O spektaklu „Polowanie na osy. Historia na śmierć i życie” na podstawie Wojciecha Tochmana w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze Studio w Warszawie pisze Beata Kośmider.
1996 rok. Troje maturzystów z warszawskiego ekonomika – Osa, Yogi i Gołąb – robią skok, podczas którego zostaje zamordowana 22-letnia Jolanta Brzozowska. Dla kilku fantów, aby zdobyć kasę na studniówkę. Medialna sprawa. Proces. Dożywocie dla wszystkich sprawców. Dla Moniki „Osy” Osińskiej też. Mimo że nie wszystko było ewidentnie czarno-białe. Spektakl, w oparciu o książkę Wojciecha Tochmana „Historia na śmierć i życie” z 2023 roku, przedstawia odcienie szarości, jakich nie brakowało w sprawie Moniki, ukazując rolę mediów w kreowaniu opinii i tocząc rozważania na temat zasadności kary dożywocia.
Kilka słów o historii. Bo była dziewczyną
Okres transformacji w Polsce lat 90. to nowe możliwości, ale i nieznane dotąd ryzyka. Rosnący dostęp do towarów, okazje do biznesów, uniformizacja ustępująca różnorodności. Etap zmian, nawet jeśli miałoby to być na lepsze i w odczuciu euforii, nieodłącznie wiąże się z poczuciem niepewności. Na zachwianie bezpieczeństwa w procesie transformacji nakłada się poczucie zagrożenia wywołane rozwojem mniej i bardziej zorganizowanej przestępczości. Media donoszą o działalności mafijnej, o kolejnych zbrodniach.
Na tym tle proces maturzystów staje się dużym i chwytliwym tematem dla tabloidów i telewizji. Wyjątkowym, bo wśród zatrzymanych jest dziewczyna, ładna i inteligentna, na którą media łakomie spoglądają. Mimo że rola Moniki w napadzie ograniczyła się do plądrowania biura firmy, podczas gdy katowano Jolantę Brzozowską, to właśnie z Osy uczyniono mózg operacji, bezwzględną manipulatorkę, bestię, która zaglądała do lodówki, gdy obok mordowano kobietę. Monika utrzymywała, że nie była świadoma planów dokonania morderstwa i ręki do niego nie przyłożyła. Sąd nie uwierzył i wszelkie wątpliwości w sprawie rozstrzygnął na niekorzyść oskarżonej, czyniąc Osę pierwszą kobietą skazaną w Polsce na karę dożywocia, czyli najwyższy wówczas wymiar kary.
Finał sprawy poprzedziła nagonka medialna na Monikę Osińską nakręcana przez Krzysztofa Orszagha – szwagra ofiary, który stał się wówczas postacią rozpoznawalną, uosobieniem walki o prawdę, obrony ofiar przestępstw i ich bliskich oraz żądania sprawiedliwych, czyli jak najsurowszych wyroków dla winnych. Na tym etapie rozpoczyna się spektakl, ukazując Orszagha (rola kreowana przez Daniela Dobosza) jako wyrywającego się do mediów bojownika o prawdę o zabójstwie Joli i przedstawiciela społecznego w procesie. Inscenizacja wspaniale ukazuje też jego drugą twarz – cwaniaka budującego na fundamencie zabójstwa Joli swój sukces, zaczynając od czerpania korzyści z działalności założonego przez siebie Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej, poprzez próby aktywności na polu polityki, a kończąc jako uwikłany w nielegalne adopcje i sutenerstwo.
Media zaś podczas śledztwa i procesu stają się areną dla wywiadów, debat, apeli o surowe kary i dla lansowania się specjalistów, których celem niekoniecznie jest zgłębienie i pokazanie prawdy. Zamiast tego jesteśmy świadkami tworzenia faktów, prześcigania się w porównaniach służących ukazaniu Osy w jak najbardziej niekorzystnym świetle.
Trochę o środkach w spektaklu. Jak wyprowadzić widza z teatru?
Spektakl zaprasza publiczność do obserwowania medialnego show, jak gdyby nie było się w teatrze, tylko uczestniczyło w nagraniu programu telewizyjnego.
