Recenzje

Sposób na stres

Sam Copeland: Charlie zmienia się w kurczaka. Media Rodzina, Poznań 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Piącha leży w szpitalu. Jest ciężko chory i rodzice bardzo się nim martwią. Nie mają nawet czasu na to, żeby zajmować się jego młodszym bratem; Charlie doskonale wie, że nie powinien dokładać im powodów do smutku. Zresztą sam przejmuje się Piąchą, którego czeka wielkie skanowanie głowy. Piącha swoją ksywkę ma od porywczości, każdemu i z każdego powodu jest gotów przywalić piąchą, ale ponieważ leży w szpitalu, wybacza mu się wszystko. Zwłaszcza że to dzieciak, który nadrabia miną i czasami, zupełnie niespodziewanie, zdradza się ze swoimi uczuciami. Piącha to dalszoplanowy bohater książki „Charlie zmienia się w kurczaka” – powraca co pewien czas i jest jedynym poważnym tematem, jaki porusza Sam Copeland. Co więcej – sposób naszkicowania jego sytuacji sprawia, że można autorowi wybaczyć niski humor i rozrywkę podporządkowaną masowym odbiorcom – niewymagającym i niechętnym myśleniu. Motyw Piąchy porządkuje świat na nowo, ale przez cały czas uwaga czytelników skupia się na wybrykach Charliego. Wybrykach, w dodatku, niezamierzonych.

Bo oto Charlie, chłopak, jakich wielu, niespecjalnie się wyróżniający, przeciętny – i do tego pozbawiony powieściowej charakterystyki, żeby odbiorcy mogli go sobie sami wyobrażać – odkrywa coś dziwnego. Co jakiś czas przemienia się w różne stworzenia: bywa pchłą i wężem, nigdy nie wiadomo, w co się zmieni i kto stanie się świadkiem jego metamorfozy. Z tego problemu zwierza się paczce przyjaciół i jedyna dziewczynka w gronie postanawia przeprowadzić doświadczenie naukowe. Odkrywa, że to stres jest odpowiedzialny za przemiany Charliego – żeby potwierdzić własne obserwacje, pakuje chłopca w wiele koszmarnie stresujących sytuacji (oczywiście – zabawnych dla odbiorców). Kiedy uzyskuje już pewność, co stoi za przeobrażaniem się w zwierzęta, może zająć się odpowiednim leczeniem. Czas nagli, bo już wkrótce Charlie, przebrany za smutnego ziemniaka, będzie musiał przed całą szkołą i w obecności największego wroga wykonać piosenkę. Jeśli to go nie zestresuje i nie doprowadzi do przeobrażenia w jakieś zwierzę… takiego planu nawet nie ma co rozważać.

Charlie przeżywa swoje problemy, rozśmieszając odbiorców do łez. Autor tak prowadzi narrację, by wydobyć z komicznych sytuacji jak najwięcej rubasznego humoru. Będzie tu śmiech nieakceptowany przez dorosłych – motyw gołego tyłka czy dłubania w nosie, ogólnie pojętej niegrzeczności – ale to nie dorosłym ma się przecież tom podobać, powinien trafić do dzieci, zwłaszcza do tych, które nie przepadają za czytaniem. I to autor ma szansę osiągnąć przez odrzucanie schematów (czy też przez realizowanie tego najbardziej „niegrzecznego”, dozwolonego za sprawą Koszmarnego Karolka i jego naśladowców – chociaż Sam Copeland rzecz jeszcze wyostrza).

Dzieje się tu dużo, dzieje się tu bezsensownie, wszystko podporządkowane jest komizmowi i dzieci będą bardzo dobrze się bawić, śledząc przygody Charliego. Sam autor bawi się znakomicie, grając sobie formą: wprowadza między innymi pytania od czytelników (i bardzo złośliwe na nie odpowiedzi) – pokazuje odbiorcom, że wyobraźnią można zdziałać bardzo dużo. Sprawdzi się szczególnie w oczach tych czytelników, którzy cenią sobie autorów niepedagogicznych.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,