Remigiusz Mróz: Iluzjonista. Filia, Poznań 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Remigiusz Mróz zdobył uznanie szerokiej grupy publiczności, trafia swoimi kryminałami do mas i zaspokaja potrzebę bania się dzięki wymyślnym fabułom. „Iluzjonista” to powieść obszerna, a jednocześnie mocno nadmuchana. Oczywiście stałym fanom przeszkadzać to nie będzie, ale uważni czytelnicy dostrzegą szwy i próby zawładnięcia zbiorową wyobraźnią. Ten autor czasami produkuje książki – w tym wypadku podporządkowuje się wymogom masowej publiki.
Powraca w „Iluzjoniście” Gerard Edling, eksprokurator, bohater, który spełnia wszystkie warunki zasad kreatywnego pisania. Mróz nie pracuje specjalnie nad charakterystyką tej postaci, zbiera po prostu obowiązkowe elementy kreacji, a następnie łączy je w jednym człowieku. Edling sam w sobie nie wyzwala entuzjazmu, realizuje się dopiero w działaniu – i nikomu nie przeszkadza ani zestaw jego zalet, ani zbiór wad. Wiadomo, że bohater nie jest wolny ani od jednego, ani od drugiego, a wszystko wpasowywać się musi w zasady budowania opowieści kryminalnej – więc istnieje sobie ta postać po to, by ktoś mógł angażować się w skomplikowane śledztwo. W przypadku Edlinga rzeczywistość daje o sobie znać podwójnie: czytelnicy mogą obserwować bohatera w aktualnej rzeczywistości i w przeszłości odległej od trzy dekady. A wszystko przez to, że ujawnia się przestępca z dawnych lat. Kiedyś bezczelny iluzjonista grał na nosie policji przez inscenizacje śmierci ofiar. W czasach obecnych zmienia się tylko sposób przygotowywania prestidigitatorskich sztuczek: ludzie giną w okrutnym przedstawieniu.
Tajemniczy iluzjonista jest bezczelny i bezwzględny. Zależy mu na widowiskowości w inscenizacjach śmierci. Oblicza efekty, zmuszając śledczych do przyznania, że pozostają w tyle. W takim pojedynku zawsze wychodzi na prowadzenie. Kiedyś posługiwał się tanimi środkami, sięgał po stereotypowe motywy z pracy magików: pojawiało się w jego repertuarze na przykład przecinanie piłą kobiety zamkniętej w skrzyni. Dzisiaj iluzjonista zainscenizuje ukrzyżowanie zwłok na środku jeziora. Ma dostęp do potrzebnych materiałów, a nie ogranicza go w tym wyobraźnia. Może zatem proponować coraz bardziej wymyślne i wymagające spektakle. Nikt nie uratuje tych, których iluzjonista skazuje na śmierć. Edling bez problemu łączy ze sobą fakty – dawne śledztwo i to, co dzieje się obecnie, zresztą morderca pozostawia czytelne ślady, niemal podpisy na zwłokach – tak, by nikt nie miał wątpliwości, kto stoi za całą sytuacją.
Remigiusz Mróz w narracji skupia się na dwóch kierunkach opowieści – relacjonuje to, co działo się w peerelowskiej codzienności i to, czego świadkami bohaterowie są teraz. Włącza do działań Małgorzatę Rosę, kobietę, która dawniej pomagała w schwytaniu mordercy i kompletnie odstawała od czasów, w których przyszło jej żyć – a obecnie jest bezkompromisowa, zgorzkniała i równie zdecydowana. Ta postać bardzo ubarwia standardowe śledztwo, Mróz przełamuje nią stereotypy znacznie lepiej niż w przypadku typowej kreacji śledczego. Jedna Małgorzata Rosa na całą książkę niestety nie wystarcza, chyba że ktoś nie chce zagłębiać się w literacką stronę powieści i zadowoli się przebiegiem wydarzeń.
„Iluzjonista” to książka na szybko, mimo że objętościowo dość spora. Remigiusz Mróz nie sili się na stylizację jeśli chodzi o czasy, nie dba też o rozbudowywanie strony narracyjnej. Zatrzymuje się na poziomie faktów prowadzonych równolegle w dwóch czasach. Nie wszystkim to wystarczy.