Recenzje

Szczerość

Sławomir Shuty: Historie o ludziach z wolnego wybiegu. Ha!art, Kraków 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Przede wszystkim ludzie z wolnego wybiegu niczym nie różnią się od tych z chowu klatkowego, Sławomir Shuty chyba trochę przesadza, eksponując w tytule ten nieistotny w gruncie rzeczy czynnik. Ale przesada to podstawa, jeśli chce się przede wszystkim imponować odbiorcom formą, a do tego Shuty dąży. Bo tak naprawdę krótkie opowiadania z tego tomu są zestawem obserwacji zwyczajności – tyle tylko, że prezentowanej inaczej, z uwzględnieniem językowych przemian i modyfikowanej obyczajowości.

Shuty wykorzystuje odwieczne tematy – konflikt pokoleń otwierany w pierwszej historii automatycznie narzuca czytelnikom sposób odbioru, przez pryzmat ironii i stereotypów. Narzekania się nie zmieniają, chociaż zmienia się ich inspiracja. Autor sprawdza możliwości gatunkowe, sięga po futurystyczne lub psychodeliczne sceny z szalonymi imprezami, wykorzystuje ogłoszenia i artykuły prasowe (czy też modę na konkretny rodzaj porad dla naiwnych czytelników), bawi się w wywiady i w reality show (tyle że przełożony na tekst). W słowach tworzy vlogi, reklamy,  Czasami jako pożywka wystarcza mu bezlitosna kpina z bohaterów, z trendów i z dążeń, które nijak się mają do zwyczajnego życia. U Shutego zwyczajności być nie może – ona jest nudna. Rozlicza jednak autor ludzi z kolejnych komplikacji, z dążenia do tego, kim się stać nie mogą, z uwiedzenia mediami i z głupoty. Rozlicza – nie wiadomo po co, bo przecież i tak niczego nie zmieni, nawet nie uświadomi czytelnikom, że coś idzie nie tak: ci zmanipulowani i zmanierowani przez mody nie sięgną przecież po lekturę, a ci, którzy sięgną i ubawią się nią – jeszcze nie potrzebują ostrzeżenia, bo sami świetnie zdają sobie sprawę z pułapki w kierunku dążeń.

Shuty się bawi. Owszem, jest to śmiech przez łzy, szyderstwo i bezlitosne punktowanie tego, co złe i zasługujące wyłącznie na krytykę – ale przez operowanie formą autor może nie tylko popisywać się warsztatem, a dochodzić również do ciekawych diagnoz. Błyskawicznie się nudzi, a może świadomy jest po prostu tego, że śmiech nie lubi przegadania – dlatego też maksymalnie skraca teksty, jednym tematem nie zajmuje się zbyt długo. Sprawia dzięki temu wrażenie twórcy mocno zaangażowanego w satyrę społeczną i uważnego obserwatora. Hiperbolizacje Shutego mają na celu zwróćenie uwagi na pokoleniowe (ale nie tylko) przyzwyczajenia i schematy. „Historie o ludziach z wolnego wybiegu” to książka rozrywkowa, tyle że z drugim dnem – i ono już tak bardzo śmieszyć nie będzie. Dobrą prozę proponuje ten autor: przemyślaną, wewnętrznie logiczną, uporządkowaną bez względu na temat i pozorny chaos formalny. Nie ma tu przypadkowości ani niedopracowania, stylizacje – bardzo ubarwiające tom – wywołują zachwyt. Słowa słuchają się Shutego, dają mu szansę nakreślenia precyzyjnej analizy rzeczywistości mediów. W tym popisie nie chodzi wyłącznie o rozrywkę czytelników, chociaż ta jest niezaprzeczalna i stanowi atut książki – ważne jest także samo przesłanie poszczególnych historii. Publikacja ta zapewne do szerokiego grona odbiorców nie trafi przez brak medialnej otoczki, jednak warta jest odnotowania. Niewykluczone zresztą, że parę osób Shuty wyprowadzi z równowagi.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,