejsce na ziemi. Nie irytuje się i nie buntuje, przyswaja sobie kodeksy działania i dostosowuje do każdych okoliczności. Rezygnuje z chęci zmieniania rzeczywistości. Pasuje do tej sfery jako nieznaczący i niewidoczny (a prawdopodobnie również niepotrzebny) trybik. Unika walki czy jakichkolwiek konfrontacji, nawet nie przesadza z obserwowaniem współpracowników. Nie rzuca się w oczy i jest jej z tym dobrze. W zasadzie Cavia wyróżnia się tylko jednym: jest świnką morską. Na deszczu moknie jej sierść, a porozumieć się może wyłącznie z przedstawicielem swojego gatunku. Ładna to metafora, świadcząca o zaślepieniu innych działających według schematów – a i o wyobcowaniu indywidualistów. Cavia jest samotnikiem. Na co dzień pozoruje pracę (googlując informacje o chorobach), przypadek pomaga jej w zdobywaniu uznania zwierzchników (omyłkowo zatytułowany newsletter skupia uwagę potencjalnych klientów). Ma tu przyjaciół i wie doskonale, na czym polegają drobne oszustwa współpracowników. Sama zresztą też takie stosuje w praktyce, uczy się języka, który zapewni jej uznanie przełożonych. Przecież wszystko zależy od interpretacji czy autopromocji. Gdyby tylko Cavia mogła zatrzymać się w tym miejscu na dłużej, stałaby się mistrzynią biurowego kamuflażu. Na razie jednak czeka na to, co przyniesie los. A los akurat ma ochotę przynieść jej inną świnkę morską, Erica. Eric opanowuje codzienność Cavii, ale ma swoje plany na rzeczywistość – nie zamierza utknąć w niegościnnej korporacji. Tu okaże się, czy Cavia ma w ogóle pomysł na siebie samą.

“Korpożycie świnki morskiej” to powieść w stylu modnych jeszcze niedawno chicklitów pod kątem narracji. Rozdziały składają się zawsze z kilku krótkich akapitów – wystarczających, żeby nakreślić codzienność i zasugerować absurd (najsmakowitszy cytat przechodzi automatycznie do tytułu, żeby odbiorcy zyskali jeszcze podkreślenie ironii). Rzecz w tym, żeby podsunąć odbiorcom w ramach jednej historyjki drobiazg, scenkę bez znaczenia, a mimo to obudowaną w komizm. Śmieszyć mają relacje w korpoświecie, a także zderzenia zwykłego świata i specyfiki pracy w wielkiej firmie. Tu nie ma miejsca na naturalność, wszystko musi być udziwniane i nonsensowne. To się sprawdza, nadaje powieści specyficzny klimat. Na tak niewielkiej przestrzeni rozdziałów Paulien Cornelisse może się rozwijać w komplikowanych opisach. Relacjonuje wydarzenia bez sentymentów, bardzo skrótowo i precyzyjnie – tu nawet kiedy nie będzie się akurat nic działo, liczy się zabawa – tę zapewniają celne spostrzeżenia. Autorka zresztą w sygnalizowaniu absurdów wcale nie chce przesadzać, chętniej posługuje się ironią niż satyrą. Stawia na naturalność, bo na jej tle lepiej wyróżnia się świnka morska – Cavia. Bez spektakularnych przygód, bez ogromnych emocji – bohaterka odnajduje się w tej przestrzeni zdumiewająco dobrze. Autorka wykorzystuje zmysł obserwacji, tworzy literaturę rozrywkową w sam raz dla pracowników korporacji

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,