„Uciechy staropolskie” według scenariusza Kazimierza Dejmka w reżyserii Jarosława Kiliana, Teatr Collegium Nobilium Akademii Teatralnej w Warszawie – pisze Anna Czajkowska.
W zeszłym roku na deskach Teatru Collegium Nobilium pojawił się spektakl nietypowy, przygotowany na podstawie „Żywota Józefa” Mikołaja Reja, w adaptacji i reżyserii Jarosława Gajewskiego, zapowiadający dłuższy cykl odwołujący się do dawnego teatru polskiego. Pracownia Dramatu Staropolskiego, gdzie powstała adaptacja owego oryginalnego dramatu polskiego z 1545 roku przygotowała kolejną inscenizację – „Uciechy staropolskie lepsze i pożyteczniejsze aniżeli z Bacchusem i Wenerą”. Misterium zabawne, ucieszne, rubaszne, ale z odrobiną goryczy reżyseruje Jarosław Kilian, korzystając ze scenariusza swego wspaniałego poprzednika – Kazimierza Dejmka. W ten sposób odpowiada na pytanie: czy literatura staropolska, z jej bogatym słownictwem, ciekawym paralelizmem leksykalnym, synonimią, wciąż może stanowić inspirację dla ludzi teatru? Twórcy „Uciech staropolskich” próbują przekonać współczesnego widza do dawnej krotochwili, pokazać, że w niezmienionej postaci nadal ma ona szansę bawić, a staropolszczyzna pozostaje nośną, zrozumiałą i ponadczasową.
Literatura staropolska w swym „sowizdrzalskim” nurcie, prowokacyjnie ośmieszająca ideały kultury wysokiej, jej demagogię i uporczywe moralizatorstwo, z krytycznym wizerunkiem obyczajów i moralności, choć mocno zakorzeniona w czasach jej współczesnych, brzmi zadziwiająco aktualnie. Parodia pojęć etycznych i estetycznych, drwina z ideologii, deprecjonowanie świata wartości społecznych, politycznych, obyczajowych oraz pozorów uznawanej moralności wydaje się całkiem „na czasie”. Ową błazeńską karykaturę, groteskową negację świetnie wydobywają twórcy spektaklu „Uciechy staropolskie”: reżyser, studenci, absolwenci i nauczyciele Akademii Teatralnej (uczestniczący w projekcie – „Pracownia staropolska”). W spektaklu Dejmka „Uciechy staropolskie lepsze i pożyteczniejsze aniżeli z Bacchusem i Wenerą”, hołdującym czystej staropolszczyźnie, bez zmian i uwspółcześnień, łączącym staropolskie tradycje i zabawę z myślą polityczną, pojawiło się osiem tekstów. W inscenizacji Jarosława Kiliana zobaczymy sześć: „Pater, magister et Filus”, „Kupiec z Śmiercią”, „Krotofila szewska”, „Nędza z Bidą z Polski idą”, „Krotofila piekarska” i „Sejm piekielny”. Reżyserowi zależało na spójności i płynności przedstawienia, w którym równie ważną rolę jak słowo mówione gra muzyka, opracowana przez Marię Pomianowską. To rzadka okazja, by usłyszeć na żywo fidele kolanowe, wspak, bębny, ney i duduk – równoprawnych bohaterów tego spektaklu. Muzycy, i ich imponujące instrumentarium, są cały czas obecni na scenie, a Karolina Hulbój, Wojciech Lubertowicz, Agnieszka Szwajgier pomagają w budowaniu klimatu widowiska, nadają dramaturgii melodyjny rytm. Podobnie pieśni (przygotowane również przez Marię Pomianowską), podążające za zaproponowaną przez autorów narracją, współgrają ze staropolskimi tekstami.
Satyra obyczajowa wierszem, pełna rubasznych figli, złośliwych psot, pisana staropolskim językiem brzmi znakomicie, a zrozumienie treści sztuki nie nastręcza żadnej trudności. Aktorzy, posługując się oryginalnym słowem, frazą sprzed wieków, doskonale radzą sobie z zawiłą składnią, nie gubiąc przy tym rytmiki wypowiedzi. I jakże miło słucha się staropolszczyzny w pełnej krasie! To język pełen żywotnej ekspresji, którą oddać można dzięki wypracowanej, wyćwiczonej i perfekcyjnej dykcji. Aktorzy eksponują niuanse, podkreślają dynamiczne powiedzenia, wręcz bawią się nimi, doskonale uwypuklając charakter postaci i sytuacji. W dawnej krotochwili odnajdujemy odbicie współczesności, a plebejskie tradycje, przekornie opozycyjne wobec walki „ze światem i ciałem” wcale nie wydają się odległe czy przebrzmiałe .
