Recenzje

Sny wirtualnych nocy

O spektaklu „Sen nocy letniej” Williama Shakespeare’a w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie pisze Piotr Gaszczyński.

Krzysztof Garbaczewski wraca do Starego Teatru, by zaprosić widzów do wspólnej podróży na granicy światów. Sen nocy letniej Williama Szekspira już w sam w sobie zawiera dychotomię rzeczywistości, w której jawa i sen przenikają się wzajemnie. W krakowskim spektaklu reżyser dodatkowo multiplikuje ten zabieg, wykorzystując w swojej pracy technologię VR.

Przedstawienie na scenie przy ulicy Jagiellońskiej można określić mianem biotechnologicznej wariacji na temat współżycia natury i człowieka. Oniryczna, wciągająca scenografia Aleksandry Wasilkowskiej (odpowiedzialnej również za fantazyjne kostiumy aktorów), zaprasza widzów w głąb królestwa roślin i grzybów – ryzosfery (warto zaznaczyć, że świetną podbudowę teoretyczną, ułatwiającą lepsze odczytanie i zrozumienie zabiegów użytych w przedstawieniu m.in.  związków sztuki i mikrobiologii, znajdziemy w  programie do Snu nocy letniej). Sceniczny las, traktowany jako swoista sieć złożona z wielu współistniejących i komunikujących się ze sobą organizmów, stanowi swego rodzaju odniesienie do współczesnego człowieka, oplecionego zewsząd światłowodami, oddającego część swojego istnienia maszynom (często nie do końca świadomie). Od co najmniej kilkudziesięciu lat, czy chcemy czy nie, w coraz większym stopniu uzależniamy się od cybernetyki. Jak nigdy wcześniej transhumanizm wydaje się być nie tylko filozoficzną teorią, ale spełniającą się przepowiednią.

Utwór Szekspira świetnie wpasowuje się w ten kontekst. Atmosfera fantastyczności scenicznego świata towarzyszy widzom od samego początku spektaklu. Gra świateł, ruchome elementy scenografii, sprawiają wrażenie organiczności przestrzeni gry. Wraz z rozwojem sytuacji (a trzeba zaznaczyć, że sama historia jest podana w bardzo klasyczny sposób zarówno pod względem tekstu, jak i akcji dramatu) płyniemy z bohaterami coraz głębiej, by ostatecznie wylądować jako obserwatorzy przebywających w wirtualnej rzeczywistości aktorów. Poprzez ekran zawieszony nad widownią możemy zobaczyć, gdzie swoimi umysłami przeniosły się poszczególne postacie dramatu. Tego typu zabieg ma swoją podstawową zaletę i wadę. In minus – przez to, że aktorzy stoją na scenie i grają w VR, sam spektakl staje się nieco statyczny a momentami nużący. In plus – dochodzi do bardzo ciekawego zaburzenia percepcji tradycyjnego odbioru sztuki. Czy możemy ocenić grę aktorską, jeśli bohater stoi na scenie a myślami (dosłownie!) jest gdzie indziej? Czy sami grający, nie mając przez większą część spektaklu bezpośredniego kontaktu z widzami, czują się w jakiś sposób odosobnieni? Czy grają oni czy ich awatary?

Ciekawą kwestią w Śnie nocy letniej Krzysztofa Garbaczewskiego jest sam wygląd elementów należących do świata wirtualnego. Zarówno wizualizacje towarzyszące Tytanii (Marta Ojrzyńska), wygląd elfów, jak i pazia, którego pożąda Oberon (Paweł Kruszelnicki) nawiązują do tradycji hinduistycznej. Byłoby to więc wejście na kolejny poziom przenikania się bytów, transcendencji, funkcjonującej na równo z tą linearną, wynikającą z akcji dramatu, jak i ekokrytyczną, tak pomysłowo ukazaną poprzez scenografię i kostiumy? W tradycji hinduistycznej awatar to inkarnacja, wcielenie bóstwa w istotę ludzką. Byłaby więc wirtualna rzeczywistość swego rodzaju współczesną wersją doktryny wisznuizmu?

Trzeba przyznać, że w całym tym filozoficzno-metafizycznym rozgałęzieniu reżyser porusza się bardzo sprawnie i pomysłowo. Sen nocy letniej jest intelektualną przygodą, otwierającą wiele drzwi do interpretacji i choć momentami można zgubić się w wielości rozpoczętych tropów, to generalnie w tym interdyscyplinarnym gąszczu, każdy odnajdzie swój indywidualny sen.

fot. Magda Hueckel

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,