Recenzje

Tropy

Eliane Brum: Kolekcjoner porzuconych dusz. Reportaże z Brazylii. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Eliane Brum proponuje czytelnikom książkę niezwykłą do tego stopnia, że sama w jej niezwykłość nie wierzy i uznaje, że musi opatrzyć zestaw reportaży z Brazylii bardzo długim wstępem-wyjaśnieniem. Oczywiście gdyby pozwoliła od razu wejść w świat, który prezentuje, efekt byłby równie piorunujący, jednak wielu czytelników nie dotarłoby do filozofii twórczej autorki. A warto się jej przyjrzeć.

Tom „Kolekcjoner porzuconych dusz. Reportaże z Brazylii” jest bowiem książką, w której strona tekstowa bardzo zwraca na siebie uwagę. I to nie tylko za sprawą tłumacza, który czuje się w obowiązku wyprzedzić reakcje i wyjaśnić kulisy swojej pracy (postępuje zatem podobnie jak Brum, przygotowując odbiorców na to, co zaraz ich spotka). Reportaże zebrane w tej niewielkiej w gruncie rzeczy książce są bardzo silnie nastawione na stronę brzmieniowo-metaforyczną. Warstwa języka przyciąga, skupia na sobie uwagę, sprawia, że zamiast przechodzić od razu do sedna, czytelnicy zastanowią się najpierw nad samą formą, nad jakością lektury. Rzadko zdarza się w literaturze faktu, żeby tak bardzo zamieniała się w literaturę piękną, a Eliane Brum ta sztuka się udała – przede wszystkim dzięki ogromnej wrażliwości i dzięki próbom uchwycenia oraz nazwania tego, co napotkała na swojej drodze jak najbardziej precyzyjnie. Przecież ta autorka przy gromadzeniu materiałów za cel obrała sobie nienarzucanie rozmówcom swojego podejścia czy interpretacji – posługiwała się słowami i frazami, które istniały w słowniku opisywanych. Sama uznaje, że gdyby pozwoliła sobie na komentowanie ich przestrzeni z własnej perspektywy, mogłaby utracić część wiadomości i nigdy nie dotarłaby do prawdy. Niezależnie jednak od językowych perypetii, Eliane Brum dokonuje rzeczy wielkich przez samo odkrywanie historii uniwersalnych i wstrząsających. Tu każdy reportaż ma temat, który poruszy – i to bez względu na kulturową przeszłość. Za sprawą emocji teksty stają się ponadczasowe i zrozumiałe w każdych warunkach, „Kolekcjoner porzuconych dusz” to relacja atrakcyjna przez możliwość podglądania bohaterów z dala od „cywilizacji”, ale też – przez ich wiwisekcję. Autorka bezustannie porusza się między życiem i śmiercią, prowadzi odbiorców do akuszerek, które – w ich własnym ujęciu – „łapią dzieci” i które swoją wiedzę mogą jedynie przekazywać następnym pokoleniom, chociaż te najstarsze i najbardziej doświadczone są bezcenne, kiedy nie można liczyć na obecność lekarzy – do umierających na ciężkie choroby. Śmierć jest tu wszechobecna – raz wynika z polityki i z braku poszanowania podstawowych wartości: są tu matki, które muszą liczyć się z tym, że pochowają swoje dzieci, raz – z braku szacunku do człowieka w ogóle – pewien mężczyzna, który żyje w domu z azbestu i przez całe życie pracował w szkodliwym środowisku, teraz odchodzi w wielkich męczarniach, a żałuje tylko tego, że podobny los nieświadomie zafundował swoim dzieciom. I tak Eliane Brum pojawia się wszędzie tam, gdzie coś się dzieje, ale nie szuka sensacji tylko prawdy – udaje jej się przekonać do siebie i sprawić, że „Kolekcjoner porzuconych dusz” wybrzmiewa niezwykle.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,