O spektaklu „Sztetl” w reż. Katarzyny Łapaj-Strzykowskiej, Koniński Teatr Tańca, na Festiwalu Teatrów Ulicznych ULICA w Krakowie pisze Mateusz Leon Rychlak.
,,Tych miasteczek nie ma już,
okrył niepamięci kurz,
te uliczki, lisie czapy, kupców rój[…]’’
-Wojciech Młynarski
,,Sztetl’’ dosłownie oznacza miasteczko. ,,Miasteczko’’ jest zjawiskiem w polskim języku już zanikającym w związku z postępującą urbanizacją niektórych terenów wraz z wyludnianiem się innych. Zatem czy w ogóle można pamiętać, że istniał kiedykolwiek jakiś tam ,,sztetl’’? Pamięć o tamtych miejscach, a konkretnie o miasteczku Konin, wraz z jego liczną żydowską ludnością ocalona została w książce ,,Uporczywe echo’’ Theo Richmonda i przekazana dalej w spektaklu Konińskiego Teatru Tańca pt. ,,Sztetl’’ w reżyserii Katarzyny Łapaj-Strzykowskiej, prezentowanym podczas tegorocznej edycji festiwalu ULICA w Krakowie.
,,Sztetl’’ jest echem przeszłości, choreografia nie stanowi odwzorowania społeczności przedwojennego Konina. Dramaturgia – z jednym czy dwoma wyjątkami – buduje się raczej na sekwencjach skupionych wokół zbiorowości, poszukiwania, podróży, przeplatana jest odczytywaniem fragmentów wyżej wspomnianej książki, przybliżającej historię przedwojennego Konina, jego architektury, wszystkiego, co było charakterystyczne i co do dziś może zostać odnalezione. Na potrzeby festiwalu spektakl został skrócony, jednak nie odczuwało się, by jakieś istotne fragmenty zostały pominięte – wręcz przeciwnie, spektakl jest gęsty od treści zarówno budowanej ruchem oraz tańcem, jak i elementami słownymi.
Umiejscowienie spektaklu na krakowskim Kazimierzu wydaje się być jedynym słusznym wyborem z uwagi na to, że żadne inne miejsce tak silnie nie kojarzy się z kulturą i historią społeczności żydowskiej w Krakowie. Bardzo dobrze dostosowano możliwości techniczne, decydując się na wybór otwartej sceny, rezygnując z występowania wprost na ulicznym bruku. Dzięki temu efekty dźwiękowe, kreowane przez ciała artystek, miały okazję wybrzmieć pomimo występowania na otwartej przestrzeni przed Starą Synagogą na Szerokiej. W kontekście dźwiękowym za wielką zaletę należy uznać wybór muzyki, pozbawionej warstwy instrumentalnej, opartej na jednogłosowym śpiewie pozbawionym słów. Taki sposób śpiewania odnosi się wprost do korzeni śpiewu żydowskiego o charakterze uroczystym i podniosłym.
Występowanie w ciągu dnia na otwartej przestrzeni pozbawiło niestety możliwości zastosowania dodatkowych efektów świetlnych, które mogłyby ubogacić przekaz, nadać mu dodatkowego tajemniczego lub groźnego wyrazu. Przeniesienie go do wnętrza, niekoniecznie teatralnego, i prezentacja o czasie, kiedy gra świateł byłaby zauważalna, mogłoby zadziałać na korzyść spektaklu (szczególnie w ostatniej scenie ten brak był dotkliwy). Mam też zarzut pod kątem dynamiki związanej z odczytywaniem fragmentów książki ,,Uporczywe echo’’. Element ten jest niezwykle statyczny, w większości przypadków stanowi przerywnik, pozbawiony dopełnienia w ruchu czy napięcia budowanego do momentu otworzenia książki. Wprowadzenie dodatkowej dynamiki, ogrania aktorskiego, uzupełnienie tanecznym tłem mogłoby być bardzo ciekawe, a jednak tego zabrakło.
Z chęcią spojrzałbym na ten spektakl wystawiony w bardziej sprzyjających dla teatru warunkach, uzupełniony o dodatkowe efekty i możliwości w jego pełniej krasie. Mam nadzieję, że propozycja ta będzie miała okazję zaistnieć podczas innych festiwali w Polsce, a może nie tylko.
fot. serwis ulica teatru