Recenzje

Świadectwo

Grzegorz Polakiewicz: Żyje się tylko raz. Znak, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Do szerokiego grona odbiorców niezbyt często docierają tego typu publikacje, ale Grzegorz Polakiewicz grono fanów już sobie zbudował, a ponadto – przyda mu się tego rodzaju wizytówka, jeśli będzie chciał dalej w oszałamiającym tempie nawiązywać wartościowe znajomości. „Żyje się tylko raz” to opowieść mocno przesycona kwestią wiary i świadectwami tej wiary, autor mniej zajmuje się własnymi podróżami i spotkaniami, które go zmieniły, bardziej – rolą modlitwy i obecnością w swojej egzystencji duchownych. Nie jest przy tym zbyt dobrym narratorem, chociaż w katolickich spotkaniach motywacyjnych mógłby zrobić furorę. Wydaje się, że zależy mu na tym, żeby nawracać innych – i jeśli wiele razy słyszał, że jego życie nadaje się na książkę, to niekoniecznie z tego powodu, bo faktycznie dla masowych odbiorców ciekawsze będzie to, co dzieje się poza sygnałami obecności Boga.

W pewnym momencie opowieści Grzegorz Polakiewicz zżyma się na to, że jest na trasie swojej „pielgrzymki” traktowany jak miś z Zakopanego, człowiek, z którym każdy się fotografuje – tylko tak, żeby było widać jego – autora książki – nogę po amputacji. Ale też to staje się jednym z wyróżników i historii, i narratora. „Grzegorz nóżka”, jak prześmiewczo nazywają go ci koledzy, którzy nie lubią się rozczulać i wzruszać, zwraca na siebie uwagę determinacją i dążeniem do celu w każdych okolicznościach. W tej opowieści na pierwszym planie stawia swoją wiarę, własne doświadczenia nieco – niepotrzebnie skromnie – ukrywa w tle, trzeba się wczytywać w tom, żeby wydobyć autobiograficzne znaczenia. Opowie o tym, co się stało, ale ważniejsze staje się – czego dzięki temu dokonuje. I tak Grzegorz Polakiewicz, który wiele razy musiał weryfikować życiowe plany (za każdym razem upatrując opieki Opatrzności), cechuje się tym, co zostanie drugim wyróżnikiem tomu: niezłomną radością i apetytem na życie. Dla autora nie ma rzeczy niemożliwych, nie ma też złych emocji. Przeświadczenie, że każdy człowiek ma dobre intencje, że wartościowi są ludzie spotykani na szlaku, ale też bezdomni, że z każdym trzeba porozmawiać, każdego pocieszyć albo dostarczyć mu tego, czego akurat potrzebuje – Polakiewicz zmienia świat po kawałeczku. Życzliwy i dobry, uśmiechnięty i optymistycznie nastawiony – uczy dyskretnie (własnym przykładem), jak radzić sobie z przeciwnościami losu. Nie będzie w tej książce postawy „mam gorzej, więc ty nie masz prawa do narzekania”, za to entuzjazmem można by się zarazić. Parę osób ten autor może zainspirować – nie tyle do wiary i do szukania swojego miejsca w kościołach, ale do realizowania własnych marzeń bez względu na codzienne przeszkody.

Składa się książka z wyznań o Bogu i opowieści z podróży – wypraw, które zawsze w jakiejś intencji autor odbywa – a do tego ze spotkań, które zmieniają jego życie i życie rozmówców. Do tego dokładane są drobne portrety Polakiewicza tworzone przez jego sławnych znajomych, czasami anegdoty (bardzo dobrze, że przełamuje się patos i rozmodlenie motywem wspólnego upijania się, „świętość” do końca byłaby nie do zniesienia). Jest to zatem publikacja specyficzna i nie każdego przekona, jednak znajdzie swoje miejsce na rynku. Urozmaici wszelkiego rodzaju poradniki samorozwoju i teksty motywacyjne, przypomni, co w życiu może być naprawdę ważne, a co stanowi niepotrzebny rozpraszacz. Jeśli ktoś ma uczulenie na tony kaznodziejskie, parę razy zechce tę publikację odłożyć – ale warto ją doczytać do końca, chociaż w rytmie zmienia się niewiele.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,