Recenzje

„Słabi” to my

O spektaklu „Słabi” Magdaleny Drab w reżyserii Rafała Sabary w Teatrze Jaracza w Łodzi pisze Magda Kuydowicz.

Magdalena Drab to wszechstronna kobieta teatru. Pisze świetne teksty na scenę, jest także nagradzaną aktorką, zdolną ilustratorką i felietonistką, która wraz z przyjaciółmi założyła Teatr „Zamiast”.  Na co dzień związana jest z teatrem w Legnicy, ale współpracuje także z teatrami w Łodzi – Nowym, Powszechnym i Studyjnym. W marcowy sobotni wieczór pojawiła się także po spektaklu „Słabi” na łódzkiej scenie i była bardzo długo oklaskiwana

Pracy nad tekstem podjął się duet artystyczny – znany już łódzkiej widowni z bardzo udanych realizacji „Lekcji miłości” czy „Mrocznych perwersji codzienności” – Rafał Sabara (reżyser) i Beata Nyczaj (scenografia i kostiumy). Tym razem, wspierani jeszcze przez choreografkę Urszulę Parol, w ciasnej przestrzeni Sceny Kameralnej zamknęli siedem postaci, które nieustannie krążą i natykają się na siebie. Dyrektor Marcin Hycnar jeszcze dwa tygodnie przed premierą miał obawy, czy szalony pomysł artystów (scenografię zainspirował teledysk znanego zespołu Radiohead „Lift” i przerabiano ją dwukrotnie) się sprawdzi. Groteska to gatunek trudny dla teatru, bo wymaga doskonałego wyczucia formy. Tragizm i komizm, piękno i brzydota nieustannie się w niej przenikają. Tekst Drab jest gęsty i pełen wieloznaczności. Aktorzy musieli szukać w swoich postaciach sposobu na dobrą komunikację z widzem i ze sobą nawzajem. Scenografia ograniczająca się do windy, w której bohaterowie spotykają się codziennie, i która w zależności od sytuacji staje się sklepem mięsnym, ciasnym pokojem kochanków czy ulicą, zawężała im pole działania. Kostiumy, by nie zdradzić za wiele, także nie ułatwiały zadania, chwilami wręcz krępowały ludzkie ruchy, można było odnieść wrażenie, że przeszkadzają w budowaniu roli, odwracają też uwagę widza od pracy samego aktora. Im jednak trudniejsze artyści mieli wyzwania, tym lepiej sobie z nimi na scenie radzili.

W tym dobrze zrytmizowanym przedstawieniu nie ma złych ról, a poszczególne sceny zostały precyzyjnie dopracowane również pod względem choreograficznym; aktorzy komunikują się ze sobą i z widzem na kilku poziomach. Z jednej strony bawi nas układ małżeński Aniny (świetna rola młodziutkiej aktorki Elżbiety Zajko) i jej męża (wyrazisty Mikołaj Chroboczek), czy bezradność Takiego Jednego w wykonaniu  Mariusza Ostrowskiego. Ale z drugiej wzrusza i przygnębia brak perspektyw na zmianę ich smutnej i szarej egzystencji. Taki Jeden pojawia się początkowo jako milcząca postać, nieustannie drepcząca wokół swoich spraw. Ostrowski bezradnie snuje się po scenie, mechanicznie wypełniając codzienne rytuały. Jego mowa ciała mówi nam jednak wszystko – od pierwszej chwili wiemy, kim jest ten przegrany, bezrobotny facet w średnim wieku. I dlaczego tylko codzienne „piwko” jest w stanie ukoić jego tęsknotę za tym, by być wreszcie zauważonym. W scenie w klubie bilardowym, kiedy nieudolnie próbuje przekazać Janowi, obiektowi kobiecych westchnień (sugestywny, pozbawiony empatii w tej postaci Marek Nędza), swoją filozofię życia, jest tak wzruszająco nieporadny, że aż chwyta widza za serce.  Taka Jedna (wspaniała w tej charakterystycznej roli Milena Lisiecka) to postać tragikomiczna. Aktorka znakomicie  odnalazła się w formie narzuconej jej przez tekst i reżysera. Gra wyraziście, sugestywnie i tym przede wszystkim skupia na sobie uwagę widza. Od tak silnej scenicznej osobowości łatwo innym aktorom „się odbić”, grając w kontrze lub tylko jej asystując. I choć żaden z aktorów nie słabnie na chwilę w sile przekazu, to jednak Lisiecka dominuje siłą swojej energii i temperamentu.

Matylda Paszczenko, Taka Tam, przejmuje w pewnym momencie rolę narratorki i podsumowuje banalność losów bohaterek i bohaterów, bezsilność i stagnację ich relacji, brak oczekiwań i codzienne dogorywanie –  jak to określił reżyser przedstawienia. W scenach z Aniną nieudolnie próbuje namówić ją do zmiany. Tymczasem sama Anina najlepiej wie, co ją wyzwoli z ramion dominującego męża. Jednak z różnych względów tego nie czyni, aż do momentu, kiedy w końcu zdecyduje się na radykalny krok, który rzeczywiście zmieni wszystko.

Znakomita jest także Agnieszka Skrzypczak (Ta jedna/ Inna taka) w roli kobiety z Instagrama. Na wysokich obcasach, w obcisłej mini sukience, z doczepionymi włosami nieustannie kreuje się w mediach społecznościowych na szczęśliwą i piękną. Lekko odklejona od rzeczywistości, nie ma świadomości jak puste jest jej życie. Pozbawia je bowiem sama sensu i celu.

Wspaniała w tym przedstawieniu jest mnogość ludzkich historii i małych dramatów, z których przecież także nasze codzienne życie się składa. Rafała Sabara napisał w programie przedstawienia, że jego zdaniem powszednie życie bardziej przypomina zlewozmywak pełen brudnych naczyń, niż piękne, wystylizowane zdjęcia z żurnala. I te wszystkie nieczystości, niedorzeczne, tragiczne i śmieszne, połączone ze  strachem o to, co po nas zostanie, udało  się reżyserowi pokazać nam w bardzo ostrym świetle.

Najnowszy spektakl Teatru Jaracza trzeba zobaczyć koniecznie. Widzowie premierowego „ilustrowanego banału teatralnego”, tak swój tekst określa sama autorka, płakali i śmiali się na przemian. Jak w życiu. Bo „Słabi” to my.

projekt plakatu Aleksander WALIJEWSKI

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , , ,