„To ludzie wrażliwi na to, co wszystkich nas boli, gdy obserwujemy świat, w pełni świadomi, oczytani” – mówi o tancerzach Opery na Zamku w Szczecinie kierownik baletu Grzegorz Brożek*. 27 i 28 kwietnia na scenie teatru zobaczymy ich autorskie miniatury baletowe „Tożsamości. Wieczór nowej choreografii”. Czym są „tożsamości”? Jak to jest, gdy tancerz zamienia się na role z choreografem i reżyserem widowiska baletowego? Co zobaczymy na scenie? O tym z Grzegorzem Brożkiem, także autorem jednej z choreografii, rozmawiała Magdalena Jagiełło-Kmieciak.
Magdalena Jagiełło-Kmieciak:
„Tożsamości. Wieczór nowej choreografii” – co oznacza ten tytuł wieczoru baletowego? Oddanie wszystkiego w ręce tancerza to nowy pomysł w Operze na Zamku w Szczecinie.
Grzegorz Brożek:
Tak. W wielu teatrach, które mają profesjonalny zespół baletowy, takie wieczory się odbywają, choć w Polsce zaczyna się to dopiero rodzić. Dlaczego „Tożsamości”? Tytuł wybrali sami tancerze – z angielskiego „identities”, przedstawienie siebie. Bo cały pomysł tego spektaklu baletowego polega na tym, by oddać w ich ręce jak największą odpowiedzialność, by ułożyli choreografię, dobrali muzykę, kostiumy, charakteryzację, światła. Są więc choreografami i reżyserami. A dlaczego „nowej”? Bo to, co oni robią, to są w większości debiuty. Choreografowie to z reguły ludzie z doświadczeniem, mający już swój kierunek, a 20-letni tancerz ma totalnie świeże spojrzenie na taniec. Taniec więc cały czas ewoluuje, a każda z tych choreografii jest trochę z innej bajki.
Co takie wzięcie wszystkiego na siebie daje tancerzowi, a co całemu zespołowi?
Twórcy daje możliwość kreatywnego rozwoju. To moment, w którym tancerz bądź tancerka stawiają przed sobą pewne wyzwania. Chcą przedstawić siebie i w tym kierunku pracują. Stoją po drugiej stronie lustra, muszą zmierzyć się z różnymi problemami, takimi jak dobór tancerzy, jak zorganizować próbę, jak ją przeprowadzić, ile czasu potrzebuje na duet, ile na grupę, jaka muzyka, jak to zmieścić, jak to podzielić? Co zrobić, jeśli ktoś zachoruje? W tym momencie mają możliwość spojrzenia na całość tworzenia spektaklu, rozwijają swoją mobilizację, umiejętność współpracy i kreatywność. To – jak widzę na próbach – świetnie się sprawdza. Tylko tańcząc, artyści nie widzą wielu rzeczy.
Czyli przekłada się też później, na pracę przy spektaklach pod dyrekcją zawodowego choreografa?
Oczywiście. Tancerz już wie, że był po tamtej stronie i wie lepiej, czego choreograf oczekuje. Bo już przekroczył pewną barierę.
Jakie style zdominują scenę? Klasyka, styl współczesny?
Dominującą formą będzie taniec współczesny. Nie mieliśmy ustalonych reguł, ile z pokazów ma być w pointach, ile na boso. Tancerze sami decydowali o formie przekazu. Będzie naprawdę różnorodnie i ciekawie, bo widzę w nich wielką ekscytację tym projektem. Każdy z ich pokazów, w których będzie tańczyło od dwóch do dziewięciu osób będzie trwał kilka minut – wybranej przez nich muzyki.
Podobnie i w tematyce. W jaki sposób tancerze eksplorują pewne problemy współczesnego świata? Mamy tu i krytykę nawyków, i komedię, i leczenie traumy, i walkę ze swoimi lękami, i dyskryminację, i kontrolę…
Tak. Podjęli tematy, które nas otaczają. Widać, że to nie tylko ludzie, którzy wychodzą na scenę, by wykonać określony zestaw figur czy ruchów. Są świadomi tego, co chcą pokazać i jak chcą to pokazać. Widzą, obserwują, czują rzeczywistość. To ludzie wrażliwi na to, co wszystkich nas boli, gdy obserwujemy świat, w pełni świadomi, oczytani. Cieszę się, że mogę pracować z zespołem, który intelektualnie nie odcina się od często bolesnych spraw nagłaśnianych przez media. Mimo że są bardzo młodzi, nie spuszczają przed oczami kurtyny.
A jaka jest Pana choreografia?
