Opera na Zamku w Szczecinie kontynuuje cykl rozmów z artystami na temat ich muzycznych wyborów, wielkich wyzwań, najtrudniejszych ról, „wpadek” na scenie czy artystycznych marzeń.
Dziś na pytania Magdaleny Jagiełło-Kmieciak odpowiada Karolina Cichy-Szromnik – solistka baletu Opery na Zamku.
Karolina Cichy-Szromnik*:
W operze najbardziej kocham…
W Operze, czyli miejscu pracy – ludzi. W operze jako królowej sztuk to, że można wyśpiewać i wytańczyć miłość… Teatr to bardzo specyficzne miejsce pracy, w innej z reguły emocje zostawia się za drzwiami, żeby móc tę pracę skutecznie wykonywać, do teatru bez emocji lepiej nie wchodzić, bo jak można bez słów – tańcem, prowadzić dialog z widzem? Opera jest pełna pięknych ludzi – wystarczy zapytać muzyków, śpiewaków, tancerzy, dlaczego kochają to, co robią, i wtedy – metaforycznie wchodzi się do pięknego ogrodu, z którego nie chce się nigdy wyjść. Artyści są jak anioły żyjące w dwóch światach. A sam gmach operowy? Ileż on skrywa historii z tych dziesiątek lat! Gdyby tylko ściany mogły mówić… Poza tym – wszyscy pracownicy opery to rodzina. Z każdym z działów, który jest w teatrze, podczas lat pracy zżywamy się tak mocno jak z bliską osobą. To piękne!
Postać, którą gram najchętniej, to…
Było ich trochę i z każdą mam osobistą relację, więc trudno wybrać (śmiech). Początki mojej pracy na scenie przypadły w Operze Krakowskiej, tam zatańczyłam m.in. w spektaklu „Spojrzenia”. W pierwszym akcie tańczyłam solo drapieżnej Czarnej Kobiety z „Nocy Walpurgii”. Drugi akt zaczynałam 9-minutowym duetem Hoty Aragońskiej w „Hiszpańskich miniaturach”. Partnerowały nam na scenie jeszcze cztery pary. Ta choreografia była tak wymagająca, że w dwóch ostatnich minutach tańczyliśmy z sinymi plamami na twarzy ze zmęczenia! Sądziliśmy, że w miarę prób, będzie lżej – nie było (śmiech)! W tym samym teatrze zatańczyłam też „Kopciuszka”. Pamiętam, że na porannej próbie przed pokazem przedpremierowym próbowaliśmy duet z Księciem. Po zakończeniu duetu choreograf (Giorgio Madia) powiedział: „Dobra robota. To bardzo profesjonalne z twojej strony”. Okazało się, że cały duet tańczyłam z gorsetem, który zjechał mi do pasa ukazując górną część ciała! Szybko pojęłam, dlaczego mój partner przez 6 minut tańczył czerwony jak burak (śmiech)! Do ulubionych postaci należą niewątpliwie Annamiggeli z „Polowania na czarownice” i Christiane F. z „Dzieci z dworca ZOO”. Aaaa! I rola aktorska Pasty w musicalu „Crazy for You” Opery na Zamku w reżyserii Jerzego J. Polońskiego! To dopiero była zabawa!
Najtrudniejsza rola w mojej karierze to…
Emocjonalnie – Annamiggeli w „Polowaniu na czarownice” i Christiane F. z „Dzieci z dworca ZOO”. Annamiggeli – bo choreografka Cathy Marston stworzyła wymagający portret dziecka, które musi opowiedzieć to, czego nie wolno mówić. Czułam trochę, że mówię za wszystkie dzieci, nierozumiejące komunikacji dorosłych, ale czujące się odpowiedzialnymi za krzywdę, którą sobie dorośli wzajemnie wyrządzają. A jednocześnie mogłam być tylko dzieckiem. Musiałam poszukać tych emocji głęboko w sobie. Nigdy o tym nie mówiłam, ale potem przez półtora roku zmagałam się z bólem żołądka – tam Annamiggeli miała skumulowany ból, kiedy odtwarzałam ją w spektaklu. Ale kocham ją nadal. Christiane F. w „Dzieciach z dworca ZOO” w choreografii Roberta Glumbka to część mojego serca. Oddałam się tej roli w pełni, codziennie czytałam fragmenty książki, co parę dni oglądałam film. Pomogły mi obrazy z dzieciństwa: dworzec w Katowicach, przez który czasami wracałam ze szkoły, roił się od narkomanów, którym nikt nie pomagał – oni po prostu byli częścią „krajobrazu”. Pamiętam, że czekając na autobus, często im się przyglądałam, stojącym w ekstremalnie wygiętych pozach. Zadawałam sobie wtedy pytanie, dlaczego nie można im pomóc, dlaczego oni nie mogą zobaczyć świata z mojej perspektywy, co ich zepchnęło do tego miejsca, w którym są teraz? Potem w autobusie do domu ciekły mi łzy po policzkach. To zabrzmi głupio, ale to właśnie te obrazy, ci ludzie, byli ze mną przez cały czas tworzenia postaci i na scenie, w spektaklu. Jestem wdzięczna, że Robert Glumbek dał mi szansę zagrania w tym spektaklu.
Mój ulubiony balet to…
Trudne pytanie, ale mogę powiedzieć, który nie jest moim ulubionym. To „Dziadek do orzechów”. Mam nadzieję, że Czajkowski by się nie obraził (śmiech).
