Recenzje

Smaczki

Dzień dobry, samochodziku! Edukacyjny Egmont, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Znakomita jest kartonowa publikacja w cyklu Pierwsze bajeczki w Akademii Mądrego Dziecka „Dzień dobry, samochodziku”: oparta na tym samym pomyśle co już kilka interaktywnych kartonowych tomików: przesuwaniu przez dzieci ruchomych części stron tak, by uzyskać nowe informacje lub nowe fragmenty rysunków. Zasada jest prosta: w kolejnych bardzo grubych kartach-stronach pojawiają się wycięcia, okrągłe lub owalne otwory, w sam raz na to, by wetknąć w nie palec. Nawet dziecko, które nie wie jeszcze, jak działa książeczka, szybko przekona się, że poruszenie palcem w takim otworze oznaczać będzie zmianę na obrazku. Mechanizm banalny, pozwala ćwiczyć motorykę i bawić się książeczką (to znaczy – nie traktować jej wyłącznie jako czegoś do czytania przez rodziców i samodzielnego oglądania), zamienia tomik w zabawkę. Ale w „Dzień dobry, samochodziku” jest coś więcej – i tym czymś jest pomysł na zagospodarowanie rysunków.

Zwykle w publikacjach z tej serii nie może się dziać zbyt wiele: ot, zwierzę pomacha kończyną, ktoś się przemieści – i tyle. Jednak w przypadku samochodu zaczyna się fascynująca zabawa. Niby nic się nie zmienia, ale przesuwanie określonych punktów ilustracji raz oznacza zapalenie długich świateł w samochodzie, raz – zamknięcie lub otwarcie bramy garażu, a raz – nalanie benzyny. Dzieci nie mają tu abstrakcyjnych rozwiązań, mogą w tomiku zaobserwować coś, co widzą przy zwykłej przejażdżce z rodzicami – i coś, co urozmaica ich zabawy autkami. To rozbudza ciekawość i przekonuje, że warto zaglądać do książek. Urozmaicanie pomysłów skutkuje lepszą zabawą, maluchy mogą odkrywać, co dzieje się z samochodem-bohaterem tomiku, a nawet nim jeździć (można ruszyć na zielonym świetle!). Ilustracje, chociaż komputerowe i maksymalnie uproszczone, są jednocześnie wdzięczne – na tyle, że chce się przechodzić do kolejnych stron i drobnych komentarzy.

Bo każda rozkładówka w tej książeczce to inne zagadnienie. Nie chodzi nawet o tworzenie całej spójnej historii: wiadomo, że narracji w razie czego podejmą się rodzice, którzy będą czytać dziecku. Liczy się natomiast możliwość pokazania samochodu w różnych momentach: przy wyjeździe z garażu, przy tankowaniu, na światłach, przy powrocie do domu. To zaintryguje najmłodszych, wiąże się bowiem z ich zwykłymi zainteresowaniami i zabawami. „Samochodzik” działa – nie musi przeżywać przygód rodem z kreskówki, wystarczy, że można go poobserwować w naturalnym dla niego otoczeniu i przy okazji pobawić się zmianami otoczenia. Tym razem potęga książeczki polega na prawdziwości prezentowanych wydarzeń: dzieci wiedzą, że tomik pokazuje im rzeczywistość, bazując na fascynacjach.

Trafienie w temat i dobra realizacja to dwa czynniki sprawiające, że dzieci nie zauważą nawet wysiłku wkładanego w „ćwiczenia”: mogą bawić się tomikiem, szlifując zdolności manualne, a nie będą czuć się zmęczone zadaniem. I to wielki sukces wydawnictwa do tej pory funkcjonującego na rynku pod nazwą Egmont, a obecnie pod szyldem Harperkids (jako odnoga HarperCollins Polska).

Komentarze
Udostepnij
Tags: