Remigiusz Mróz: Chyłka. Kasacja. Czwarta Strona, Poznań 2015 – pisze Izabela Mikrut.
Jeśli ktoś chce się przekonać do książek Remigiusza Mroza (a nie przy każdym tytule będzie to miłość bezwarunkowa, czasami w ogóle zniechęcenie do całej twórczości), sięgnąć obowiązkowo musi po serię z Chyłką. Prawniczka słynąca z ciętego języka i niekonwencjonalnych metod działania jest nieustraszona i nie istnieją dla niej sprawy niemożliwe. Do tego Joanna Chyłka ma sporo wad i słabości, co będzie do niej nastrajać pozytywnie niedoskonałych wszelkiej maści odbiorców. Fakt, że nie stroni od alkoholu to jeden z najmniejszych kłopotów. Kordian Oryński, nowy aplikant w firmie Chyłki, ma wyjątkowe szczęście – albo wyjątkowego pecha. To właśnie na Chyłkę trafia, to ona pokieruje jego karierą. Zasady Chyłka ustala konkretne: ona jest Chyłką i tak należy się do niej zwracać. W samochodzie (ukochana iks piątka prawniczki) słucha się tej muzyki, którą ona lubi (żadne tam Wille Smithy). A Kordian zostaje przechrzczony na Zordona: tak właśnie Chyłka przekręca jego imię – i tak już pozostaje. Wszystko dzieje się w tempie ekspresowym i jest się z czego pośmiać, Remigiusz Mróz wprowadził do świadomości czytelników postać nietuzinkową i umożliwił – sobie – stworzenie bestsellerowej serii.
Relacja między Kordianem i jego zwierzchniczką zajmuje w powieści „Chyłka. Kasacja” czytelników o wiele bardziej niż sama intryga kryminalna. W owej intrydze syn lokalnego biznesmena zostaje skazany za zabicie dwóch osób. O jego zwichrowanej psychice poza podwójnym morderstwem ma świadczyć fakt, że przebywał z ofiarami w jednym mieszkaniu przez wiele dni, wytrzymując niewyobrażalny smród rozkładających się zwłok. Chyłka i Zordon mają podjąć się obrony sprawy, która wydaje się z góry przesądzona: trudno w ogóle wyobrazić sobie niewinność Piotra L., a co dopiero – wykazać ją w sądzie. Ale prawniczka uwielbia tego typu wyzwania. Szuka i drąży, żeby znaleźć punkt zaczepienia. Sam Piotr nie ułatwia pracy: podczas widzeń niespecjalnie trudzi się nawiązywaniem kontaktu, nie ma mowy o żadnych wyjaśnieniach. Tylko jego ojcu zależy na oczyszczeniu juniora z zarzutów. Chyłka i Zordon muszą zatem gromadzić materiały w sposób niekonwencjonalny, a czasami wręcz wykraczający poza standardy prawnicze. Jeśli do tego dodać pewną przygodę z narkotykami, sytuacja mocno się zaostrza. A ponieważ gangsterzy nie lubią, kiedy wchodzi im się w paradę, znajdą sposób na to, by pouczyć i ostrzec zbyt wścibskich prawników.
Remigiusz Mróz w tej książce cały czas podkręca tempo, próbuje zafundować czytelnikom zestaw scenek sensacyjnych i mrożących krew w żyłach – a do tego niebanalnych, jeśli weźmie się pod uwagę nieprzewidywalność Chyłki. Zderzenie charakterów – młodego przyzwyczajonego do korporacyjnych standardów Kordiana i tajfunu w postaci Chyłki to nieustające źródło komizmu – które sprawdza się bez zastrzeżeń. W tej książce Remigiusz Mróz pokazuje, co potrafi w dziedzinie kryminału i rozśmieszania czytelników – serią o Chyłce jest w stanie zdobyć publiczność nawet spoza odbiorców masowych: przekona do siebie i czytelników ceniących sobie bardziej ambitne rozwiązania literackie. Dowcip bardzo wyostrza tę opowieść.