Recenzje

Teatr bawi, teatr uczy, teatr krętymi ścieżkami kluczy

O spektaklu „Zaproszenie” w reż. Anny Karasińskiej w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie pisze Piotr Gaszczyński.

Zaproszenie – spektakl w reżyserii Anny Karasińskiej – wyłamuje się z ram szeroko rozumianej „klasycznej” formy teatralnej. To bardziej performance w trzech małych aktach, w którym bariera między widzem i aktorem jest jedynie umowna. Przedstawienie mające swoją premierę w krakowskiej Łaźni Nowej bawi, irytuje, ciekawi i nuży jednocześnie. To w gruncie rzeczy plus, który wywołuje w widzach emocjonalną huśtawkę.

Zaczynamy treningiem cierpliwości. Aktorzy stoją, patrzą na zebranych i… nic. Trwa to minutę, dwie, trzy, cztery. Zamiast bohaterów dźwięk wydaje otoczenie – ciche pomruki, westchnięcia, szuranie krzeseł, oczekiwanie. Kiedy rozpoczyna się akcja? Gdy wszyscy zostają poproszeni o powstanie i udanie się na drugi koniec teatralnej hali. Zaproszenie barbarzyńców na zaplecze świątyni sztuki jeszcze bardziej miesza utarty porządek między tym, kto występuje, a tym, kto występ ogląda. Aktorzy czekający na zebranych rzucają ni to do siebie, ni to w przestrzeń pytania: Kim jestem? Gdzie jestem? Nie ma gotowej propozycji, niech każdy stworzy swój własny świat na podstawie tego, jak czuje się w tym ciemnym, zakulisowym miejscu.

Drugim przystankiem (zaproszeniem) jest scena. Na niej dziewczyna, wijąca się między poszczególnymi uczestnikami. Nuci, pyta, wchodzi w interakcje ze zdezorientowanymi, speszonymi widzami. Powtarzane przez aktorkę pytanie Jak się czujesz? jest kolejnym etapem „wciągania” w spektakl. Jak to czasem bywa, performance bazujący na dialogu artysty z otoczeniem, może pójść w różnym kierunku. W tym wypadku publiczność nie do końca poczuła „klimat”, nie była skora do zwierzeń. Dało się nawet wyczuć lekkie znużenie przeciągającą się sceną.

Stacja trzecia – ostatnia. Widzu, wróć na siedzenie. Gdy wszyscy pokornie zasiedli tam, skąd przyszli, zaczęła się zabawa w dom. Po raz kolejny odwracamy role – mamą staje się kilkunastoletnia dziewczynka, aktorzy (plus dwójka ochotników z widowni) dziećmi i zwierzakiem. Zabawne sceny z życia codziennego (odrabianie lekcji, spacer, zabawa, jedzenie, wspólne oglądanie filmów) wypadają naprawdę ciekawie. Chciałoby się powiedzieć – teatr jest wszędzie tam, gdzie musimy wejść w jakąś rolę.   

Podsumowując – Zaproszenie jest intrygującym spotkaniem okołoteatralnym, na którym można poczuć się trochę widzem, trochę aktorem, trochę jeszcze kimś innym. Doświadczenie cenne, ale czy warte poświęcenia tej godzinki z hakiem? Pytanie otwarte.

fot. mat. teatru

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,