Sławomir Mrożek: Czekoladki dla Prezesa. Noir sur Blanc, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
Czekoladki to znakomity prezent dla Prezesa. Chociaż bywa, że zakup odpowiednich, zwłaszcza w PRL-u, bywa trudny i trzeba wtedy improwizować. Ale pracownicy, podwładni Prezesa, są niebywale kreatywni, jeśli chodzi o rozwiązywanie takich problemów, problemów, które stwarza im przecież system. Problemy takie należą do porządku dziennego, więc można się do nich przyzwyczaić. Bardzo krótkie opowiadania przedstawiające relacje w nieokreślonej firmie (niby z czasów PRL, a jednak jakby znajomej…) składają się na książkę Sławomira Mrożka “Czekoladki dla Prezesa”. Część odbiorców być może skojarzy tytuł z “Uchem Prezesa” albo z sytuacją polityczną w Polsce – z punktu widzenia marketingowego wydanie tego zbiorku w takim układzie to strzał w dziesiątkę. I chociaż Mrożek nie miał talentów profetycznych, a dar satyrycznej obserwacji, publikacja dostarczy rozrywki i dzisiaj (a może zwłaszcza dzisiaj). W końcu autor opiera się tu na stereotypowych strukturach społecznych, na hierarchii, która łatwo daje się przenosić na aktualne relacje między szefem i jego pracownikami.
Prezes nie należy do zwierzchników wyrozumiałych. Nie ma dystansu do siebie, nie spoufala się z podwładnymi. Wszyscy mu jednak nadskakują, starają się zdobyć uznanie Prezesa, a przynajmniej okazać się lepszymi od innych. Prezes wyzwala w ludziach najniższe instynkty. Czasami zresztą nie musi przy tym nic robić: sami pracownicy napędzają się wzajemnie, wystarczy im idea Prezesa, wyobrażenie jego reakcji. Obnaża w ten sposób Mrożek pewne mechanizmy, które wcale się nie starzeją i dają się zastosować jako klucz interpretacyjny w bardzo różnych okolicznościach. W związku z tym tomik “Czekoladki dla Prezesa” każdemu pozwala wyczytać co innego, otwiera różne pola odbioru. Funkcjonować może jako zestaw przykładów satyry walczącej, ale i jako bardzo aktualna i trafna ocena codzienności. Dla jednych to surowy komentarz do rzeczywistości politycznej, a dla innych – odwzorowanie stosunków z pracy. Dla wszystkich znakomita rozrywka, bo Mrożek jako humorysta nie zawiedzie.
Kluczem wyboru tekstów do tego zbiorku była postać Prezesa. Same historie nie łączą się ze sobą dramaturgicznie, stanowią osobne samodzielne całostki. Objętością rzadko przekraczają trzy strony – na tak niewielkiej przestrzeni udaje się autorowi precyzyjnie zarysować cały potrzebny kontekst. To za sprawą umiejętnego korzystania ze stereotypów i uruchamiania czytelnych dla odbiorców relacji. W firmową rzeczywistość Mrożek albo wrzuca elementy nieprzystające do tego świata, albo zmiany: zmusza postacie do przełamania rutynowych działań. Tu nie ma czasu ani miejsca na budowanie skomplikowanych portretów psychologicznych. Mrożek przedstawia krótkie scenki, właściwie skecze. Ascetyczne opisy sprzyjają dowcipowi, zwięzłość bardzo tu pasuje i pomaga uwypuklić komizm opowiastek. Mrożek mistrzowsko operuje absurdem, co w końcu nie może dziwić. Wyostrza sylwetki, tworzy karykatury albo sięga po nonsensowne wydarzenia, niemożliwe do powtórzenia w zwykłym życiu. Każde opowiadanie to osobny świeży pomysł, coś, co da czytelnikom do myślenia, ale przede wszystkim też bardzo rozbawi. Komizm to ogromna wartość tej publikacji. Mrożek sporą część opowiadań buduje na dialogach albo wykorzystuje kreację naiwnego narratora – podwładnego Prezesa, który rejestruje mechanizmy panujące w firmie. W “Czekoladkach dla Prezesa” odbiorcy będą odkrywać prawdy o firmowych hierarchiach – ale da się te odkrycia przełożyć również na inne aspekty życia.
Sławomir Mrożek z “Czekoladek dla Prezesa” to twórca inny niż ten ze szkolnych lektur. Tutaj przede wszystkim się bawi, rezygnuje z piętrowych konstrukcji: samo życie dopisuje kolejne płaszczyzny odczytań i sprawia, że opowiadania stają się znów aktualne. Mrożek uczy, jak tworzyć teksty, które przetrwają próbę czasu. Czekoladki uzależniają.