„Nie piję, nie palę, chętnie zrobię z pani mamę” w reż. Anny Gryszkówny w Teatrze WARSawy w Warszawie – pisze Wiesław Kowalski
Jacy jesteśmy? Kim jesteśmy? Czym jest szczęście i czy jest ono w ogóle możliwe do osiągnięcia? Dzisiaj, w epoce królującego Facebooka, Instagrama, Tindera, WhatsAppa czy Googla. I co się z nami stanie, kiedy pewnego dnia okaże się, że zostaliśmy tych technologicznych atrybutów pozbawieni? Czy będziemy potrafili wtedy wrócić do siebie, do drugiego człowieka, do odbudowania relacji z najbliższymi, do zwykłej, codziennej rozmowy z matką, ojcem, mężem, dzieckiem, znajomym czy przyjacielem? Te i inne pytania w musicalowym spektaklu „Nie piję, nie palę, chętnie zrobię z pani mamę”, na podstawie reportażowej książki „Polak sprzeda zmysły” Konrada Oprzędka, stawia Anna Gryszkówna wraz z czwórką rozśpiewanych i roztańczonych aktorów na scenie Teatru WARSawy. Piosenki pochodzące z różnych muzycznych okresów, zyskujące jednorodność stylistyczną w nowych aranżacjach Tomasza Krezymona, od Kabaretu Starszych Panów i Zbigniewa Wodeckiego do Czesława Mozila i Ani Dąbrowskiej, stają się tutaj bardzo dobrym tworzywem do uzupełniania i scalania sekwencji czysto aktorskich, znakomicie ukazujących nie tylko emocjonalny potencjał zawarty w poruszanej problematyce, ale i wszechstronność talentów tkwiących w zaangażowanych w to przedsięwzięcie wykonawcach. Katarzyna Faszczewska, Dominika Handzlik, Adrian Kieroński, Robert Mróz Junior z dużym smakiem i wyczuciem realizowanej konsekwentnie konwencji balansują między poszczególnymi rzeczywistościami, przechodząc płynnie od scen stricte dramatycznych do uzupełniających je sekwencji wokalno-tanecznych.
Punktem wyjścia opowieści są skutki zamieszczonego w internecie anonsu młodej dziewczyny, próbującej po nieudanych podejściach do zajścia w ciążę z mężem, znaleźć w sieci kandydata na ojca w charakterze dawcy. Okazuje się, że nie jest to takie proste, bo rzeczywistość, która z pozoru wydaje się normalna i oczywista, wcale tak łatwo ujarzmić się nie daje. Coś w niej zgrzyta, skrzeczy, wypada z codziennej trajektorii, zaczyna uwierać i powoduje, że świat naszych pragnień i marzeń staje się trudny do zaakceptowania, nie tylko w relacjach z innymi, ale i w możliwości uzyskania porozumienia z samym sobą. Inscenizacyjne i interpretacyjne rozwiązania tych konfliktów czasami bywają dość zabawne, jednak szybko pokazują nieco inny wymiar tego, co dzieje się z młodym pokoleniem w kontekście poszukiwania wymarzonego sposobu na życie i spokojnego realizowania swoich planów oraz zamierzeń osobistych, jak i zawodowych. W rezultacie eksplorowanie tych aspektów egzystencji z pozycji młodego człowieka wybrzmiewa w spektaklu dużo bardziej gorzko niż humorystycznie, co starszego widza stawia w równie kłopotliwej sytuacji jako obserwatora duchowych rozterek dzisiejszych nastolatków.
Od kilku lat bacznie przyglądam się reżyserskim pracom Anny Gryszkówny, która stara się wypracować swój własny rodzaj reżyserskiej strategii, co widać nie tylko w jej najlepszych spektaklach („Mężczyzna” wg Zapolskiej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie), ale i w tych nie do końca udanych, jak choćby „Reset” w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku czy Czechow na Woli.. Zawsze jednak są to przedstawienia koncepcyjnie przemyślane, do tego interesująco prowadzone w rysunku scenicznych postaci. Zapewne długoletnie doświadczenie Gryszkówny jako aktorki Teatru Narodowego i praca z wybitnymi reżyserami nie są tu bez znaczenia. W przedstawieniu „Nie piję, nie palę, chętnie zrobię z pani mamę” imponuje nie tylko sam pomysł, oparty na dość luźno powiązanym kolażu sekwencji dramatycznych scalanych muzyką. ale i pasja, temperament oraz ogromne zaangażowanie młodych aktorów. Widać, że bycie na scenie jest dla nich ogromną frajdą, co stanowi o autentyczności kreowanych postaci, których jest w tym scenariuszu niemało. Konfrontacja tego, o czym marzy pokolenie wchodzące w dorosłość, z tym, co oferuje im dzisiejsza rzeczywistość i zawrotne tempo życia nie gwarantujące żadnej przyszłości i możliwości stabilnego gospodarowania tym, co uda się zarobić na umowach śmieciowych, jest dotkliwą diagnozą coraz bardziej rozczarowanego, pogrążonego w samotności, desperacji i strachu, wyjałowionego z empatii społeczeństwa i jego frustracji.
Fot.: Rafał Meszka