Recenzje

Strach i szyfr

Olivier Norek: Kod 93. Mando, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Policja kryminalna nie może obyć się bez trupów, nawet jeśli niektóre sprawy zamiatane są pod dywan i nie zostaje po nich ślad. Kapitan Coste, jak większość śledczych – po rodzinnej traumie, która nie pozwala mu teraz z nikim się wiązać ani do nikogo przyzwyczajać – prowadzi najtrudniejsze sprawy. Co prawda zdarza się, że wskazany przez niego do sekcji zwłok trup nagle ożywa i ucieka spod skalpela, a zwęglona ofiara przebywa w otoczeniu, w którym ogień nie zniszczył absolutnie niczego, ale to dla Coste’a rodzaj wyzwań, jakie lubi i z jakimi sobie bez trudu radzi. „Kod 93”, powieść, którą proponuje czytelnikom Olivier Norek, jest typowym kryminałem – ze wszystkimi wyznacznikami gatunku, specyficznym czarnym humorem i wyrazistymi postaciami. Sporo tu bohaterów, którzy mają coś do powiedzenia, sporo zagadek do rozwiązania – i sporo niebezpieczeństw, co oczywiste. Na razie Coste obraca się wśród „standardowych” trupów, ale śledztwo zaprowadzi go do ekskluzywnego klubu dla panów, w którym każde żądanie będzie spełnione…

Jeden aspekt tomu to zbiór śledztw rozmaitego gatunku. Morderstwa łączą się ze sobą, każde jest tropem do następnej zagadki, stopniowo odsłania się nie tylko tożsamość zabójcy, ale i jego motywacje – to, co najważniejsze w opowieści. Bohaterowie nie boją się działać, nie polegają wyłącznie na przesłuchiwaniu świadków i metodzie dedukcji: czasami muszą ruszyć w teren, znaleźć sobie kogoś, kto będzie miał ważne dla nich informacje, wymyślić, jak z nim rozmawiać, żeby nie zamknął się w sobie – tu trzeba znać sztuczki psychologiczne, wiedzieć, jak nawiązywać kontakt i odczytywać ślady niezwiązane z przestępstwami. Przy zbrodniach nie ma miejsca na wahania i błędy, policjanci muszą być zdecydowani. Ale przecież są tylko ludźmi, w dodatku – przestępca zdecydowanie ich wyprzedza. Olivier Norek w intrydze kryminalnej nie proponuje niczego nowego, w ogóle w ramach kryminału trzyma się wyznaczników gatunku. Celuje w opowieść mroczną, stara się przytłoczyć odbiorców nadmiarem okrucieństwa, pokazać jak najciemniejsze strony ludzkiej psychiki i zmusić do strachu. Dość długo nie wychodzi na jaw, czym właściwie jest tytułowy kod 93, to również dla odbiorców rodzaj niespodzianki. Ale zanim do tego dojdzie…

Mógłby Norek poprzestać na warstwie kryminalnej, skoro w niej czuje się najpewniej – mnoży zbrodnie i różnicuje okoliczności ich wykrycia. Jednak wzbogaca jeszcze opowieść o wątki obyczajowe i relacje interpersonalne. Przede wszystkim do ekipy Coste’a dochodzi nowa policjantka, posturą i sposobem bycia wykluczająca jakiekolwiek romanse. „Nowa” jest mistrzynią w strzelaniu, nieprzypadkowo od razu dorabia się ksywy Calamity; urozmaica policjantom codzienność i ma swoje sekrety. Nie mówi zbyt wiele, zresztą przez pierwsze trzy miesiące ma przede wszystkim słuchać i starać się dopasować do ekipy – ale budzi sympatię. Poza tym autor przygląda się kiełkującemu nad zwłokami uczuciu: Coste chciałby być może umówić się z lekarką sądową, ale brakuje mu odwagi i umiejętności pokonania złych wspomnień. Flirt z kostnicy to element humoru, który autor w powieści stosuje całkiem nieźle. Wprowadza też scenki, które urozmaicają śledztwo, do takich bez wątpienia należy elektroniczna niania w domu pewnej staruszki. „Kod 93” zatem momentami może się podobać i ze względu na budowanie sfery poza śledztwem. Jednak nie ulega wątpliwości, że jest to kryminał bardzo typowy, nie znajdzie się w nim nic przełomowego.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,