Recenzje

Uczenie

Anne Lene Johnsen, Elin Natas: Łatwa matma. Marginesy, Warszawa 2018 – pisze Izabela MIkrut

Dzieci mają problemy z matematyką z dwóch powodów, tłumaczy Anne Lene Johnsen, uważająca się za matematycznego geniusza i rozwiązująca zadania dla rozrywki. Po pierwsze – nie znają podstawowych pojęć i nie chodzi tu wcale o wykucie na pamięć regułek i definicji, a o zrozumienie zagadnień – jeszcze zanim przejdzie się do jakichkolwiek obliczeń. Po drugie – najmłodsi utrzymywani są przez rodziców i starsze rodzeństwo, często w dobrej wierze, w przekonaniu, że matematyka to coś trudnego, co sprawia problemy wszystkim w kolejnych pokoleniach. Przy takim podejściu działają mechanizmy samospełniającej się przepowiedni, dziecko uznaje, że najwyraźniej jest się czego bać i nie wierzy, że matematyka może dostarczać rozrywki. Sporo na tym traci – nie mówiąc już o problemach w szkole. I żeby zapobiec podobnym sytuacjom Anne Lene Johnsen oraz Elin Natas tworzą książkę „Łatwa matma” – podręcznik czy poradnik nie dla tych, którzy uczą się przedmiotu, a dla tych, którzy mogą uczniom pomagać: nauczycieli oraz rodziców.

Autorki nie zagłębiają się zbytnio w techniki rozwiązywania zadań, zatrzymują się zresztą na matematyce na poziomie pierwszych klas podstawówki. Pokazuje, jak uczyć najbardziej podstawowej matematyki, wyjaśniają między innymi – w ramach ciekawostek – skąd wzięła się kreska w ułamkach zwykłych. Zaznaczają, jak ważne jest zrozumienie, co oznacza znak równości. Podpowiadają, jak wykonywać kolejne działania arytmetyczne, uczą mnożenia i dzielenia pod kreską. Nad tymi kwestiami, które tu stanowią sedno wywodów, dorośli się już nie zastanawiają – może dlatego nie są często w stanie sensownie wyłożyć ich swoim pociechom. A przecież od tego zależy cała późniejsza edukacja dziecka w zakresie przedmiotów ścisłych. Nawet jeśli wydaje się, że autorki za bardzo rozwlekają „wprowadzające” tematy – nikt przed nimi tak szczegółowo nie komentował najprostszych zasad. W związku z tym nawet najbardziej negatywnie nastawieni do matematyki dorośli z publikacją „Łatwa matma” poradzą sobie z objaśnianiem działań. Wystarczy bowiem śledzić wskazówki i wykonywać kolejne polecenia (z tego zresztą powodu książka nie ma szans zachwycić jako atrakcyjna lektura) – to doprowadzi nie tylko do wykucia wiadomości, ale przyswojenia ich tak, by zadania rozwiązywało się już odruchowo.

Autorki wybierają formuły sprawdzone choćby w skryptach: sięgają po wyliczenia – tak najłatwiej rozpisać wyjaśnienia, sprowadzić technikę do kilkunastu wyrazistych podpowiedzi. Ale poza tym wprowadzają całkiem sporo narracyjnych wstawek – komentarzy niezwiązanych z obliczeniami jako takimi, ale z technikami uczenia, z tym, w jaki sposób podchodzić do problemów dzieci z matematyką. Stosują kolorowe „ramki” (każdy kolor oznacza inną tematykę porad i uwag), dzielą się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami z praktyki pedagogicznej. Łączą dwa podejścia – jedno odnosi się do sedna matematyki, drugie – do specyfiki uczenia. W związku z tym z książki mogą czerpać nie tylko rodzice, ale i nauczyciele – tak, żeby nie zrazić kilkulatków do przedmiotu już na starcie.

„Łatwa matma” to pozycja, jakiej do tej pory na rynku brakowało. Wcale nie trzeba śledzić w niej całości rozważań i korzystać ze wszystkich metod – nadaje się do wybiórczego realizowania wskazówek tak samo dobrze. To podpowiedź, jak pomóc najmłodszym w ich zmaganiach z lekcjami, ale też – biorąc pod uwagę znaczenie przedmiotów ścisłych – jak zapewnić im lepszy start.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,