Najtrudniejsze przeżycie na scenie…
Kiedy miałam 40-stopniową gorączkę i nie wiedziałam, czy dożyję do końca choreografii. Tańczyliśmy z zespołem „wstawkę” baletową w operze „Faust” Gounoda. Zeszłam ze sceny, położyłam się na ziemi i… dalej nie pamiętam.
Najbardziej dumna jestem z roli…
Jestem dumna z tego, że jestem tancerką baletową. Tak generalnie. Bo wiem, ile ten zawód wymaga poświęceń. Jestem dumna, że poświęciłam mu się w 100%.
Rola, o której marzę, to…
To zabrzmi jak pycha, ale w tajemnicy zdradzę, że moje sceniczne marzenia się spełniły (śmiech). Nie miałam marzeń co do ról. Chciałam tańczyć, to wszystko. Jedyne oczekiwania, jakie miałam, to wobec samej siebie. Na sali baletowej, na scenie. Wszystko, co udało mi się zatańczyć, to moje małe sukcesy. Ale moim prawdziwym marzeniem była praca z Robertem Glumbkiem. Był absolwentem tej samej szkoły, którą skończyłam, i uchodził za absolutne guru. Jego zdjęcia wisiały na ścianach, a ja – jako uczennica szkoły – wpatrywałam się w nie jak „sroka w kość” (śmiech)! Kiedy zobaczyłam go pierwszy raz na scenie na żywo wydawało mi się, że technika, w której się porusza, jest z innej planety. I od tej chwili postanowiłam na tą planetę dotrzeć (uśmiech). Kiedy Robert Glumbek wszedł do sali baletowej 15 lat później, gdy już tańczyłam w Operze na Zamku, myślałam, że zemdleję! Od tamtego czasu brałam udział w trzech spektaklach w jego choreografii. Dotknęłam geniuszu mistrza. I dotarłam na tamtą planetę (uśmiech).
Ulubiony kompozytor to…
Nie będę oryginalna: Giuseppe Verdi, bo wywołuje ciarki na plecach, Fryderyk Chopin – nie potrzebuje wyjaśnienia (śmiech), Erik Satie – uważali go za wariata. Cóż, geniusz i tak się objawia…
Nie przepadam za…
Richardem Wagnerem. Nie rozumiem. Może kiedyś do niego dojrzeję.
W wolnych chwilach tańczę…
Uhhh… trudny wybór. Mam taki album, do którego szaleję niezależnie od nastroju. Sprawdziłam: dobrze się do niego tańczy, szaleje, płacze, rozmyśla i sprząta (śmiech). To „Where The Light Is: John Mayer Live In Los Angeles”. Kocham go miłością szczerą i bezwzględną. I album, i Johna.
*Karolina Cichy-Szromnik
Solistka baletu Opery na Zamku w Szczecinie. Absolwentka Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Bytomiu, Instytutu Filologii Klasycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz dyplomowany instruktor tańca współczesnego. Była solistką Opery Krakowskiej, gdzie pracowała do 2011 r. W 2013 r. w plebiscycie „Po pięciu latach” otrzymała od dziennikarzy i publiczności nominację do nagrody dla najlepszej tancerki Opery Krakowskiej. Związana z Operą na Zamku w Szczecinie od 2011 r. W sezonie 2015/2016 wykreowała rolę Annymiggeli w spektaklu „Polowanie na czarownice” w chor. Cathy Marston, która została uznana przez Dziennik Teatralny za „Najlepszą rolę żeńską” w szczecińskich teatrach w sezonie. W 2017 r. została odznaczona przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze-Gloria Artist”. Podczas rozdania XI Teatralnych Nagród Muzycznych im. Jana Kiepury otrzymała wyróżnienie dla najlepszej tancerki współczesnej. W sezonie 2017/2018 zatańczyła rolę Christiane F. w balecie „Dzieci z Dworca ZOO”, w choreografii uznanego na świecie Roberta Glumbka. Jej kreacja spotkała się z uznaniem krytyków. W 2018 r. Dance Europe The International Dance Magazine Published in London (October no.232) w rubryce „Critic’s Choice” (Alison Kent) wybrał ją w kategorii „Oustanding Performance by a Female Dancer” (wybitne wykonanie przez tancerkę) za rolę Christiane F. w „Dzieciach z dworca ZOO”. Za tę samą rolę otrzymała nominację do Bursztynowego Pierścienia 2018, w kategorii „najlepszy aktor”. Po raz kolejny, w 2019 r. otrzymała nominację do XIII Teatralnych Nagród Muzycznych im. Jana Kiepury i otrzymała nagrodę dla „najlepszej tancerki – pozostałe formy taneczne)” za rolę Christiane F. we wspomnianym wyżej spektaklu. Ma na swoim koncie szereg solowych partii w spektaklach baletowych. Jako pedagog pracowała w Krakowskiej Akademii Tańca, Klubie Sportowym „Korona” w Krakowie, była instruktorem tańca w Zespole Szkół Społecznych nr 1 w Krakowie. Uczyła tańca klasycznego, współczesnego oraz techniki tańca w Państwowym Ognisku Baletowym w Szczecinie. W sezonie 2017/2018 pełniła rolę pedagoga i repetytora zespołu baletu Opery na Zamku w Szczecinie. W sezonie 2018/2019 prowadziła warsztaty interpretacji ruchowej dla chóru dziecięcego Opery na Zamku w Szczecinie. Od 2012 r. wspomaga konsultacjami ZPiT „Szczecinianie”. Od 2019 r. jest pedagogiem International Dance Academy w Kołobrzegu, dla której stworzyła choreografię do baletu „Cebulinek” do muzyki Karena Chaczaturiana.
Fot. P. Gamdzyk©Opera na Zamku