Recenzje

Świr nasz codzienny

O spektaklu „Dzień świra” Marka Koterskiego w reżyserii Piotra Ratajczaka w Teatrze Ateneum w Warszawie pisze Anna Czajkowska.

Marek Koterski, znakomity pisarz i dramaturg, ponadto scenarzysta i reżyser filmowy oraz teatralny, większość swoich tekstów pisał dla teatru – wymienię tylko w miarę nowy monodram „Nie lubię pana Panie Fellini” i starszy – „Nienawidzę” oraz inne – „Dom wariatów, „Życie wewnętrzne” i „Dzień świra”, sfilmowany w roku 2002 (w tym roku mija 20 lat od jego premiery). Koterski jako polonista z wykształcenia swobodnie posługuje się charakterystycznym trzynastozgłoskowcem, idealnie brzmiącym na scenie, kreśli pełnokrwiste postaci, buduje napięcie i przewiduje ruch sceniczny. Nic dziwnego, że reżyserzy sięgają po scenariusz jego komediodramatu, a „Dzień świra” pojawia się w teatrach od kilkunastu lat.

Oczywiście porównania z kultowym filmem w reżyserii autora, ze znakomitym, niezapomnianym Markiem Kondratem w roli inteligenta Adama Miauczyńskiego są nieuniknione, a jednak Piotr Ratajczak kolejny raz podejmuje wyzwanie, tym razem realizując „Dzień świra” w Teatrze Ateneum (w czerwcu 2007 roku pokazał swoją adaptację sztuki w Teatrze Współczesnym w Szczecinie). I wcale nie powiela pomysłów sprzed lat. Ratajczak wierząc w uniwersalność i ponadczasowość postaci zgorzkniałego i znerwicowanego polonisty udowadnia, że zmagania przeciętnego, pospolitego inteligenta z polską codziennością prowadzą do dziwnie bliskich i znanych nam konfliktów wewnętrznych i naszych małych (często tylko pomyślanych, życzeniowych) bitew z sąsiadem. Mimo upływu kolejnych dekad zgorzkniały Adaś Miauczyński – postać tragiczna i zarazem komiczna – wciąż dobrze się w Polaku miewa. Jak w krzywym zwierciadle niejeden widz zobaczy w portrecie bohatera odbicie własnych frustracji i niespełnień. I nie łudźmy się, że dotyczy to tylko męskiej części społeczeństwa. Kobiety – co mocno uwypukla interpretacja Ratajczaka – także odnajdują swe egzystencjalne frustracje, fobie i negatywne cechy w Adasiu.

Historię Adama Miauczyńskiego zna większość widzów, a nawet jeśli nie, spektakl został tak przygotowany, by każdy, nie tylko wielbiciele Koterskiego, dostrzegł wyjątkowość monologów, odczuł sens i przesłanie tekstu. Postać rozbita na klony, wcielenia czy też zwielokrotnione odbicia i odzwierciedlenia lęków, zniechęceń, frustracji społecznych i osobistych mocno intryguje, śmieszy i jednocześnie przeraża (skoro śmiejemy się „po gogolowsku” – z samych siebie). Na scenie pojawia się sześciu aktorów – trzy kobiety: Ewa Telega, Milena Suszyńska, Magdalena Schejbal i trzech mężczyzn: Adam Cywka, Janusz Łagodziński, Jakub Sasak. Ubrani w identyczne, różniące się jedynie kolorem garniturki, czynią nieuchwytne, dla większości trudne do zidentyfikowania, wyartykułowania i opisania słowem „egzystencjalne bóle” konkretnymi i namacalnymi oraz niezmiennie prawdziwymi. Autor „Dnia świra” to znakomity obserwator, wyczulony na neurotyczne cechy polskiego społeczeństwa. A Ratajczak docenia tę zdolność i pozostaje wiernym oryginałowi, lekko tylko uwspółcześniając wybrane sceny. Nie stara się na siłę doszukiwać w scenariuszu Koterskiego elementów drażliwych, obecnych w bieżącym życiu politycznym i społecznym naszej ojczyzny, nie forsuje swoich wizji i przypuszczeń – i to właśnie jedna z zalet spektaklu. Brakuje mi wprawdzie „Modlitwy Polaka”, ale to jedynie osobiste odczucie. Aktorzy pieczołowicie oddają wszystkie elementy historii neurotycznego inteligenta i jego otoczenia – matki, syna Sylwusia, byłej żony, pana Rączki, napotykanych, przypadkowych osób i Eli, kobiety z marzeń. Oprócz Adama Cywki wszyscy, na moment albo na dłużej, wcielają się w postaci znane z filmu Koterskiego (czy też jego sztuki teatralnej). Początkowo dominują, przyćmiewając nieco głównego bohatera, jednak wraz z przebiegiem akcji, w miarę wchodzenia coraz głębiej w treść dramatu, Miauczyński kreowany przez Cywkę staje się coraz bardziej naturalny i prawdziwy. Aktor powoli, bez nadmiernej szarży, za to wnikliwie i w punkt oddaje zamartwianie się, nadmierne przeżywanie negatywnych doświadczeń życiowych przez Miauczyńskiego, kładzie nacisk na skłonności do przygnębień i rozliczne obawy towarzyszące myślom i poczynaniom bohatera. Nieprzemijająca obsesyjność, egocentryczne opisywanie siebie (wciąż od nowa), przytłoczenie i wszechogarniająca niemoc – to wszystko odnajdziemy w spektaklu.

Warto zwrócić uwagę na język dramatu, repryzę, wyrażenia swobodnie parafrazujące potoczność i reklamy oraz celowe błędy. Znakomicie brzmi specyficzny język Adasia, a fraza trzynastozgłoskowa i długie monologi na niej oparte łączą literackie aluzje, gry słowne z wulgaryzmami. Nie lubię ich w teatrze, ale tu są elementem literackim, nie sensacją. Sam Koterski mówi, że „cały jest z polonistyki” – i to słychać! Jego tekst jest wprost stworzony dla sceny (choć wielbiciele filmu mogą się z tym nie zgodzić), także ze względu na poczucie humoru, teatralną umowność, groteskowość. W przedstawieniu jest konieczny dynamizm, monologi i dialogo-monologi (czy Miauczyński z kimkolwiek potrafi rozmawiać? -ykazuje przecież nadmierną skłonność do komentowania, egocentryzmu i „antydialogu”) iskrzą, emanują prawdziwością i płynnością. Wszystko spaja się w czytelną całość, dla której dobre tło stanowi scenografia Marcina Chlandy i przyciągające plamą koloru kostiumy Doroty Gaj-Woźniak. Olbrzymia, jakby zbudowana z betonu kanapa trochę przygnębia – dzięki czemu depresyjność obrazu zostaje jeszcze bardziej uwypuklona, a postaci maleją, gniecione ciężarem i bezradnością wobec szarej rzeczywistości.

Oprócz ironii i autoironii, sporej dawki tragikomicznego humoru, wspaniałej gry aktorskiej, precyzyjnej reżyserii, w spektaklu przykuwa uwagę doskonale napisany tekst, błyskotliwe monologi (cytaty z nich weszły już na stałe do naszego języka codziennego) oraz jedyna w swoim rodzaju wizja polszczyzny w ujęciu Koterskiego. Reżyser i pozostali twórcy adaptacji nie zamykają tematu, pozostawiając widza z refleksją nad wadami i kompleksami mocno zakorzenionymi w polskiej kulturze i naturze oraz z absurdami i pułapkami naszej rzeczywistości. 

fot. Krzysztof Bieliński

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , ,