Fabiano Massimi: Anioł z Monachium. Znak, Kraków 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Fabiano Massimi wchodzi w temat, który opiera na historii i na raportach policyjnych z początku lat 30. XX wieku. Znajduje zagadnienie, które jednocześnie wyjaśnia specyfikę retro i wybór narracji, a także – staje się ponadczasowe za sprawą emocji. Wielkie nieszczęście wydarza się… w rodzinie Adolfa Hitlera. Córka jego przybranej siostry, wchodząca właśnie w dorosłość Geli, popełnia samobójstwo. Dziewczyna zostaje znaleziona w kałuży krwi, z pistoletem wuja i właściwie sytuacja jednoznacznie wskazywałaby na problemy nie do pokonania, gdyby nie pewne nieścisłości. Ci, którzy znali Geli, nie wierzą, że mogłaby ze swoim apetytem na życie dobrowolnie pozbawić się jego smaków. Także śledczym coś się nie zgadza w zastanej przestrzeni.
Pytanie, czy możliwe, żeby Geli została zamordowana, wybrzmiewa na początku tomu „Anioł z Monachium” – i będzie towarzyszyć czytelnikom oraz tym, którzy prowadzą sprawę pod okiem Hitlera. Siegfried Sauer nie ma zresztą zbyt wiele możliwości wycofania się z zadania: powinien zamknąć sprawę w ciągu kilku dni, nie ma czasu na refleksje i mozolne dochodzenie do prawdy, zwłaszcza jeśli zleceniodawcą jest groźny przywódca. Sam Hitler stanowi raczej postać z tła – jeśli się pojawia, to jako troskliwy wujaszek, który chce dowiedzieć się, co przydarzyło się jego ukochanej siostrzenicy. Od czasu do czasu tylko ujawnia mroczną naturę. Znacznie lepiej grozę budzi się przez świadomość odbiorców dotyczącą tego, co działo się w przeszłości – akcja toczy się przed drugą wojną światową, ale trudno czytać książkę bez odwołań do późniejszej historii. W tym kontekście Geli traci na znaczeniu. Śledczy jednak powoli dociera do sedna sytuacji, pojawia się coraz więcej sygnałów dotyczących udziału osób trzecich w sprawie.
„Anioł z Monachium” to przede wszystkim kryminał oparty na szczegółowym śledztwie. Bohater przeprowadza długie rozmowy z ludźmi, którzy mogą pomóc mu wyjaśnić sytuację i przekonać się, że rzekome samobójstwo to wyjaśnienie równie wygodne co nieprawdziwe. Dla autora istotne jest trzymanie się faktów i kontekstu: pod koniec książki podaje sporą bibliografię, żeby wyjaśnić czytelnikom, skąd czerpał informacje i gdzie szukał inspiracji. Przesycenie lektury wiadomościami zwiększa gęstość narracji i ciężar, jednak automatycznie też oddala uwagę od psychologicznych niuansów: dla autora liczy się bardziej strach i sensacyjny charakter wydarzeń. Geli i Hitler sami w sobie mają przyciągać czytelników – ale to zabieg, który nie wszystkim przypadnie do gustu. Jest „Anioł z Monachium” kryminałem mrocznym i bardzo rzeczowym, to coś dla miłośników przeszłości przerabianej na literaturę. Literacko zresztą może ta książka imponować, ale w fabule nie do końca przekonuje. Trzeba być bardzo przekonanym do gatunku, żeby dać się wciągnąć w komplikacje między postaciami i przekonać do detektywistycznych działań z przeszłości.