Katarzyna Kozłowska: Feluś i Gucio poznają emocje. Nasza Księgarnia, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
„Feluś i Gucio poznają emocje” to książka, która bardzo przyda się przedszkolakom – nie po raz pierwszy spotykają się oni z tymi bohaterami (kilkulatkiem i jego ulubionym pluszowym misiem), dowiedzą się natomiast od Katarzyny Kozłowskiej oraz od Marianny Schoett, czym jest to, co przeżywają – być może po raz pierwszy świadomie.
Pomysł na tomik jest prosty: to duży picture book z kartonowymi stronami. Każda rozkładówka odnosi się do jednej emocji albo stanu uczuciowego – jest tu między innymi radość, strach, przyjaźń, zazdrość, zniecierpliwienie, złość, duma – i wiele innych. Wielkoformatowe rysunki prezentują scenkę z życia Felusia i Gucia (i to scenka znana z autopsji również odbiorcom: bo każde dziecko chodzi do przedszkola, czasami musi odwiedzić lekarza – nieważne, jak bardzo się tego boi – a innym razem wybiera się z rodzicami na spacer). Do tego obrazka dodawane są jeszcze mniejsze – tak, żeby przedstawić inny prawdopodobny kontekst na rozwinięcie się konkretnej emocji i na wystąpienie jakiegoś uczucia. Tak na przykład zawstydzenie może pojawić się podczas wielkiego przyjęcia dorosłych – albo kiedy trzeba będzie wystąpić przed innymi na scenie. Za każdym razem inne są motywacje postaci i okoliczności, w jakich dochodzi do pojawienia się konkretnych emocji – ale dzieci, nawet te najmłodsze, już zrozumieją bez dodatkowych wyjaśnień, co przedstawiają rysunki (wystarczy wyobrazić sobie malucha, który bardzo chce pokazać pani namalowany przez siebie obrazek, ale pani zajęta jest akurat dziełami innych przedszkolaków – to idealne uchwycenie zniecierpliwienia). Ilustracje Marianny Schoett pełnią zatem ważną rolę: zamieniają nieuchwytną emocję w sytuację z życia wziętą, a przez to dla najmłodszych czytelną. Katarzyna Kozłowska natomiast stara się przedstawić emocję w słownej definicji, krótkiej (jednoakapitowej) i prostej. Tu nie będzie już pisać o konkretach – prawdopodobnie po to, żeby nie odwracać uwagi dzieci i żeby nie narzucać im interpretacji w razie gdyby akurat nie podzielały stanów bohaterów. Co się odczuwa, jak się odczuwa i kiedy – to wystarczy, żeby zbudować u dzieci przekonanie, że autorka doskonale je rozumie. Kozłowska nie musi powielać informacji z grafiki – wystarczy, że trafia w sedno przez komentarze. To wzbudzi zaufanie maluchów.
A Gucio? Gucio pełni ważną rolę. Każdy rozdział – opowieść o emocji – kończy się pytaniem kierowanym do maskotki. Ma ona zastanowić się nad daną emocją i dookreślić – podać jej kolor, czasem – porównać do rośliny, określić ciężar… Za każdym razem takie doprecyzowanie może uruchomić wyobraźnię malucha, który zacznie sobie dopowiadać wyjaśnienia pluszaka – ale też pomoże dorosłym skontrolować, czy wszystko dla dziecka jest jasne i czy udało mu się zgłębić temat. „Feluś i Gucio poznają emocje” to książka, w której do czytania może i jest niewiele – ale mnóstwo do opowiadania, a jeszcze więcej – do przemyślenia. Warto podsunąć taką lekturę maluchom, przedstawić im przygody sympatycznego przedszkolaka i wspólnie z dzieckiem zastanowić się nad charakterystycznymi emocjami. To, co dla dorosłych przeważnie oczywiste i niewymagające refleksji, dla kilkulatka może być jeszcze tajemnicą. Po tej książce nie musi.