Antoni Libera: Godot i jego cień. PIW, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Ta książka jest literacką ucztą dla wszystkich tych, którym nieobce są autotematyczne refleksje, którzy chcieliby poznawać warsztat tłumacza i literata – a także jego zachwyty nad każdym słowem. Antoni Libera w tomie „Godot i jego cień” pokazuje swoje przygody z twórczością Becketta, przy czym każdą anegdotę lub każde wydarzenie z pozoru i dla zwykłych zjadaczy chleba nieistotne – przerabia na potężne doświadczenie. I tak przedstawia między innymi polowanie na zagraniczne wydania podczas podróży – często dowiaduje się, że znalezione perły wydawnicze są nie na jego kieszeń i nawet gdyby lekkomyślnie chciał wydać sumę, za jaką w Polsce można przeżyć kilka miesięcy, nie ma tyle pieniędzy – ale też zdobywanie kolejnych tomów podstępem. Dzieli się z czytelnikami dreszczem emocji myśliwego, ale znajduje również wiele miejsca na zachwyty. Rozkoszuje się odkrywanymi frazami, zastanawia się, jak je najlepiej oddać w tłumaczeniu – a to wszystko przekuwa na znakomity tekst, lekturę będącą dziennikiem warsztatowym i ciekawostką autobiograficzną jednocześnie.
Przy książce „Godot i jego cień” odbiorcy będą się czasem wzruszać, a czasem śmiać – ale nie dadzą rady przebrnąć przez lekturę, jeżeli nie wiedzą, co znaczy pasja i ile jest w stanie poświęcić człowiek, który odnalazł swoje powołanie. Beckett funkcjonuje tutaj jako autor, którego koniecznie trzeba ocalić i to w absolutnie każdym przejawie działań twórczych, czy chodzi o książki, czy – o sceniczne realizacje dzieł. Czytanie prasy literackiej nie wystarcza, podobnie jak gromadzenie materiałów ze spektakli. Odkrywanie Becketta to życie nim, literatura, która staje się ważniejsza niż egzystencja. Jest tu trochę polityki, Antoni Libera przygląda się przemianom społecznym i ustrojowym w kontekście własnej pracy, przedstawia wyimki z autobiografii i podsuwa czytelnikom obrazy absurdalne („jak z Kafki” – sam komentuje). Ucieka w literaturę przed grozą rzeczywistości, wprowadza reportażowo opisywane scenki, relacjonuje trudności. Przede wszystkim jednak roztacza przed czytelnikami wizję tego, jak próbował zrozumieć Becketta. Tu już nie ma mowy o prostej fascynacji, zaczyna się objawienie.
Przesada u Antoniego Libery owocuje narracyjnym rozmachem. Sam autor zdaje sobie sprawę, że jego obsesja na punkcie Becketta wymyka się być może spod kontroli, a już na pewno jest obca zwykłym czytelnikom. Wykorzystuje ją więc do nadania dynamiki opowieści – okazuje się, że relacja tłumacza z pracy nad przekładami (i nie tylko) może zamienić się w prawdziwą przygodę. Jest w tej książce mowa o tym, jak i dlaczego Becketta zrozumieć – ale jest też coś więcej, pokazanie, w jaki sposób wielka literatura może wpływać na los. Libera zawdzięcza Beckettowi bardzo dużo i pozostaje mu wierny. Apogeum uznania i jednocześnie puentą książki staje się spotkanie z mistrzem – tym, który przez cały tom urósł niemal do rangi demiurga.
Nieprzypadkowo ten tom w blurbie zostaje określony jako intelektualna autobiografia – to refleksje na temat twórczości Becketta spisane i uporządkowane tak, by dały sporo radości zainteresowanym tematem odbiorcom. Literacka podróż, która zawiera mnóstwo inspiracji i pokazuje, jak dzieła wpływają na ludzi. Od pierwszych stron tego tomu Antoni Libera porywa czytelników, zabiera ich ze sobą w podróż i polowanie na książki oraz słowa. To publikacja, którą warto przeczytać.