Recenzje

Śląskie „Koty”

Śląskie „Koty”

O spektaklu „Koty” Andrew Lloyda Webera w reż. Jakuba Szydłowskiego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie pisze Marek Kosma Cieśliński.

Kiedy niespełna czterdzieści lat temu „Cats” Andrew Lloyda Webera święciły światowe triumfy, nie było szans na wystawienie tego musicalu na regionalnej, dopiero powstającej scenie. Zastrzeżony dla największych i najbardziej prestiżowych widowni, polską premierę miał w „Romie” w 2004 roku, a teraz – wreszcie – trafił do chorzowskiego Teatru Rozrywki

Klasyka gatunku, oparta na poezji T.S. Eliota zebranej w opublikowanym przed II wojną światową tomie „Wiersze o kotach”, zainteresuje przede wszystkich dzieci, rodziny oraz miłośników kotów – zwierząt o bardzo zindywidualizowanych charakterach. Wyjątkowość, niepowtarzalność i różnorodność ich temperamentów jest kanwą spektaklu, zaskakująco rozgrywanego w Chorzowie w postindustrialnych dekoracjach nawiązujących być może do dawnej lokalnej huty, co wyraźnie podpowiada „śląska” w motywach wizualizacja towarzysząca uwerturze, podczas której w nieostrej, kociej perspektywie przyglądamy się światu.

Główne momenty musicalu wyznaczają: wrażliwa i daremnie marząca o szczęściu, odrzucona przez otoczenie kocica Grizabella (Wioletta Białk) oraz nobliwy, choć łagodny Nestor (piękny wokalnie Tomasz Jedz), który niczym charyzmatyczny przywódca prowadzi czworonożne plemię przez koleje ich losu. Chorzowska inscenizacja nie służy jednak wyłącznie podglądaniu zwierzęcego świata, albowiem bardziej stanowi zwierciadło odbijające ludzkie – nieraz głęboko skrywane – namiętności i tęsknoty. Dzięki takim zabiegom reżyser Jakub Szydłowski, przez lata kojarzony z „Romą”, a od kilku lat kierujący artystycznie Teatrem Muzycznym w Łodzi, nadaje swojej realizacji nową jakość inscenizacyjno-adaptacyjną.

Ponieważ spektakl nie jest repliką londyńskiej prapremiery, twórcy mają duże pole do popisu. Wielobarwne, ale nie pstrokate kostiumy Doroty Sabak-Ciołkosz, trafiona scenografia (chorzowska scena nigdy nie wydawała mi się tak mała jak teraz) i reżyseria światła Grzegorza Policińskiego (dzięki niej pojawiają się nawet koci górnicy!), a także choreografia Jarosława Stańka i Katarzyny Zielonki służą zaś temu, by widzowie pokochali dynamiczne i roztańczone postaci, wyposażone w niebanalne rekwizyty w rozmiarze „kotsajz”. Mające ciała z gumy artystki baletu do złudzenia naśladują motorykę czworonogów, prezentując miękkość kocich ruchów. Dzięki kierownictwu muzycznemu Ewy Zug i orkiestrze pod batutą Michała Jańczyka przedstawienie brzmi przynajmniej tak dobrze, jak na Broadwayu. Świetnie wypadają liczne i wcale nie łatwe zbiorowe recytatywy. Niemal trzydzieści  songów, składających się na spektakl, uwodzi publiczność, z przejęciem przyjmującą niezapomniane „Memory”. Wykonująca song Wioletta Białk nadaje nie mogącej już cofnąć życia Grizabelli wymiar niemal tragiczny, czym interesująco wyróżnia się pośród znanych światowych interpretatorek tej roli. Ozdobą przedstawienia są także wszyscy drugoplanowi i epizodyczni wykonawcy, popisowo prezentujący swoje numery; każdemu z nich należą się osobne brawa. W pamięć zapadają charakterystyczny Karol Drozd jako Myszołap, a także Barbara Ducka, Beata Wojtan i Marek Chudziński.

Najnowszą premierę chorzowska „Rozrywka” już może zaliczyć do najważniejszych dokonań w swojej historii. Spektaklem tym powraca na artystyczne wyżyny. Ja, będąc oczarowany „Kotami”, czekam teraz na „Upiora…”.                       

fot. Artur Wacławek                                                             

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , , , , , , ,