Marta Matyszczak: Morderstwo w Hotelu Kattowitz. Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Róża Kwiatkowska jest nieco obrażona na Szymona Solańskiego, bo detektyw w filmowym iście stylu zepsuł jej ślub. Związek z Łukaszem Bólem rozpadł się, więc dziennikarka może dalej przeżywać kryzysy i wzloty emocjonalne wobec dawniej potajemnie ukochanego. A że tej parze bohaterów odbiorcy kibicują już po raz piąty – cieszy fakt, że Marta Matyszczak nie ustaje w wymyślaniu również obyczajowych wątków, którymi urozmaica swoje komedie kryminalne.
“Morderstwo w Hotelu Kattowitz” to kolejna przygoda, w której udział biorą szef jednoosobowej agencji detektywistycznej Solan (Szymon Solański), jego dzielna współpracownica (Róża) oraz trójnogi stary kundelek (Gucio). Kryminały pod psem Marty Matyszczak to niezawodny sposób na poprawę humoru, a do tego – szansa na poznanie Śląska. Tym razem autorka zabiera odbiorców na wyprawę po Katowicach, a wątków lokalnych wprowadza znacznie więcej niż w poprzednich tomach, jakby miała na celu zrecenzowanie dostępnych atrakcji, ocenę działań władz, rejestr topografii czy przedstawienie oferty kulturalnej. Katowice rzadko kiedy tak szczegółowo przedstawiane są w literaturze rozrywkowej – ale w serii Kryminał pod psem cała śląska aglomeracja może znaleźć ciekawe literackie odzwierciedlenie. Jednak nie tylko patriotyzm lokalny sprawia, że książki Marty Matyszczak są rozchwytywane. Ta autorka potrafi bowiem wymyślać niezłe intrygi, a do tego – rozśmieszać odbiorców non stop.
Narrację prowadzi albo trzecioosobowy narrator znający myśli i zachowania postaci, albo pies. Gucio ma detektywistycznego nosa i często widzi więcej niż jego pan, zresztą sam nieźle katalizuje akcję i wiele wypadków zyska wyjaśnienie dzięki jego pomysłom. Gucio, wzięty kiedyś ze schroniska, teraz mocno popisuje się ironicznym podejściem do codzienności. Jego opowieści bawią do łez, a do tego nie są infantylne – narracja z perspektywy zwierzęcia w tym wypadku znakomicie się sprawdza, zwłaszcza na zderzeniach nieudolności ludzi i wyjątkowości czworonoga. Szymon i Róża sami wiele by nie zdziałali, przynajmniej Gucio nie ma co do tego wątpliwości. Sprawa jest poważna: oto w Hotelu Kattowitz ginie piosenkarka pop, przez jednych uwielbiana, przez innych notorycznie mieszana z błotem i wyśmiewana – DJ Dzidzia. Wrogów DJ Dzidzia ma wielu, ale przez to zbyt łatwo jest zaaresztować niewłaściwego człowieka. Nic dziwnego, że Gucio angażuje się w śledztwo. Akcję kryminalną zamienia autorka momentami w komedię pomyłek, każe nieustannie bohaterom biegać za podejrzanymi postaciami, mieszkać w miejscu, w którym doszło do zbrodni, a nawet… tropić matkę Róży, Barbarę, która zachowuje się co najmniej nietypowo. Roi się w tej powieści od komicznych dalszoplanowych postaci (zwłaszcza dwóch menelikowatych pracowników pewnego teatru będzie przyciągać uwagę), a autorka opowiada kilka historii jednocześnie. Sprawa DJ Dzidzi to pretekst, żeby zainteresować się między innymi towarzyskimi zaszłościami Szymona, jego problemem hazardowym, wybrykami wybranka Barbary czy autopromocją vlogera. Tworzy Marta Matyszczak satyrę na charakterystyczne dla dzisiejszego świata zachowania i postawy, a wszystko umieszcza w mikroświatku Katowic. Precyzyjnie odwzorowuje drogi, jakie przemierzają bohaterowie, wsiada z nimi do odpowiednich tramwajów, odwiedza sklepy, opowiada, co widzą (a mieszkający na Śląsku mogą sobie to spokojnie sprawdzić z książką w ręce). Przypomina o zasługach dla miasta, ale i o “wpadkach” dość spektakularnych, przywołuje nazwiska związane z kulturą, wyśmiewa niektóre pomysły, inne chwali. W znacznie większym niż do tej pory stopniu bawi się tematyką lokalną i wychodzi jej to świetnie – a przy okazji jeszcze oswaja czytelników ze śląskimi zwrotami, bo jest ich w dialogach znacznie więcej niż w poprzednich powieściach. I to wszystko nie zamienia “Morderstwa w Hotelu Kattowitz” w nudny folder krajoznawczy, dalej jest tom wciągającą, wartką powieścią, przy której można się sporo pośmiać.