Shen Fu: O upływającym życiu. Opowieść w sześciu rozdziałach. PIW, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Są takie publikacje, najczęściej zresztą dotykające tematyki małych ojczyzn lub życia w zgodzie z naturą z dala od wszelkich społecznych podziałów, na które co pewien czas wraca moda. Książka Shen Fu „O upływającym życiu. Opowieść w sześciu rozdziałach” idealnie wpisuje się w rytm opowieści lifestyle’owych. To arcydzieło literatury chińskiej, klasyka (autor urodził się w 1763 roku), która w ogóle się nie starzeje – książka chętnie komentowana, chociaż w Polsce dotąd nieznana. Na lekturę przygotowuje trochę przedmowa – tłumaczka bardzo stara się, żeby odbiorcy jeszcze przed przejściem do śledzenia tej niby-autobiograficznej relacji wczuli się w klimat i wiedzieli, na co zwracać uwagę. Jednak nawet nieznajomość kultury chińskiej nie będzie tutaj przeszkodą w cieszeniu się opowieścią. Ma to być „pochwała prostoty, życia bez pośpiechu i umiejętności cieszenia się pięknem drobiazgów czy ulotnej chwili” – i faktycznie takie stwierdzenie wystarczy, żeby odpowiednio nastroić do czytania.
Bohater-autor przedstawia się sam, relacjonuje swoje doświadczenia i dokonania, spowiada się z niedopatrzeń lub pomyłek, rejestruje przeżycia. Nie trzeba specjalnie sprawdzać zasad panujących w jego świecie, wszystko stanie się jasne z biegiem tekstu; czy chodzi o zasady zaręczyn (i poznawania się przyszłych małżonków), o tworzenie poezji czy o lokalne święta. Pozwala Shen Fu uczestniczyć w rodzinnym życiu, przyglądać się temu, jak układają się domowe relacje – niekoniecznie zrozumiałe dla czytelnika z Europy (motyw akceptowanych przez prawowitą żonę kochanek męża należy do bardziej ekstremalnych, ale przecież nawet same tematy do rozmowy zakochanych mogą wydawać się nienaturalne). Posiłki, spotkania, relacje z bliskimi, stosunki towarzyskie, ale też literatura – aspekty tworzenia – to podstawowe zagadnienia, które autor uwypukla w tekście i do których bardzo chętnie wraca. Wszystkie mają jedną wspólną cechę: dają wytchnienie od zmartwień. Nieważne, czy są wytworem wyobraźni czy też rejestrem prawdziwych zdarzeń – opisywane w taki sposób, w jaki robi to Shen Fu, przynoszą ukojenie. Rytm prozy, melodyjność narracji (tłumaczka bardzo mocno podkreśla fakt rozkoszowania się nawet nazwami własnymi – i tę możliwość zapewnia też odbiorcom), wyczulenie na brzmienia – to sprawia, że „O upływającym życiu” staje się książką niezwykłą. Można ją czytać dla sprawdzania, jak wyglądało życie w Chinach dawniej, zgodnie z tradycjami i bez pędu cywilizacyjnego. Można potraktować jako opowieść o minionej obyczajowości, utrwalanie zjawisk społecznych i ciekawostkę, można czerpać z tekstu Shen Fu wiedzę – ale równie dobrze można też po prostu zatopić się w świecie dziś nieznanym, odległym i egzotycznym. Da się bez trudu wskazać podobne opowieści z różnych stron świata, od razu przychodzi na myśl choćby polska literatura pamiętnikarska z minionych wieków, ale – nie tylko. W tym wypadku jednak mniej istotne stają się odnotowywane fakty, czytelnicy zwracać uwagę będą zwłaszcza na stronę formalną, na jakość opisów. Shen Fu rozkoszuje się nimi sam, tworzy tak, by czerpać przyjemność z samego pisania. To cenna umiejętność, bo nie popada przy tym w grafomańskie tony ani w przesadę, nie ma tu barokowego ozdabiania tekstu, jest za to idealny rytm fraz.
Żeby dopełnić całości, wydawnictwo zdecydowało się na ekskluzywną oprawę książki, specjalną pudełkową obwolutę. Niby nic, a jednak wzmacnia poczucie obcowania z czymś cennym. Odbiorcy do tej pozycji bez większego trudu się przekonają, wystarczy, że sięgną po dopracowaną pod każdym względem literaturę.