Recenzje

Szaleństwo

Jan Dzban: Dentro de luxe. Korporacja Ha!art, Kraków 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Cudownie czyta się takie teksty, które o nic nie walczą, a wszystko kwestionują, szargają autorytety, a na piedestał wynoszą to, co niechlubne. Jan Dzban nic nie traktuje poważnie. I w związku z tym może sobie pozwolić na prozę niebanalną. Może i w kręgach młodych buntowników archaiczną, ale dla starszych odbiorców – fascynująco zabawną. Ten autor stale eksperymentuje, albo z formą, albo z tematami (chociaż tu ma łatwiej: narkotyki, seks, ogólne zepsucie – to może zawsze przyciągnąć uwagę i sprawić, że twórca zostanie uznany za wywrotowego i odważnego). Prowadzi wyimaginowane pamiętniki narkomanów albo scenariusze filmowe, ma sto pomysłów na minutę. Świętości obrzuca błotem, wszystko wyśmiewa i wyszydza. I jest w tym naprawdę dobry. Gdyby nie był, całość stałaby się niestrawna.

„Dentro de luxe” to jednak popis możliwości twórczych i wyobraźni, która nie boi się przekraczania granic. Czego tu nie szukać? Na pewno wskazówek do życia, ideałów i wartości klasycznych. Ale nie da się też wskazać hołdowania niskim popędom czy ulegania uzależnieniom – Jan Dzban bowiem nic nie traktuje serio i nie pozwala, żeby czytelnicy brali go za guru używek. Cała ta proza jest przełamywaniem rutyny, odejściem od normalności w stronę tego, co w literaturze zwykle marginalne. O nic nie walczy – chociaż może autor próbuje w ten sposób wypracować szansę na uwzględnianie innego punktu widzenia. Ale przecież sam też dystansuje się od rzeczywistości przedstawianej przez bohaterów, którym nie zależy na normalności. Tu może się wydarzyć wszystko. Co pewien czas powracają realne nazwiska, albo pewne odniesienia do rzeczywistości pozaliterackiej, bo takie zakotwiczenie jest prostym zabiegiem umożliwiającym budzenie śmiechu. Ironiczny śmiech to jedyne, co może tu przetrwać. Pod warunkiem, że odbiorcy nie podchodzą do książki jako do świętości. W takim wypadku „Dentro de luxe” mogłoby ich rozczarować.

Jan Dzban niczego nie obiecuje, niczego nie zapewnia i dostarcza wyłącznie rozrywki. W stylu, który intryguje – tu pojawiają się pomysły, które się sprawdzą. Pasują do rymu lektury, pasują też do świata przedstawionego: jest w nich urok lekkości (chociaż bohaterom lekko nie jest). Strumień prozy proponowany przez Jana Dzbana to zestaw prześmiewczych komentarzy do największych bolączek społeczeństwa. To walka ze stereotypami (albo ich podsycanie). To pomysł na anegdotyczne granie różnymi gatunkami. Niby absurd – ale z pomysłem, nie ucieka autor w nijakość czy bylejakość. Coś do powiedzenia ma. A że nie wszystkich do siebie przekona – to już inna rzecz.

Ale z trzydziestopasmówką na Zakopane to przesadził.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,