Będzie to miniatura „Skrzywione relacje” trwająca około 17 minut, ale złożona z czterech utworów muzycznych. Te będą połączone w całość, będą przenikać się albo pauzą, albo ciszą, albo inną muzyką. Postawiłem na balet abstrakcyjny. Oczywiście jest treść, właśnie skrzywione relacje międzyludzkie, ale nie podane „na tacy”. Przykładowo: może być tak, że gdy się do kogoś uśmiechnę w autobusie, to ten ktoś odwzajemni uśmiech, ale po chwili dochodzi do jakiegoś konfliktu i wszystko się sypie. Czasami krzyczymy, a potem chcemy się przytulić. Czasami jesteśmy zdenerwowani, przez co inni się boją. To wszystko ma być u mnie „zakręcone”. Chciałbym bardzo, by widz mógł zobaczyć w moim minispektaklu dynamikę, różne sposoby postępowania, różne reakcje, motywy.
Ale dlaczego „skrzywione”? Tak było, jest, będzie.
Bo wszyscy się do siebie nieszczerze uśmiechamy. Każdy po prostu chce być popularny, lubiany, postrzegany jako sympatyczny. A jak jest naprawdę z tym uśmiechem? Jak inni go odbierają, co o nas myślą, co mówią, gdy nas nie ma? Czasem mam wrażenie, że przepych uprzejmości wylewa się aż nadto, a jest po prostu fałszywy. Mimo to, wciąż jesteśmy nadmiernie uprzejmi. Do tego w te wszystkie interakcje z drugim człowiekiem wierzymy, zapraszamy się wzajemnie na kawę, choć nie mamy na to ochoty. Czy to wszystko jest fair? W mojej abstrakcji będzie gdzieś tam to widoczne.
A styl tańca?
Będzie to połączenie tańca współczesnego i klasycznego ze szczególnym wyzwaniem dla Pań, które tańczyć będą w puentach, ale również i dla Panów, ponieważ partnerowania zawarte w choreografii do najłatwiejszych nie należą.
Czyli widzimy różne „tożsamości” w sobotę 27 kwietnia i niedzielę 28 kwietnia. Dziękuję za rozmowę.
*Grzegorz Brożek
Tancerz, choreograf, absolwent Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Olgi Sławskiej-Lipczyńskiej w Poznaniu i Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi (Wydział Pedagogika Tańca). Jako tancerz koryfej zadebiutował w Operze Nova w Bydgoszczy, w 2009 r. otrzymał tu promocję na solistę baletu. W 2012 rozpoczął pracę w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, jako solista baletu, a dwa lata później, jako tancerz koryfej, podjął pracę w Teatrze Wielkim w Łodzi, gdzie pracuje do dziś. Będąc uczniem szkoły baletowej, uczestniczył w spektaklach baletowych i koncertach, a jako tancerz zawodowy brał udział w licznych przedstawieniach operowych, operetkowych, musicalowych i baletowych. Kreował wiele pierwszoplanowych ról, są wśród nich m.in.: Maurice w „Chopinie w Nohant”, Diabełek w „Panu Twardowskim” (chor. M. Zajączkowski), Szewczyk w „Kocie w butach” (chor. Z. Rudnicka), Książę i Przyjaciel w „Kopciuszku” (chor. I. Runowska), Kot Brzyduś w „Kocie w butach” (chor. V. Suska), Lorenzo w „Don Kichocie” (chor. A. Polubentsev), Macocha w „Cinderelli” (chor. G. Madia), Zucker w „Ziemi obiecanej” (chor. G. Veredon). Doświadczenie choreograficzne zdobywał u boku Ivana Cavallariego, dyrektora artystycznego Les Grands Ballets Canadiens de Montreal. Jako choreograf zadebiutował w 2018 r. na gali baletowej Teatru Wielkiego w Łodzi duetem „Tango” do muzyki R. Favela. Był choreografem i asystentem reżysera na Light Move Festival 2018 i 2019 w Łodzi. Jego prace autorskie Faustus i Separated Life prezentowane były także w internecie, spotkały się z wielkim zainteresowaniem i uznaniem. W latach 2018–2019 pełnił funkcję asystenta kierownika baletu w Teatrze Wielkim w Łodzi. Jest dwukrotnym stypendystą Ministra Edukacji i Nauki za znaczące osiągnięcia artystyczne (2020 i 2021) m.in. za międzynarodowy projekt choreograficzny „I can pretend” zrealizowany w Budapeszcie. W sezonie 2019/2020 otrzymał również stypendium rektora AHE w Łodzi dla najlepszych studentów. Został zaproszony do współpracy z prestiżową marką Kemon, dla której stworzył choreografię na galę prezentującą produkty firm w 2022 r. Jest autorem także takich choreografii, jak: „Face The Truth”, „I can Pretend”, „Seeking Affection”, „The puppet”, „Nostalgia” i „Habanerra”. Zdobył II miejsce w XII Ogólnopolskim Konkursie Tańca im. Wojciecha Wiesiołłowskiego w Gdańsku w 2001 r. i II miejsce na międzynarodowym konkursie choreograficznym w Tarnowie w ramach X Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Tańca „Scena otwarta” za fragment spektaklu „Face The Truth”.
fot. Bartosz Madej