Recenzje

Sztuka mimu i Duch teatru

O spektaklu „Teatro Delusio” Familie Flöz na 21. Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Mimu w Ursynowskim Centrum Kultury „Alternatywy” pisze Anna Czajkowska.

Jeden z najstarszych na świecie Międzynarodowych Festiwali Sztuki Mimu, który od 2001 roku nieprzerwanie cieszy wszystkich zainteresowanych sztuką pantomimy (w zeszłym roku, z powodu pandemii, tylko w formie online), powrócił w tradycyjnej formie. Bartłomiej Ostapczuk, dyrektor artystyczny i pomysłodawca festiwalu, a także założyciel Teatru Mimo oraz Warszawskiego Centrum Pantomimy, tradycyjnie zaprosił na to wydarzenie gości, dla których natchnieniem była i jest sztuka Marcela Marceau. Różnorodność spektakli daje wyjątkową możliwość konfrontacji bogactwa technik wykonania i udowadnia, że spektakle bez słów (z niewielkimi wyjątkami) przemawiają językiem uniwersalnym, zdolnym poruszyć i dotrzeć do każdego, niezależnie od wieku, kraju zamieszkania, upodobań. Tegoroczną 21. edycję, która odbywa się w nowym miejscu, w Ursynowskim Centrum Kultury „Alternatywy”, zainaugurował spektakl „Teatro Delusio” w wykonaniu artystów Familie Flöz z Berlina, popularnej na całym świecie międzynarodowej grupy twórców teatralnych, która narodziła się w latach 90. ubiegłego stulecia.

Nazwa grupy – flöz – oznacza złoża, bogate w różnorodne i niewyczerpane minerały. Taki źródłosłów znajduje odzwierciedlenie w inspiracjach i metodach pracy Familie Flöz. W 2016 roku miałam okazję i wielką przyjemność obejrzeć ich spektakl „Infinita” oraz podziwiać wymowne, wykonane z wielką plastyczną wrażliwością maski. Tym razem trójka aktorów prezentuje „Teatro Delusio”, opowieść zza kulis teatralnego świata, gdzie magia scenicznej rzeczywistości spotyka się z konieczną, a jakże niedocenianą pracą ekipy technicznej, działającej często w mroku (zwłaszcza, gdy podłączy się niewłaściwy kabelek i światło gaśnie). Pantomima działa  na wyobraźnię i podkreśla metateatralny wymiar przedstawienia, niosąc sporą dawkę autorefleksji. Thomas van Ouwerker, Johannes Stubenvoll, Andres Angulo zakładają niezliczoną ilość masek wcielając się w około trzydzieści postaci! Ich groteskowi bohaterowie są niezmordowani, prezentując szeroką gamę barwnych  przedstawień  –  od opery, poprzez  balet, dramat aż po burleskę. Takie sceniczne szaleństwo odbywa się po drugiej stronie, a my tym razem pozostajemy za kulisami, wraz z trzyosobową ekipą techniczną teatru. Młody szaleniec, pozornie bezwzględny i niedoświadczony chłopak Bob, nieporadny, nieśmiały Bernd – intelektualista z charakteru, a z konieczności pracownik  fizyczny oraz najstarszy i najbardziej doświadczony Ivan z dużym brzuchem, w zasadzie mieszkają w teatrze, żyją nim i o nim marzą. Ich wyobraźnię inspiruje duch teatru, tajemnicza kobieca postać, której nikt poza nimi nie widzi. To ona pozwala im przenosić się do świata magicznej rzeczywistości kreowanej wyobraźnią. Ich teatr z marzeń i snów jest pełen niewyczerpanych możliwości, w nim miłość znajduje swe spełnienie, a artystyczne aspiracje stają się realne – zupełnie inaczej niż w prawdziwym teatrze, w którym nikt o nich nie dba, ani nie docenia pracy czy wysiłków.

Spektakl z ogromnym wyczuciem i humorem koncentruje się na rzadko podejmowanych tematach z teatralnego zaplecza. Niezwykły zmysł obserwacji pozwala twórcom przenieść na scenę sytuacje z zakulisowego z życia – podpatrując międzyludzkie stosunki, kreślą oni obraz kolejnych, odmierzanych inscenizacjami dni. Wzajemne relacje między artystami i trzema bohaterami, wielkie smutki – nawet jeśli wydają się banalne – oraz maleńkie radości odmalowane są z niezwykłą starannością i naturalnością. Przedstawienie zaczyna się jeszcze zanim wszyscy widzowie zajmą swe miejsca na widowni, światło przygaśnie, a rozmowy ucichną. Aktorzy w roli pracowników technicznych krzątają się i ustawiają scenografię – znakomity sposób na wprowadzenie w klimat i charakter pantomimy, którą zaraz odegrają. Przyznaję, są momenty, gdy tempo spada, akcja staje aż nadto płynna i przez to zbyt monotonna. Ale po tych chwilach napięcie rośnie – znów można zatonąć w nieskończonym bogactwie uczuć i refleksji, które niesie ta tragikomedia z nutką smutku i tragicznością ludzkiego losu w tle. Jednak nie ma tu miejsca na ponuractwo, jest za to sporo ciepła, humoru oraz zrozumienie i wzruszenie. Bardzo ważnym elementem całej bezsłownej opowieści są maski zakrywające twarze – każda z nich „mówi”, „śmieje się” w swoisty, charakterystyczny dla danego bohatera sposób. Czasem widz z trudem otrząsa się z wrażenia, iż słyszy prawdziwe brzmienie głosu, nawet jego drżenia. A to tylko moc iluzji… . Dopracowana scenografia, z przemyślanymi szczegółami jest wielce wymowna. Bo jak inaczej pokazać kulisy teatru niż odtwarzając je na scenie – budując teatr w teatrze?

Intrygujący „Teatro Delusio” to wynik dyscypliny w pracy z ciałem, traktowanym jako główny element języka pozawerbalnego, uniwersalnego oraz jako środek ekspresji i sposób budowania postaci. Magia, finezja, komizm oraz urok wymownego gestu mogącego oddać grę emocji i zmysłowości zamykają się w tej uroczej opowieści scenicznej, pełnej iluzoryczności oraz fantazji. Taka jest siła pozawerbalnej ekspresji… .

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,