Jarosław Gajewski (inicjator Pracowni Staropolskiej) wykorzystuje swoje długoletnie doświadczenie sceniczne i świadomość głosu, by z wyczuciem, swobodą oraz aktorskim kunsztem kreować postacie ojczulka, kupca, piekarza, Lucyfera. Maciej Wierzbicki nieodmiennie bawi nas mimiką, gestem – w spektaklu gra kilka postaci, między innymi syna i szewca. Trudno powstrzymać śmiech, gdy wadzi się i układa ze sprytną żoną, pełną wigoru szewcową – w tej roli Joanna Halinowska. Równie udane, z życia wzięte, bardzo sowizdrzalskie są „persony”, w które wciela się Maciej Zuchowicz (szlachcica, magistra). Wspomnianym aktorom z powodzeniem dotrzymują kroku Krzysztof Godlewski, Natalia Stachyra w ludzkich i diabelskich rolach. Zmysłowe, niewybredne, z podtekstem erotycznym, dosmaczane obscenicznym humorem, czasem zwięzłe, innym razem rozbudowane monologi, dialogi, repliki bawią, śmieszą, ale nie tylko. Trudno nie zauważyć ironicznych, wręcz zjadliwych uwag wobec polityki i obyczajowości (jakże żywe, aktualne w „Sejmie piekielnym” albo „Nędza z Bidą z Polski idą”). Plebejska obyczajowość, sowizdrzalska humorystyka nie kłóci się wcale z elementami metafizycznymi. Kostucha zwana „Gołą”, czyli po prostu śmierć (bardzo dobra w tej roli Lidia Pronobis), cały czas towarzyszy poczynaniom bohaterów (najczęściej niecnym). Nieodłączny element ludowego światopoglądu – czarna, kobieca postać z kosą prawie nie znika ze sceny, uparcie przypominając o tym, co nieuniknione, ostateczne, nieodwracalne, a przy tym naturalne i bardzo ludzkie. Autorzy krotochwili traktują ją z szacunkiem, choć próbują oswoić żartem, groteskowym dowcipem. Dzięki temu pozaziemski element łączy się z pospolitą, przyziemną codziennością ludzkiej doli.
Obrazowa scenografia autorstwa Marka Chowańca oparta została na staropolskich drzeworytach z XVI, XVII i XVIII wieku (o czym informuje reżyser), które stanowią doskonałe tło dla ruchu scenicznego, pieśni oraz układów choreograficznych. Jej najważniejszym elementem pozostaje ogromny zegar – symbolicznie odmierzający ludzki czas – minuty, miesiące, nawet pory roku, wpisując każdy indywidualny żywot w krąg życia i śmierci. Kolejna część dekoracji, interesująca w swej konstrukcji drewniana machina teatralna wywodzi się z teatru barokowego i zapewnia spektaklowi mobilność – można ją wstawić do różnych przestrzeni, wykorzystać do realizacji kolejnych dramatów staropolskich.
Wielce kunsztowne, choć krótkie staropolskie komedyjki, pełne absurdu, figlarnych i rubasznych krotochwili, parodii i groteski, okraszone żywą muzyką towarzyszącą tańcom i piosenkom, z pewnością nie są jedynie archaiczną ciekawostką. Tkwi w nich wielki potencjał, dzięki któremu wciąż na nowo, językiem uciesznym i melodyjnym można opowiadać o kondycji ludzkiej.
Anna Czajkowska – pedagog, logopeda dyplomowany oraz trener terapii mowy. Absolwentka Pomagisterskiego Studium Logopedycznego Uniwersytetu Warszawskiego, a także Podyplomowych Studiów Polityki Wydawniczej Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z wydawnictwami edukacyjnymi (Nowa Era, Edgard) oraz portalem babyboom.pl, dziecisawazne.pl i e-literaci. Instruktor metody PILATES. Recenzje teatralne pisze od 2011 roku.