Recenzje

Taka dziwna historia dziwnej (nie)miłości

HUŚTAWKA z librettem Michaela Bennetta na podstawie utworu DWOJE NA HUŚTAWCE Williama Gibsona, z tekstami piosenek Dorothy Fields i muzyką Cy Colemana, w reżyserii Anny Sroki-Hryń,  w Och-Teatrze w Warszawie – pisze Alicja Cembrowska.

Ona – artystyczna dusza, tancerka z marzeniami, zakochana w kochaniu, inteligencją nie grzesząca, ale dobra i szczera. On – poważny, spięty adwokat, umysł analityczny wciśnięty w skrojony garnitur. Na co dzień daleko mu do szaleństw, może właśnie dlatego, kiedy poznaje na imprezie u kolegi Gizelę (Natalia Sikora), czuje ciekawość i fascynację, które prowadzą go do nowojorskiej budki telefonicznej…

„Huśtawka” w reżyserii Anny Sroki-Hryń to musicalowa interpretacja dramatu „Dwoje na huśtawce” Williama Gibsona. I postawienie w tym przypadku na muzykę i energiczną choreografię było bardzo dobrym pomysłem. Głównie dlatego, że fabularnie nie jest to spektakl jakoś szczególnie porywający. Ot, historia miłosna. Raczej przeciętna, mało oryginalna i niespecjalnie ekscytująca. O ile Gizela, z racji temperamentu i specyficznego poczucia humoru, może jeszcze powalczyć o uwagę, o tyle Jerry (Maciej Maciejewski) ma trochę trudniejsze zadanie. Zalążek „pazurków” pokazuje dopiero w drugim akcie, który jest zdecydowani bardziej dynamiczny, interesujący i błyskotliwy (szczególnie w warstwie językowej) od pierwszego.

Wspomniałam, że dobrą decyzją było sięgnięcie do  formy musicalowej dramatu – właśnie z powodu dosyć przewidywalnego scenariusza. Dzięki muzyce na żywo, świetnym układom choreograficznym (Paulina Andrzejewska-Damięcka) i piosenkom, oglądanie historii kochanków nie jest męczące i nużące. Sprawdza się tym razem doskonale obustronny układ widowni w Och-Teatrze i umieszczenie mieszkań Gizeli i Jerry’ego na metalowych rusztowaniach po bokach sceny.

„Huśtawka”, biorąc pod uwagę zastosowaną przez realizatorów formę,  jest musicalem zgrabnym. Aktorzy, wokaliści i tancerze mają dużo pozytywnej energii, ich sprawność fizyczna też robi wrażenie. Trudno również nie pochwalić warstwy wokalnej – bo choć piosenki nie mają znamion hitów, i raczej nie będziemy ich nucić po wyjściu z teatru,  to są dobrze wykonane. Gorzej na tym tle wypada sama historia. Miłość Gizeli i Jerry’ego gdzieś w spektaklu przemyka, ale trudno „w nią wejść”. Jest płytka i mało poruszająca – właściwie nawet nie wierzyłam, że tych dwoje ludzi się kochało. Bardziej przemawia do mnie wersja, że oto doszło do spotkania dwóch samotnych osób. Jedną przyciągnęła chęć przełamania rutyny, zasmakowania owocu z innego drzewa, chwilowa odskocznia od nudnego życia; drugą – wrodzony, napędzany cechami osobowości impuls. Co zatem bohaterów połączyło?  Nieumiejętność budowania relacji z drugim człowiekiem. Huśtawka nie jest trudna do rozbujania. Gorzej, jak się spadnie i dostanie nią prosto w twarz. Może to brutalna wizja, ale obawiam się, że niestety powszechnie znana…


Fot. Robert Jaworski

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,