Gabriel Garcia Marquez: Szarańcza. Muza SA, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
To pierwsza powieść Marqueza i to – nie tylko dla koneserów. Ta publikacja, bardzo krótka powieść o oryginalnej formie, przemyca ważne prawdy o emocjach ludzi oraz o konsekwencjach raz podjętych decyzji. W narracji – poszatkowanej, rozbitej na różne głosy – kryje się ogromny dramat i równie wielka tajemnica. W pewnym miejscu dochodzi do tragedii. Wiesza się lekarz. Nie był on przez lokalną społeczność akceptowany, zwłaszcza że przed laty odmówił – z niewiadomych bliżej względów – pomocy ludziom. Teraz umarł, z własnego wyboru, co w ludziach wyzwala absurdalną w obliczu kresu radość. Nikt nie żałuje doktora, co więcej – nikt nie chce nawet przyjść na jego pogrzeb.
Gdyby nie dziadek małego bohatera inicjującego zwierzenia, po śmierci lekarz pozostałby równie samotny jak za życia. Tyle że jego śmierć nie spotkała się z żadnym współczuciem. Stopniowo w tej relacji pojawia się coraz więcej zagadek. Najpierw mały chłopiec – znienacka wystrojony przez mamę jak na święto, po raz pierwszy zwolniony „bez powodu” ze szkoły. Z fascynacją właściwą tylko małym dzieciom przygląda się trupowi, w nieskończoność analizuje kolejne zmiany w ciele. Nie do końca wie, co się stało, ani dlaczego został przyprowadzony na pogrzeb obcego sobie człowieka. On może przedstawić tylko teraźniejszość, sytuację, w której lekarza żegna garstka ludzi. Nie wnika w motywy, skupia się na fizyczności, bo to coś, co nie wymknie się jego poznaniu. Chłopiec jest dociekliwy i spostrzegawczy, nie wyciąga wniosków, ale przekazuje bardzo plastyczne obserwacje, chwilami turpistyczne. Daje – w ramach konstrukcji powieści – solidną podbudowę do rozwijania historii. Już wiadomo, jaki jest stan obecny – ale istotne będzie to, co się zdarzyło w przeszłości – i kolejne wprowadzane do relacji postacie dlatego też dodają nowe szczegóły do tej sytuacji. Najpierw matka chłopca, która w pierwszej kolejności musi się wytłumaczyć z zabrania na pogrzeb dziecka. Później – dziadek bohatera, kolejny odpowiedzialny za zmuszenie rodziny do udziału w uroczystości. I tak z czasem sytuacja obrasta w kolejne interpretacje i dodatki, odsłania przed czytelnikami aspekty przeszłości. Chodzi o to, żeby odbiorcy pojęli, dlaczego nikt nie poważał doktora i dlaczego on sam podjął kiedyś brzemienną w dalekosiężne skutki decyzję.
Jest w tej książce kilka elementów, które od razu przyciągają. Pierwszy to wypełniona wieloma szczegółami, bardzo mięsista narracja. Chwilami odbiorcy będą się skupiać nie na tym, co autor mówi – a w jaki sposób. Dbałość o frazy to coś, co od razu przenosi tę historię z półki „pierwsza powieść” do klasyki literatury. Drugim motywem staje się umiejętne żonglowanie gatunkami: gdzieś tu pojawiają się schematy westernowe, trochę thrillera czy kryminału. Marquez w „Szarańczy” nie zalewa odbiorców potokiem słów: tu każde zdanie niesie ważne informacje i znaczenia. Może się czytelnikom podobać również pomysł konstrukcyjny – ta powieść w formie różni się od dzisiejszych produkcji rozrywkowych. A przecież ani na chwilę nie pozwala autor czytelnikom oderwać się od lektury. Siła tkwi w pomyśle – ale i w realizacji. Autor rozbudza ciekawość czytelników, proponuje im zestaw zagadek, które będzie rozwiązywać – temu trudno się oprzeć.
Szarańcza” to powieść pełna emocji i trochę bazująca na ludzkich lękach. Marquez wzbudza całą gamę uczuć, przede wszystkim jednak angażuje odbiorców w temat – wydawałoby się odległy kulturowo, a jednak uniwersalny.