Elementarz polskiego patrioty, Black szczyt, Quo vadis magiczny prodiżu w reż. Any Nowickiej, zaprezentowane podczas MyszyFest w Teatrze Barakah w Krakowie – pisze Piotr Gaszczyński.
Noce waniliowych myszy w krakowskim Teatrze Barakah to cykl kabaretowych przedstawień komentujących w dosadny sposób polską rzeczywistość społeczną i polityczną. W ramach tegorocznego Myszyfest widzowie mogli obejrzeć odcinki nr 10, 11 i 12. Każdy z nich dotyka nieco innych tematów, ale łączy je jedno – świetne aktorstwo i bezkompromisowość w wyrażaniu oceny tego, co dzieje się na naszych ulicach (i w telewizorach).
Pierwszego dnia festiwalu zaprezentowano najnowszy, 12. odcinek serii zatytułowany Quo vadis magiczny prodiżu. Jest to opowieść o niewielkiego wzrostu, ale wielkim umyśle przywódcy narodu, który dręczony tym, że ludzie go nie kochają, szuka sposobu na odwrócenie biegu historii. Pomóc w tym przedsięwzięciu mają mu niezbyt rozgarnięci kompani – prezydent (z nieodłączonym atrybutem w postaci długopisu) oraz premier-bankster.
Od samego początku spektakl obfituje w dość rubaszne żarty znane z internetowych memów. Paradoksalnie ta bezpośredniość jest jego największą siłą – nikt nie próbuje tworzyć żadnych skomplikowanych aluzji, wszyscy wiemy kto jest kim na scenie i z czego (a raczej z kogo) się śmiejemy. Ten sposób prezentacji postaci wymaga odwagi nie tylko artystycznej, ale i cywilnej ( niestety, bez trudu można sobie wyobrazić serię pozwów święcie oburzonych posłów prawicy, którzy wolność twórczą mają lekko mówiąc w głębokim poważaniu).
Mokry sen tego, który kradł księżyc ziszcza się: z pomocą przychodzi telewizyjna wróżka, obdarowując całą trójkę starożytnym artefaktem – prodiżem (sam musiałem sprawdzić, co to takiego, a jestem z 1987 roku). Po jego potarciu ze środka wydobył się dżin PRL-u Andrzej Zaucha (zdecydowanie najlepsza rola wieczoru), który przenosi prezesa i całą świtę w czasy słusznie minione. Na początku plan był taki: prezes przenosi się na jeden dzień w czasie, obala komunizm i wraca jako bohater zamiast tego wąsatego agenta. Jak się okazuje – okres przed 1989 rokiem jest szczególnie miły niejakiemu Jarosławowi, bo w końcu może po prostu rządzić, bez konieczności organizowania wyborów. Szaleństwo naczelnego wodza dostrzegają nawet jego najwierniejsi towarzysze – i postanawiają działać na własną rękę.
Im dalej w las, tym więcej absurdów – z popiołów historii wydobywa się wspomagana sterydami dla koni (w sprayu) wiecznie żywa Maryla Rodowicz, która swoim śpiewem pomaga obalić wskrzeszonego Czerwonego Generała. By nie zdradzić wszystkiego należy jedynie wspomnieć o tym, że publiczność zanosi się od śmiechu średnio co kilka minut. Widać, że aktorom po prostu sprawia wielką frajdę granie na pełnym luzie, bez niepotrzebnych w tym wypadku dramatycznych masek. Tego rodzaju zwolnienie z „powinności sztuki” daje możliwość pokazania swoich umiejętności, rozszerza przestrzeń dla improwizacji (co rusz wplatano w tekst najbardziej aktualne polityczne niuanse). Krótko mówiąc: teatr, który po prostu chce się śmiać jest równie potrzebny jak ten, który chce docierać do głębi.
Elementarz polskiego patrioty, czyli odcinek nr 10 – zaprezentowany w dniu drugim festiwalu – wypadł na tle pozostałych najsłabiej – głównie przez niewykorzystany potencjał. Tym razem przenosimy się w przyszłość razem z najważniejszym bohaterem części Antonim Macieremułką, by zobaczyć jak Wielka Polska radzi sobie za 100 lat. Oczekiwania nie pokrywają się z rzeczywistością, której spodziewali się rządzący – m.in. wyluzowany papież z papierosem w ręku bardziej przypomina bohatera, którego gra Jud Law w hicie HBO, niż szacownego kościelnego dostojnika. Tym razem artefaktem, który pozwala na zaginanie czasoprzestrzeni jest różaniec (a raczej czerwone korale charakterystyczne dla strojów ludowych). Splot wydarzeń jest równie pokręcony jak w Prodiżu… , jednak nie ma tej siły, która dzień wcześniej nie pozwalała oderwać wzroku od sceny. Piosenki wykonywane w trakcie przedstawienia nie mają polotu, humor jest dawkowany w tak małych ilościach, że czasem po prostu go nie ma.
