Recenzje

Studium toksycznej rodziny

O spektaklu „Cudzoziemka” na podstawie powieści Marii Kuncewiczowej w reż. Katarzyny Minkowskiej z Teatru Polskiego w Poznaniu w Teatrze Telewizji pisze Krzysztof Krzak.

Niedawno usłyszałem od kogoś, że w sztuce nie chodzi o podobanie się, a o emocje. Tych z całą pewnością nie zabrakło w telewizyjnej wersji „Cudzoziemki” zrealizowanej na podstawie powieści Marii Kuncewiczowej przez Katarzynę Minkowską w Teatrze Polskim w Poznaniu w 2021 roku, a pokazanej w Teatrze Telewizji 20 maja 2024 roku.

Telewizyjna realizacja, a ściślej rzecz ujmując samo nagranie spektaklu trwało trzy dni i okazało się godnym najwyższego uznania dokonaniem ekipy TVP 3 Poznań pod kierunkiem realizatora Józefa Kowalewskiego. Wyobrażam sobie, iż było to przedsięwzięcie mocno karkołomne, zważywszy na fakt, iż poza aktorami w przedstawieniu biorą udział widzowie, nie pełniący bynajmniej funkcji jedynie „dekoracyjnej” – wśród nich pojawiają się bowiem bohaterowie spektaklu, a główna bohaterka kilkukrotnie podejmuje próbę werbalnego kontaktu z widownią. Ale to mistrzowskie przeniesienie spektaklu z żywego teatru na ekran telewizyjny to nie jedyny atut „Cudzoziemki” z Teatru Polskiego w Poznaniu.

Bardzo interesujący jest pomysł adaptacji tej najpopularniejszej powieści Marii Kuncewiczowej, której dokonali Katarzyna Minkowska i Tomasz Walesiak, pełniący również funkcję dramaturga. Otóż zapraszają oni widzów i członków rodziny Róży, Eweliny Żabczyńskiej, na jej pogrzeb. Scenografia (Katarzyna Minkowska i Łukasz Mleczak) przedstawia zakład pogrzebowy, w którym za chwilę ma się rozpocząć ceremonia pożegnania zmarłej. Na katafalku znajdują się jej zwłoki, wokół gromadzą się żałobnicy, w tym pełniąca funkcję mistrza ceremonii Inez Kwiatkowska (Barbara Krasińska), obecna partnerka wdowca, Adama (bardzo dobra, zagrana w niezwykle prawdziwy sposób rola Andrzeja Szubskiego). Na pogrzebie pojawia się też sama Róża (genialna, wielobarwna rola Alony Szostak); opowiada ona swoją historię od urodzin w rosyjskim Taganrogu poprzez przyjazd do Białegostoku, a następnie do Warszawy. W jej wyznaniach dominuje dojmujące poczucie wyobcowania: w Rosji nazywana była „Poliaczką”, a w Polsce „ruską” bądź „kacapką”. Wszędzie była cudzoziemką. Róża nie doznała też spełnienia jako artystka, co później próbuje sobie powetować usiłując za wszelką cenę zrobić ze swej córki Marty (poruszająca rola Moniki Roszko) wielką śpiewaczkę, niekoniecznie zgodnie z wolą dziewczyny. Żabczyńska nie kocha też męża, wręcz nim pogardza; cieplejsze uczucia żywi jedynie do syna Władysia (Michał Sikorski), może dlatego, że kobieta wierzy (a może tylko sobie wmawia), iż jest on owocem związku z jej młodzieńczą miłością, Michałem Bądskim (Michał Kaleta). Po oficjalnej części pogrzebu rozpoczyna się swoista wiwisekcja rodziny Żabczyńskich.

Z wypowiedzi poszczególnych postaci wyłania się obraz nieboszczki, jako osoby niezwykle władczej, apodyktycznej, nie znoszącej sprzeciwu, układającej życie członków rodziny według własnych pomysłów, nie liczącej się z pragnieniami i uczuciami innych. To przez nią cała rodzina staje się stadłem toksycznym, gdzie każdy właściwie jest obcy wobec innych: brat wobec siostry, ojciec wobec dzieci, dzieci w stosunku do matki;  buzują między nimi skrywane negatywne uczucia, zapiekłe żale i niedopowiedzenia. Tylko Michał potrafił wyzwolić się spod tej destrukcyjnej dominacji złych emocji, tylko on potrafił „wstać i wyjść”, gdy zauważył, że atmosfera wokół zaczyna się stawać coraz bardziej dusząca. I to on podpowiada córce Róży, jak ocalić siebie i swoich najbliższych. Jest szansa, że z podpowiedzi skorzysta, o czym świadczy jej rozmowa z mężem Pawłem (Mariusz Adamski).

Dramat tej rodziny bardzo wiarygodnie, głęboko poruszająco pokazują wszyscy aktorzy zaproszeni do współpracy przez Katarzynę Minkowską (poza wymienionymi obsadę dopełnia Kornelia Trawkowska jako Jadwiga, żona Władysia, trochę przerysowanego w ujęciu Sikorskiego). Natomiast fakt przeniesienia przez adaptatorów akcji w czasy nam współczesne i użycie atrybutów naszego „tu i teraz” (skype, smartfon) uświadamia odbiorcom, że i nasze czasy, nasze rodziny nie są wolne od różnego rodzaju patologii, niekoniecznie tych związanych z wszelkiego rodzaju nałogami. Że dramat może się rozgrywać w zaciszu tak zwanego normalnego domu.

„Cudzoziemka” Katarzyny Minkowskiej to przykład wartościowego teatru psychologicznego. Myślę, że w celu oddziaływania na widzów zbyteczne były projekcje video, tak panoszące się od jakiegoś czasu we współczesnym teatrze. Natomiast pomysłem bardzo dobrym było zaangażowanie Orkiestry Antraktowej Teatru Polskiego w Poznaniu pod dyrekcją Adama Domurata, grającej na żywo, podkreślającej emocje bohaterów i współtworzącej klimat spektaklu muzyką Wojciecha Frycza. Należy też docenić ciekawą choreografię ułożoną przez Anetę Jankowską.

Fot. Waldemar Kompała/TVP

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , , ,