Mysi Domek. Sam i Julia. Pobawmy się. Media Rodzina, Poznań 2019; Mysi Domek. Sam i Julia. Urodziny. Media Rodzina, Poznań 2019 – pisze Izabela Mikrut.
O tym, że Mysi Domek zachwyca, wiedzą nie tylko dzieci: to, co stworzyła Karina Schaapman, zasługuje na najwyższy podziw. Z kartonowych pudeł i wyobraźni plastyczka wyczarowała prawdziwy świat dla mysich (włóczkowo-filcowych) bohaterów. Historyjki z Samem i Julią w rolach głównych ilustrowane są zdjęciami z „codzienności” postaci, a więc każdy może do Mysiego Domku zajrzeć i podziwiać jego rozwiązania konstrukcyjne, architektoniczne oraz te dotyczące wystroju wnętrz. Wszystko zostało tu dopieszczone, zadbane w każdym detalu – dlatego też książeczki z serii Mysi Domek, chociaż w wersji kartonowej nierozbudowane fabularnie, cieszą się ogromną popularnością na całym świecie. Nic dziwnego, wydawca zapewnia wszystkim powrót do dziecięcych marzeń i zabaw.
W kartonowym podcyklu pojawiły się na rynku teraz dwie pozycje: „Pobawmy się” oraz „Urodziny”. W obu przypadkach odnoszą się do tematów, które przyciągną maluchy. W „Pobawmy się” Sam i Julia testują różne formy rozrywek: sprawdzają, czy przyjemnie jest jeździć na hulajnodze, huśtać się, albo grać w gry planszowe; w ramach drobnych (kilkuzdaniowych) opowiastek pojawiają się jeszcze kolejne formy spędzania czasu z bliskimi, dzieci mogą je wypróbować w chwili, kiedy zamierzają zacząć narzekać na nudę. „Pobawmy się” to zestaw drobnych wzmianek na temat różnych zabaw – a zarazem podpowiedź, jakie zachowania od bohaterów da się łatwo przejąć i przeszczepić do własnych zajęć. Być może któraś podpowiedź akurat okaże się dla dzieci wartościowa, albo po prostu przypomni, co łatwo polubić. Sam i Julia zachowują się jak mali odbiorcy książeczki, nie proponują mysich zabaw – bo też i nie o to chodzi, a o imitowanie zwyczajności. Z kolei w „Urodzinach” bohaterowie pracują nad uświetnieniem pierwszych urodzin kuzynki, Zosi. Doskonale się przy tym bawią: tworzą papierowe ozdoby, biorą udział w pieczeniu ciasta, kupują prezent, a później przychodzą w odwiedziny do kuzynki. Oba zagadnienia przyciągną maluchy i pozwolą im z zainteresowaniem śledzić drobne wyczyny myszek – zwłaszcza że to zachowania i postawy znane dzieciom z własnych doświadczeń.
Ale w Mysim Domku najważniejsza jest możliwość oglądania zdjęć. Każda rozkładówka składa się w trzech czwartych z obrazu: są tam myszki upozowane jakby były przez fotografa uchwycone w trakcie wykonywania różnych czynności, przez co wyglądają jeszcze bardziej prawdziwie (prawdziwość oczywiście podkreśla również sam fakt zdjęć a nie rysunków!), dla maluchów to prawdopodobnie one będą najatrakcyjniejszym punktem fotografii. Jednak kiedy już każdy mały odbiorca prześledzi zachowania myszek i treść historyjek (zminimalizowanych), zacznie przyglądać się otoczeniu bohaterów. A tu prawdopodobnie również rodzice dzieci zaczną wpadać w zachwyt nad pomysłami: imponujące są wykończenia mebelków i samych przestrzeni (wytarte z farby schody, nierówno położone kafelki), kontrolowany bałagan w każdym z pomieszczeń, porozrzucane wszędzie przedmioty codziennego użytku (książki, zabawki, ale też na przykład cały asortyment sklepu z tekstyliami). Twórcy dbają o pełne uzasadnienie motywów z historyjki: jeśli myszki zastanawiają się nad rozrywkami, na wieszaku (zrobionym z haftki!) będzie wisieć sznurkowa skakanka, jeśli przygotowują ciasto (w kapslu jako foremce), na stole pojawią się jabłka – pokrojone, częściowo obrane, wydrążone. Takich detali jest tu mnóstwo, a znajdowanie ich na kolejnych obrazkach gwarantuje przyjemność dla odbiorców w każdym wieku. Na tym zresztą polega czar Mysiego Domku: każdy, kto marzył kiedyś o stworzeniu takiego mikroświata, może teraz docenić pomysł i realizację – oraz kolejne pozycje rozrastającej się serii.