Widzimy postać dziennikarza (w tej roli Bartosz Porczyk) ewidentnie nawiązującą do jednego z najbardziej popularnych dziennikarzy polskiej telewizji przełomu XX i XXI wieku, jego asystentkę (Maja Pankiewicz) i operatorów kamer. Zaświeca się i gaśnie znak „applause”, po bokach sceny usytuowane są monitory, na których widać zbliżenia prowadzących emisję i gości programu oraz wyświetlające się komentarze widzów. Jest i program prowadzony przez jasnowidza (Rob Wasiewicz) – to jedyna postać ukazana w spektaklu z przymrużeniem oka – do którego można zadzwonić po poradę na antenie. W kolejnym wejściu antenowym obserwujemy debatę, podczas której przekrzykują się: mało obiektywna psycholożka (Sonia Roszczuk), skupiona na promocji swojej książki senatorka (Ewelina Żak) i ekstremistyczny szwagier Joli. Aktorów widzimy zwykle w tle sceny i w efekcie uwaga publiczności zwraca się ku monitorom. Oddalamy się od teatru, zbliżamy się do studia nagrań. Skupiamy się na opowieści kreowanej przez media. Proces Osy to był show, więc i spektakl niech będzie jak show.
Więcej elementów teatru mają sceny ukazujące Osę w więzieniu, choć i w tym przypadku aktorom towarzyszą operatorzy kamer. W rolę Moniki Osińskiej wciela się Wiktoria Kruszczyńska, przedstawiając skazaną jako zagubioną w swej roli ładną dziewczynę o drobnej budowie, która próbuje utrzymać kontakt ze światem poza murami więzienia, chwytając się wspomnień, prowadząc rozmowy telefoniczne z matką, słuchając opowieści innych więźniarek. Po siedemnastu latach od popełnienia zbrodni podejmuje też próbę opowiedzenia swojej historii w książce pisanej przez dziennikarkę Lidię Ostałowską (w tej roli Dominika Ostałowska).
Garść rozważań. Co komu daje dożywocie?
To właśnie rozmowy z Ostałowską zarysowują warunki pobytu Osy w więzieniu. Dożywotki, na zamku (w zamkniętej celi), bez prawa do przepustek. Z możliwością ubiegania się o przedterminowe warunkowe zwolnienie po 25 latach odsiadki, ale bez pewności, że kiedykolwiek opuści więzienie. Podczas spotkań z dziennikarką Monika opowiada, jak media wypaczyły jej wizerunek, jak uczyniły z niej hitlerka i bestię. Ostałowska zaś podkreśla, że rolą mediów jest pokazywanie, a nie tworzenie prawdy.
Spektakl stawia pytania o zasadność kary dożywotniego więzienia z kilku punktów widzenia: dożywocie jako kara nałożona na osoby na progu dojrzałości, a także dożywocie jako rozwiązanie zastosowane w 1997 roku, gdy w Polsce karę śmierci zastąpiono w kodeksie karą dożywotniego więzienia – rozwiązanie, które nie do końca satysfakcjonuje oczekujące surowych kar społeczeństwo, a skazanych na dożywocie pozbawia sensu poddania się resocjalizacji, której, co do zasady, pobyt w więzieniu ma służyć.
„Polowanie na osy. Historia na śmierć i życie” wpisuje się też w debatę na temat tzw. bezwzględnego dożywocia. Czyli możliwości zastosowania zakazu warunkowego przedterminowego zwolnienia vs stanowisko Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, według którego bezwzględna kara dożywotniego pozbawienia wolności narusza zasady poszanowania godności ludzkiej, zakazu tortur, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania.
Monika Osińska skorzystała z możliwości ubiegania się o przedterminowe warunkowe zwolnienie po 25 latach. Ostatecznie opuściła więzienie po 27 latach odsiadki.
Słowo ode mnie. Gdybym 27 lat temu została „Osą”
„Relaks to to nie był”, usłyszałam stwierdzenie jednej z osób opuszczających widownię po spektaklu. Wszak nie przyszliśmy na komedię, tylko po okazję do refleksji.
Gdy Monika popełniła zbrodnię, tak jak ona, byłam wówczas uczennicą liceum. Trochę przypominam sobie tę sprawę. Jednak bardziej pamiętam wszystkie kolejne lata zmian w Polsce i na świecie oraz to, co przez 27 minionych lat przeżyłam, zmieniając się, między innymi, pod wpływem ewoluującego dynamicznie otoczenia. I gdy wyobrażę sobie, że w wieku osiemnastu lat, w drugiej połowie lat 90., jestem zatrzymana, skazana, osadzona, bez prawa do przepustki i mając 46 lat wychodzę na ulice dzisiejszej Warszawy, to w tym punkcie moja wyobraźnia się zawiesza. Bo resetując wszystko, co widziałam i czego doświadczyłam przez blisko 30 lat, nie jestem w stanie osadzić się w realiach tu i teraz i wyświetla mi się przed oczami „fatal error”. Oby chodziło tu tylko o chwilowy brak wyobraźni. Oby pobyt w więzieniu skutecznie prowadził do resocjalizacji i przygotowywał do umiejętnego funkcjonowania na wolności. Oby wolność po odsiadce nie była kolejnym etapem odbywania kary. Oby.
fot. Natalia Kabanow