KILKA UWAG O TAK ZWANEJ POEZJI INSTAGRAMOWEJ
REFLEKSJE PO SPOTKANIU AUTORSKIM ZUZANNY DUDKIEWICZ – pisze Krystian Kajewski.
Błyskawiczna progresja! Poezja na Instagramie. Za darmo garść wierszy. Pierwszych z brzegu. Jak to drzewiej pisał Apollinaire (któż Go jeszcze pamięta?) dziś prawdziwą poezją są nagłówki w gazetach. Czasy się zmieniły na tyle, że dziś nikt już nawet gazet nie czyta i dlatego poezja zabłądziła na wspomniany Instagram.
Manifest nowej poezji niczego nie wnosi. Może oprócz przyznania się do bezradności. Dlatego młodzi poeci nie tylko niczego nie odkrywają, ale zapominają o tym, że ich poezja, poezyjka, jest bladym odblaskiem tego, co dawno temu w Ameryce wymyślili ich pradziadowie. Ameryki nie trzeba na nowo odkrywać. Nie należy jedna zapominać o jej istnieniu. To wszystko tylko metafory. W najnowszej poezji jest nie tylko w nie ubogo, ale i trudno o wyjście ponad dosłowne zrozumienie, co już z gruntu jest przecież antypoetyckie. Na szczęście w przypadku poezji Zuzanny Dudkiewicz tego dramatu nie ma. Więcej, jest nadspodziewanie dobrze. Czytaj: tradycyjnie.
Czego w poezji Dudkiewicz nie ma? Nie ma pretensjonalności, nadużywania modnych słów młodzieżowych. Nie ma silenia się na nowoczesność. Nie ma całej tej slamerskiej maniery. Nie ma też zbędnej ironii romantycznej, która najczęściej okazuje się zwykłą bezradnością poetycką. Nie ma także, niestety, jakiegoś silnego wewnętrznego głosu. Natomiast na tle poetyckiej produkcji na Instagarmie wygląda ta poezja w miarę obiecująco.
Można czytać od początku do końca, można też wertować i zawsze znajdzie się coś ciekawego. Tylko, że ta poezja, ta ciepła bułeczka z czekoladą, rozpływająca się w ustach, jest jedną z poezji wielu, kolejną słodką bułeczką z napisem, jakże prawdziwym: SZYMBORSKIEJ ZE MNIE NIE BĘDZIE… Cała ta sprawa ma oczywiście dwa stępione ostrza. Z jednej strony skromność autorki to oczywista zaleta. Z drugiej brak ambicji równania się z Cieniami Audena, skazuje tę poezyjkę na zapomnienie już w chwili jej pojawienia się na kartce papieru. Przepraszam, przejęzyczyłem się, na Instagramie.
I tak dalej, i tak dalej. Za witraża dziwnym szkłem pustych komnat kurz. Ogień zgasł. Słucham fragmentów czytanych przez autorkę, czytam te wiersze, żeby nie powiedzieć, instagramowe wierszydła – straszydła, z dobrą wolą, próbując zrozumieć fenomen ich popularności. I Eureka! Znalazłem. Klucz do zrozumienia nie tylko poezji Dudkiewicz, ale klucz do zrozumienia i fenomeny tej poezji instagramowej właśnie, która dzięki temu, że nie chce pamiętać o obciążeniu przeszłością, jest taką sobie nieznośną lekkością bytu, taką sprzedajną poezyjką, która jest sobie. I jest, jaka jest. I nie chce być ani głębsza ani mądrzejsza.
Ale Zuzanna Dudkiewicz powraca w swoich wierszach, chwilami, do tego, co tak zwana poezja współczesna, młodzieżowa, instagramowa, zdążyła już dawno temu zatracić. Do tego co w poezji jest najważniejsze, czyli do emocjonalnego przekazu. I mój surowy ton, który przebija z tej recenzji – relacji, chciałbym nieco w tym przypadku złagodzić, bo dostrzegam próbę, podjętą przez autorkę, jakiegoś jednak pójścia pod prąd, względem tych wszystkich tendencji odpoetyzowwania samej poezji.
Czy Płonięcie poezją jest dziś zakazane? Stara maksyma Rimbauda: Poeta skakać powinien przez ogień, wydaje się być zapomniana. A może nikt z młodych poetów o niej nie słyszał? Może nie znają Rimbauda w ogóle? A jeśli znają, to mają go za starego dziada, który jest nieaktualny, bo przecież nie żyje. Mam wrażenie, ze dzisiejsi poeci, w szczególności ci z Instagrama właśnie, zachowują się jakby żadnej poezji przed nimi było. Z lubością produkując wierszydła–straszydła, których nie można brać na poważnie. I cała ta poezja staje się poezyjką tylko. Jest malutka i nie ma żadnego znaczenia. Jakby jej w ogóle nie było. Nie ma w niej nic a nic. Banał urasta do rangi odkrycia wielokrotnie już wspominanej przeze mnie Ameryki.
POEZJA NA KOTURNACH
W latach 70. umarła poezja. Nie zmartwychwstała. Kolejne próby jej odrodzenia, zbudowania nowej poetyckiej świadomości, sprowadzają się do szumu fal. Każdy bawić się chce, każdy cieszyć się chce, zamiast płakać, więc i poezja, utraciwszy swoją głębię, staje się chorągwią powiewająca nad nami, która w zależności od kolejnych mód, zmienia tylko napis. Na tej aktualnie powiewającej banderze umieściłbym takie oto wyznanie;
DZIŚ PRAWDZIWYCH POETÓW JUŻ NIE MA.
ZOSTAŁEM CAŁKIEM SAM.
Albo:
POLSKA POEZJA NIE ISTNIEJE.
ISTNIEJE TYLKO POEZJA KREOLSKA.
Poezja z Pasją – rozmowa z Zuzanną Dudkiewicz – YouTube
fot. Alicja Kusek