Maja Lunde: Strażniczka Słońca. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021 – pisze Izabela Mikrut.
Piękną baśń proponuje wyczulona na problemy świata przyrody i kwestie ochrony środowiska Maja Lunde, a to, co ona czaruje słowem, Lisa Aisato uzewnętrznia w znakomitych grafikach. Tom „Strażniczka Słońca” jest wielkoformatową publikacją dla odbiorców bez względu na wiek. Zachwyci wszystkich – chociaż też przerazi momentami kierunkiem przygody bohaterki.
Mała dziewczynka, która nie zaznała w domu czułości od starego dziadka, postanawia odkryć tajemnicę. W krainie, w której panuje mrok i przeważnie pada deszcz, nie ma mowy o możliwości uprawiania warzyw i owoców. Słońce dawno zostało uwięzione, teraz można tylko pomarzyć o tym, co kiedyś było oczywistością. Jednak co kilka dni dziadek udaje się do swojej zapuszczonej szklarni i wraca stamtąd z koszem wypełnionym darami natury. Lilia, jego wnuczka, pewnego dnia podąża za nim i odkrywa, że nic w szklarni nie miało szans urosnąć. Pojawia się zatem pytanie, skąd dziadek bierze warzywa i owoce – i czego nie chce zdradzić dziecku. Lilia w swojej wyprawie trafia do pięknej i słonecznej krainy, prawdziwego raju, w którym poznaje Chłopca. Nie może pojąć, dlaczego w jej świecie dzieci cierpią: są słabe, chude i niedożywione, bez przerwy mokną i nie mogą zaznać spokoju, a Chłopiec ma pod dostatkiem wszystkiego. Jednak w tej krainie, nawet jeśli spędzać będzie tylko kilka chwil pod nieobecność dziadka, Lilia może nabrać sił. Karmiona do woli pełnymi witamin owocami, zdrowieje w oczach. Już wkrótce będzie musiała przyznać się do tego, co zrobiła. Wtedy pozna historię swojej rodziny oraz dowie się, dlaczego Strażniczka Słońca zdecydowała się na radykalny krok.
Jest ten tom piękną baśnią z fabułą nadającą się na scenariusz filmu familijnego. Maja Lunde buduje zestaw zagadek i niespodzianek dla czytelników, pozwala im domyślać się, jakie relacje łączą bohaterów i dlaczego nikt nie zaznaje spokoju przy zamkniętym za bramą słońcu. Zyskuje też przestrzeń do rozważań na temat manipulowania przyrodą: każdy może chcieć podporządkować sobie słońce, ale z takiego zachowania nic dobrego wyniknąć nie może. Przejście od ciągłego deszczu do palącej suszy też nie napawa optymizmem: regulacje wprowadzane przez ludzi są do niczego. Lilia musi jeszcze odkryć parę tajemnic rodzinnych, żeby wiedzieć, jak postąpić. Może liczyć tylko na siebie – zwłaszcza w najtrudniejszym starciu.
„Strażniczka Słońca” to także książka do oglądania. Lisa Aisato zadbała tutaj o grafiki imponujące, zbliżone detalami do fotografii. Na uwagę zasługuje jednak nie tyle umiejętność odwzorowywania ludzkich sylwetek (chociaż w mniejszym stopniu twarzy), co gra kolorami. Wyraźnie dzieli ilustratorka książkę na dwa światy – w deszczowym panuje mrok i chłód, używane są niebieskie i zimne barwy. W słonecznym króluje zieleń, przynajmniej dopóki nie pojawi się nowe niebezpieczeństwo. Z każdą przewracaną stroną widać, do jakiego świata autorka zaprasza – a rozwiązania w dziedzinie koloru i światła mogą się spodobać oglądającym ten tom. Albumowa publikacja nie tylko dostarcza rozrywki: prowokuje do przemyśleń i sprawia, że „Strażniczka Słońca” zapada w pamięć. Wywołuje ta książka sporo wzruszeń i jest przygotowana tak, by zwracać uwagę czytelników na kwestie związane z ochroną środowiska – a do tego nie odchodzi od baśniowych scenariuszy z klasyki. Maja Lunde wykazała się tu odwagą w kreowaniu akcji, Lisa Aisato znakomicie uzupełniła jej pomysły.