O spektaklu „Teściowe wiecznie żywe” Jakuba Zindulki w reż. Mirosława Bielińskiego w Teatrze TeTaTeT w Kielcach pisze Katarzyna Wnuk.
„Teściowe wiecznie żywe” w reżyserii Mirosława Bielińskiego to pierwsza w Polsce realizacja sztuki Jakuba Zindulki „Tchýně na zabití”. Głównymi bohaterkami spektaklu – jak wskazuje jego nazwa – są dwie teściowe, ale zaprezentowana historia nie mogłaby się wydarzyć, gdyby nie przedstawiciele młodszego pokolenia.
Jindra i Karel zostali wychowani wyłącznie przez matki, lecz brak ojca to jedyna cecha łącząca rodziny tej pary. Matka dziewczyny – Gene-Jana Sedláková – w młodości należała do ruchu hipisowskiego i nadal pozostaje wierna wyznawanym niegdyś ideałom, dlatego nie widzi nic złego w fakcie, iż nie potrafi wskazać, który z dawnych kolegów jest ojcem jej córki. Matka Karela – Karla Králová – to elegancka i poważna bizneswoman, dla której liczą się głównie praca, pieniądze i dobra pozycja społeczna. Kobieta ma własną wizję idealnej przyszłości swojego syna, do której nie pasuje związek z niezbyt zamożną córką hipiski. Niechęć, jaką żywią wobec siebie Sedláková i Králová oraz skomplikowane charaktery obu matek skłaniają Jindrę i Karela do zawarcia małżeństwa w sekrecie. Ogłoszenie wiadomości o ślubie przynosi skutki dalece przekraczające wyobrażenia pary. W wyniku nieoczekiwanych wydarzeń dwie skrajnie różne i nieznoszące się nawzajem kobiety zostają zmuszone do mieszkania pod jednym dachem i to bez możliwości kontaktu z kimkolwiek innym.
Na pierwszy plan wysuwają się tutaj relacje pomiędzy dwiema teściowymi oraz pomiędzy matkami a dorosłymi już dziećmi, synową i zięciem, ale nie jest to wyłącznie opowieść o związkach rodzinnych. Na Sedlákovą i Královą można bowiem spojrzeć w oderwaniu od roli, jaką pełnią w życiu Jindry i Karela, a wówczas stają się po prostu dwiema kobietami o odmiennych światopoglądach. Tym, co je łączy, są uprzedzenia w stosunku do ludzi prowadzących inny styl życia oraz przeświadczenie, że nie mogłyby nawiązać ze sobą porozumienia. Dopiero z czasem wychodzi na jaw, że nawet pomiędzy tak różnymi osobami występują pewne podobieństwa, nawet jeśli są to cechy dość uniwersalne, takie jak potrzeba miłości (chociaż różnie rozumianej), tęsknota za nieżyjącymi już bliskimi i chęć ponownego spotkania z nimi czy pragnienie szczęścia własnego dziecka.
„Teściowe wiecznie żywe” to jednocześnie opowieść o dwojgu młodych ludziach, którzy pochodzą z różnych światów, a mimo to tworzą szczęśliwy związek. Jindra i Karel zostali wychowani przez kobiety o silnych charakterach, lecz nie stali się kopiami swoich matek, ale wyrobili sobie własne poglądy na życie.
Mimo iż najbardziej charakterystycznymi postaciami są tutaj dwie teściowe, w które wcielają się Teresa Bielińska i Ewa Pająk, to dzięki znakomitej grze Magdy Szczepanek najmłodsza kobieca bohaterka nie stanowi dla nich tła, a wręcz przeciwnie – jest wyrazista i wzbudza zainteresowanie. Łukasz Oleś również bardzo dobrze wypada w swojej roli, a jego Karel to mężczyzna niezależny, chociaż nieco przytłoczony przez trzy silne kobiety, którymi są jego żona, matka i teściowa.
Na uznanie zasługuje również scenografia Iwony Jamki, która stworzyła na scenie skromne, lecz przede wszystkim ciepłe wnętrze mieszkania Jindry i Karela, świetnie dopasowane do klimatu spektaklu.
Przedstawienie „Teściowe wiecznie żywe” obfituje w zabawne sytuacje i dialogi, co dowodzi, że czeski humor doskonale sprawdza się także w Polsce. Bez wątpienia jest to odpowiednia propozycja dla osób poszukujących dobrze zrealizowanej komedii.
Fot. Adrian Pacholec