Pisząc o niewykorzystanym potencjale, mam na myśli pominięcie tak nośnych scenicznie i komediowo tematów jak dziarskie pochody chłopców z ONR-u, czy podszyte gombrowiczowską tęsknotą za parobkiem okrzyki: „chłopak dziewczyna normalna rodzina”. W gruncie rzeczy Elementarz polskiego patrioty nie broni się dramaturgicznie – choć aktorsko stoi na bardzo wysokim poziomie. Może to efekt dnia poprzedniego i wysoko postawionej poprzeczki.
Na szczęście trzydniową klamrę zamknął wspaniały Black szczyt czyli gotycki horror o międzynarodowym szczycie zorganizowanym na Wawelu. Do miasta nad Wisłą zjeżdżają: prezydent USA z małżonką, prezydent Rosji oraz Korei Północnej. Za ugoszczenie przybyłych odpowiada nie kto inny jak Macieremułka z garbatym lokajem Igorem. Postacie zagranicznych oficjeli to majstersztyk kabaretu: aktorzy całkowicie zatracają się w swoich rolach, parodiując bez litości światowych przywódców. Jak to w horrorach bywa – na zamku pojawia się duch Wandy (której nawet Niemiec nie chciał). Strasząc wszystkich wokół o mało co nie doprowadza do fiaska spotkania i wywołania wojny nuklearnej. Zdemaskowanie zjawy przypomina żywcem ostatnie sceny każdego odcinka kreskówki Scooby-Doo, co samo w sobie jest urocze.
Black szczyt jest przed wszystkim świetne napisany – dialogi są cięte, wartkie i przykuwają uwagę. Rubaszność słów w połączeniu z iście farsową fabułą daje świetny efekt. Ogólne pozytywne wrażenie to również zasługa trzyosobowego zespołu, który uświetnia każdą Noc Waniliowych Myszy muzyką na żywo.
Trzydniowy festiwal oczyszczającego śmiechu był okazją do przyjrzenia się w nie tak znowu krzywym zwierciadle, parafrazując Marię Peszek, Polsce A, B, C i D. Dosadny, nie idący na kompromis humor może być zdecydowanie flagowym hasłem całego cyklu. Szkoda tylko, że w tych oparach absurdu, niestety, jest tyle gorzkiej prawdy.
Fot: Piotr Kubic
Elementarz polskiego patrioty
autorzy: Dawid Barański, Amadou Guindo, Grzegorz Like
reżyseria: Ana Nowicka
muzyka: Renata Przemyk
scenografia i kostiumy: Monika Kufel
aranżacje muzyczne: Bartosz Buława
obsada: Lidia Bogaczówna, Monika Kufel, Krzysztof Bochenek, Bartosz Buława / Łukasz Szczepanowski, Bartłomiej Kwiatkowski, Dominik Stroka, Marcel Wiercichowski
muzycy: Filip Nowakowski, Filip Kuźmiński, Mikołaj Franczak, Slav Franasowicz
premiera: 26 III 2018
Black szczyt
autorzy: Amadou Guindo, Grzegorz Like
reżyseria: Ana Nowicka
muzyka: Renata Przemyk
scenografia i kostiumy: Monika Kufel
choreografia: Katarzyna Kleszcz
multimedia: Ilja Jakymczuk
obsada: Lidia Bogaczówna, Monika Kufel, Krzysztof Bochenek, Bartłomiej Kwiatkowski, Jan Mancewicz, Paweł Plewa, Maciej Sajur, Paweł Wolsztyński
muzycy: Mikołaj Franczak, Karol Masternak, Filip Nowakowski
premiera: 15 XII 2018
Quo vadis magiczny prodiżu
autorzy: Amadou Guindo, Grzegorz Like
reżyseria: Ana Nowicka
muzyka: Renata Przemyk
scenografia i kostiumy: Monika Kufel
choreografia: Katarzyna Kleszcz
multimedia:
obsada: Monika Kufel, Ana Nowicka, Krzysztof Bochenek, Szymon Grzybek, Rafał Kozok, Bartłomiej Kwiatkowski, Paweł Plewa, Paweł Wolsztyński
muzycy: Mikołaj Franczak, Karol Masternak, Filip Nowakowski
premiera: 27 V 2019