Recenzje

Śledztwo

Urszula Ziętek: Łowca smaku. Manufaktura Słów, Gdynia 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Do tej książki podchodzi się z pewną dozą nieufności, bo Urszula Ziętek lubi, żeby wszystko zostało uporządkowane i dopowiedziane do końca. Jednak obsesyjne pucowanie kryminału może zamienić się w jednowątkową historię, w której w dodatku każdy element musi zostać wyjaśniony zanim przejdzie się dalej. A to już w lekturze cieszy mniej.

Bohaterem tej historii jest Garik, urodzony w Armenii krytyk kulinarny, który wplątuje się przypadkiem w poważną aferę. Garik to pechowiec, o czym najlepiej wie jego przyjaciółka Sylwia – nieraz wyciągała go już z tarapatów, a i teraz nie pozostawi bez wsparcia. Pod wpływem alkoholu, przechwałek i samczych ambicji Garik wchodzi w pojedynek na smaki z innym krytykiem kulinarnym. Teraz ma odgadnąć składniki przygotowywanych specjalnie dla niego potraw z różnych stron świata (dla Garika to nie tylko test na smak, ale i na wiedzę, bo przecież wiele składników w smaku nie może być wyczuwalnych – świadomość, jak przyrządza się konkretne dania, pomaga, ale wywołuje też frustrację przeciwnika). Po kolacji zakończonej kolejnym skandalem Tomasz Opocki, największy rywal Garika, przepada, a następnie zostaje znaleziony martwy. Garik nie ma alibi na moment, w którym określono czas zgonu, staje się więc pierwszym podejrzanym.

„Łowca smaku” to tradycyjny kryminał, pisany jednak nieco naiwnie, jeśli chodzi o konstrukcję i wyczulenie na „obowiązkowe” składniki w realizacji gatunku. Urszula Ziętek dba o to, by nie pozostawić wątpliwości czytelnikom w żadnym zakresie. Garik musi zostać rozczytany na wszelkie możliwe sposoby, podobnie zresztą inni bohaterowie wplatani w tekst. Stopniowo będzie autorka odsłaniać ich nadzieje, ambicje i potrzeby, tak, by narzucać odbiorcom motywy zbrodni i powoli nakierowywać ich na rozwiązanie zagadki. Trochę szkoda, że w jednotorowym śledztwie nie ma miejsca na jakiekolwiek przełamania, to ożywiłoby opowieść i nadało narracji lepszy wymiar. „Łowca smaku” pobrzmiewa bowiem dosyć infantylnie, co podbijają jeszcze próby dorównania do standardowych opowieści (między innymi podawane maniacko dokładne godziny tam, gdzie wiedza o nich nie jest do niczego potrzebna). Przydałoby się mocniejsze popracowanie nad samą konstrukcją opowieści – i zawierzenie inteligencji czytelników, którzy pewne wiadomości po prostu sobie wysnują i nie muszą mieć ich podawanych na tacy.

Urszula Ziętek bardzo dba o warstwę narracji. Widać u niej kierowanie się zamiłowaniem do języka literackiego – tu nawet kiedy bohaterowie mocno się kłócą, robią to wytwornie i bez ulegania emocjom. Niby przy zbrutalizowaniu dzisiejszego rynku kryminałów to atut, jednak wypada w lekturze dość nienaturalnie, trudniej przez to uwierzyć w motywacje postaci. Kto zostaje sprowokowany i reaguje emocjonalnie, niekoniecznie może posługiwać się okrągłymi i książkowymi frazami w dyskusji. Urszula Ziętek tutaj ucieka od prawdopodobieństwa, sama sobie rujnuje misternie wyplataną intrygę, bo kiedy nieprawdziwie wybrzmiewają bohaterowie, nieprawdziwie wybrzmią też ich czyny. Jest autorka dość ostrożna w kreowaniu akcji, nowe tropy wprowadza dopiero wtedy, gdy nie ma już o czym pisać i potrzebuje kolejnego ruchu dla bohaterów. Ma potencjał – ale to jeszcze nie do końca to, o co chodzi.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,