Recenzje

Ucieczka

Hendrik Groen: Żyj i pozwól żyć. Albatros, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

A gdyby tak zacząć wszystko od nowa, bez obciążeń, bez konieczności podporządkowywania się oczekiwaniom innych? A gdyby tak spalić za sobą wszystkie mosty i udawać kogoś innego tam, gdzie nie ma znajomych? Arthur Ophof wymyśla plan idealny – przy pomocy sprawdzonych przyjaciół sfinguje własną śmierć. Koledzy, sąsiedzi i żona pochowają go i opłaczą, a on sam zamieszka w Toskanii i będzie mógł cieszyć się życiem bez zobowiązań. Od czasu do czasu zaprosi jeszcze wtajemniczonych na partyjkę golfa, ale już bez codziennych zmartwień. Może sobie na to pozwolić, skoro stracił prawie wszystko. Po dziesięciu latach odezwał się – zgodnie zresztą z umową – do dawnej kochanki, jednak ta nie zamierza podtrzymywać relacji. Stracił pracę (w sektorze papieru toaletowego i środków czystości) – a na tym rynku trudno znaleźć zajęcie, zwłaszcza gdy jest się pięćdziesięciolatkiem. Przeprowadzić się nie może – bo nie chce tego żona (i używa w dyskusjach racjonalnych argumentów). Każdy miałby dość takiej egzystencji, ale Arthur Ophof jest na tyle odważny, by swój równie śmiały co bezsensowny plan wcielić w życie.

„Żyj i pozwól żyć” to powieść prześmiewcza, autora, który już kilka razy udowodnił, że za nic ma konwencje i schematy działania bohaterów. Hendrik Groen idzie śladami „Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął” – oraz szeregu naśladowców. Daje swojemu bohaterowi absolutną wolność, lekko podbarwioną absurdem. Pokazuje, że należy walczyć o marzenia i nie przejmować się innymi, czyli zupełnie inaczej niż mówią normy społeczne. Arthur nie widzi dla siebie innego wyjścia z sytuacji, rozwiązanie radykalne daje mu jednak upragnioną swobodę i wytchnienie od zmartwień. Mocno w książce wykorzystywany jest czarny humor – tu ciągle żartuje się ze śmierci. Bohater musi się dobrze przygotować na najbliższą przyszłość, analizuje zatem nekrologi, sprawdza oferty zakładów pogrzebowych, obmyśla, na ile lat opłacić miejsce na cmentarzu i sam przed sobą przyznaje, że nie chciałby zginąć naprawdę w okolicach wybranej daty – nie dopuszcza do siebie takiej możliwości.

Żona Arthura jest kobietą inteligentną i doświadczoną. Widzi zmiany w zachowaniu męża, ale nie wie, z czym je połączyć – jest pewna, że to nie romans. Jej drobne wzmianki na temat tego, co dzieje się w domu, uświadamiają odbiorcom, że nie da się zachować w tajemnicy tak wielkich planów. Przy okazji Groen składa hołd mądrym kobietom – przyznaje, że nie da się ich tak łatwo oszukać. Być może gdyby Arthur zwierzył się małżonce ze swoich frustracji, ta znalazłaby znacznie lepsze wyjście – nie popełniłaby tylu błędów, co mąż, który nagle zaczyna zachowywać się jak dziecko.

„Żyj i pozwól żyć” to powieść prześmiewcza, dobrze napisana i dająca do myślenia. Hendrik Groen dzięki ucieczce od fabularnych kolein może zaskakiwać czytelników. Jednak – niestety – kompletnie nie zastanawia się nad psychologią postaci, skupia się na samych wydarzeniach, przez co w pewnym momencie traci na wiarygodności. Faktem jest, że nikt od tej historii nie będzie oczekiwał wysokiego prawdopodobieństwa, jednak w portretach psychologicznych bohaterów przydałoby się trochę bardziej dopracować świadomość reakcji. Nie ulega wątpliwości, że „Żyj i pozwól żyć” to powieść, która spodoba się na rynku – dzięki bezkompromisowym rozwiązaniom i odwadze w kreowaniu ścieżek postaci.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,