Nadine Dorries: Anioły z Lovely Lane. Prószyński i S-ka, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Nadine Dorries odwołuje się do stylu klasycznej powieści angielskiej, żeby przenieść czytelniczki w czasie do początków II połowy XX wieku. Otwiera sobie też pomysł na całą serię książek – z założenia bestsellerowych – o skomplikowanych losach kobiet. „Anioły z Lovely Lane” to możliwość zapoznania się z paniami, które marzą o karierze pielęgniarek (albo taki los wybierają sobie, żeby nie realizować scenariuszy przygotowanych przez rodzinę i otoczenie). Każda z uczennic ma inny charakter, inne aspiracje i inną wytrzymałość na stres, każda też radzi sobie w inny sposób z wyzwaniami. A tych nie brakuje – nikt nie zamierza rozczulać się nad adeptkami pielęgniarstwa. Jeśli nie nadają się do zawodu – powinny odpaść jak najszybciej. I tak kobiety, które potrzebują wsparcia i ciepła czy serdeczności, przygotowywane są do pracy o niemal wojskowym rygorze. Nie wolno im spoufalać się z pacjentami ani z sobą nawzajem, nie wolno biegać po korytarzach szpitalnych ani w żaden sposób okazywać słabości. Lista zakazów i nakazów zdaje się nie mieć końca, tymczasem trzeba jeszcze zapamiętać, jak pomagać samym pacjentom. Na razie, w pierwszym tomie cyklu, bohaterki same szukają pomocy.
Dorries wie, że będzie rozwijać serię i wzbogacać o kolejne wydarzenia, nie spieszy się więc z prezentacjami. Zależy jej na tym, by stopniowo przedstawiać bohaterki akcji, pozwala zajrzeć do każdej z przyszłych pielęgniarek, sprawdzić, przed czym ucieka albo o czym marzy. Nie wprowadza chaosu narracyjnego – umożliwia za to rozejrzenie się w otoczeniu przyszłych pielęgniarek, zetknięcie z ich bliskimi albo z ludźmi, którzy je odstraszają. Każda z kobiet ma swoje sekrety, którymi nie musi się dzielić. Każda też pamięta, że żyje w czasach, w których nie ma mowy o swobodzie obyczajowej. Pielęgniarki muszą przestrzegać surowych reguł, zawsze są na cenzurowanym, a do tego – traktowane jak maskotki przez lekarzy czy nawet niektórych pacjentów. Im głębiej Dorries wchodzi w ten świat, tym bardziej staje się jasne, że liczyć można w nim tylko na siebie – w tarapaty za to wpaść można na każdym kroku.
Autorka prowadzi tę opowieść z uwzględnieniem literackich stereotypów. Buduje obrazy słabych z pozoru kobiet, które zniosą więcej, niż się spodziewają, pozwala innym na ocenianie po pozorach, eksponuje brak samodzielności przy dążeniu do niej. Robi wiele, żeby czytelniczki mogły uznać pielęgniarki za bezwolne istoty. Porusza do tego szereg oczywistości w świecie damsko-męskim: na porządku dziennym są tu i próby gwałtów ze strony bardzo pewnych siebie a odtrącanych adoratorów, i sztuka uwodzenia ze strony lepiej postawionych mężczyzn. Pielęgniarki nie mają jak porównywać doświadczeń i nie wiedzą, że mogłyby prosić kogoś o pomoc. Reputacja jest w ich przypadku sprawą bardzo ważną, przepustką do zawodu – i do realizacji trudnych marzeń. Ochrona dobrego imienia oznacza zatem konieczność nabrania rozsądku. Jakby komplikacji w świecie pielęgniarek było mało, autorka wprowadza jeszcze bohaterkę, która próbuje dokonać aborcji – i niemal przy tym ginie. To kolejny temat tabu, nieślubne i niechciane dzieci jako zagrożenie dla szczęścia kobiety. W „Aniołach z Lovely Lane” w takich miejscach widać tendencję do moralizowania i do przedstawiania przeszłości w ściśle określonej tonacji.