Recenzje

Śledztwa

K. C. Archer: Instytut. Uroboros, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

K. C. Archer całkiem nieźle radzi sobie z kolejną szkołą magii – na ten temat nawet trochę ironizuje, porównując Instytut Szkoleń i Rozwoju Egzekwowania Prawa imienia Whitfielda do szkoły Harry’ego Pottera. Te dwie placówki nie mają ze sobą nic wspólnego. Do Instytutu trafiają dorośli, już ukształtowani ludzie (nie oznacza to, że wolni od traum i psychicznych problemów), nie zajmują się też dziecinnymi sztuczkami magicznymi – a umiejętnością pracy w cudzych umysłach. Już mają zdolności jasnowidzenia – każdy wykazuje się innym rodzajem talentu, który należy rozwijać pod okiem specjalistów i kształtować zgodnie ze wskazówkami przełożonych, inaczej można przeżywać męki w codziennym życiu. W najbliższej przyszłości czeka ich ściśle tajna praca dla rządu, na przykład w strukturach FBI. Jasnowidzący przydadzą się między innymi przy rozwiązywaniu spraw kryminalnych, co do których istnieje za mało przesłanek, żeby poradzili sobie z nimi zwykli śledczy.

Strukturę Instytutu czytelnicy bardzo dobrze poznają dzięki pierwszemu tomowi obiecującej serii fantasy. „Instytut” to powieść dla starszych nastolatków, ale skomponowana tak, że spore grono odbiorców spoza grupy docelowej nie będzie mogło się od lektury oderwać. Jest tu i humor, i bardzo rozwinięta warstwa obyczajowa, jest starannie nakreślona idea działania szkoły czytania w myślach – nie ma tak charakterystycznego dla wielu sztampowych serii schematu odcinającego się od późniejszej akcji. K. C. Archer proponuje uważne studiowanie zależności w międzyludzkich relacjach, ale też – w samej psychice bohaterki. Do szkoły trafiają niemal wyłącznie ludzie z problemami. Teddy Cannon wpada w poważne tarapaty, bo umiejętność czytania w ludzkich umysłach – jeszcze niedookreśloną – wykorzystuje, żeby wygrywać w kasynach. Hazard nigdy nie jest drogą do zachowania szczęścia i poczucia spokoju. Dziewczyna wpada w długi, z których wyciągnąć ją może tylko propozycja od nieznajomego mężczyzny: pobyt w Instytucie to jedyna szansa na normalność i wyprostowanie dotychczasowych porażek Teddy. Na miejscu bohaterka przekonuje się, że i inni miewają kolizje z prawem albo nie potrafią ułożyć sobie życia. Każdy legitymuje się inną zdolnością, co zresztą przyda się później, przy konieczności wspólnego działania w imię wyższych celów. Na razie trzeba przejść przez mordercze szkolenie – lepiej poznać siebie i partnerów, a także rozwijać tężyznę fizyczną: w końcu praca agentów nie będzie polegała na siedzeniu w biurze i rozwiązywaniu zagadek. Już wkrótce nadarzy się okazja do przetestowania umiejętności w praktyce – tyle tylko, że z dala od wykładowców, którzy najwyraźniej coś przed studentami ukrywają.

„Instytut” to powieść bardzo zgrabnie napisana, pomysłowa – mimo oklepanego tematu szkoły dla magów może wciągnąć i na długo zatrzymać odbiorców, zwłaszcza dzięki dobrze rozwijanym motywom przyjaźni i namiętności. Tutaj bohaterowie szybko stają się sobie bliscy, ale przez cały czas muszą uważać na to, co komu są winni i do jakiego poświęcenia będą zdolni w chwili próby. K. C. Archer zmusza ich do przesuwania granic możliwości, a i do testowania więzi przyjaźni. „Instytut” to powieść, która szybko podbije rynek.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,