Michelle Marly: Mademoiselle Coco. Miłość zaklęta w zapachu. Marginesy, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Coco Chanel traci swojego kochanka i najlepszego przyjaciela. Mocno przeżywa żałobę i odczuwa ból, który nie daje się w żaden sposób ukoić. Kobieta planuje upamiętnić Boya przez stworzenie najpiękniejszego zapachu. A może przez odtworzenie, bo dokładnie sprawdza skład perfum, których używają kobiety na carskim dworze. Nie ma tu mowy o budowaniu perfum od zera, liczy się jak najtrafniejsze dobranie składników. Zapach ma być pomnikiem dla Boya, wyrazem ogromnej miłości, która zakończyła się nagle i tragicznie. Ale dla Michelle Marly sam motyw szukania receptury perfum jest tylko dodatkiem do opowieści o Coco Chanel. Dodatkiem spychanym na margines opowieści – zupełnie jakby obecność motywów z pozoru reportażowych mogła zaburzyć rytm obyczajówki historycznej osnutej na kanwie biografii. „Mademoiselle Coco. Miłość zaklęta w zapachu” to książka, w której bardziej do głosu dochodzą ponadczasowe uczucia. Marly doskonale wie, jakich przeżyć oczekują dzisiejsze czytelniczki – i co przekona je do postaci.
Portretuje zatem Coco Chanel w kilku odsłonach. Najpierw – jako kobietę zagubioną i tęskniącą za ukochanym, z którym nie zalegalizowała związku. To Coco, która silna była wyłącznie dzięki temu, że za jej sukcesami stał ważny mężczyzna. Teraz, kiedy go zabrakło, bohaterka tomu musi działać samodzielnie i znaleźć sposób na wyjście z żałoby. Rozwiązaniem może być chęć upamiętnienia Boya – lekcje dotyczące tworzenia zapachów odwracają uwagę od cierpienia. W pewnym momencie jednak Coco angażuje się w kolejne romanse – między innymi z Igorem Strawińskim czy z Dymitrem Romanowem. Najlepiej funkcjonuje wtedy, gdy czuje się kochana – i gdy może decydować o rozwoju związków samodzielnie. Nawet nie wyzwolenie podkreśla tu Marly, co poczucie wolności, którego nie zaburzą żadne konwenanse. Coco nie przejmuje się tym, co powiedzą o niej inni – jeśli nawet ma obiekcje przed związaniem się z żonatym mężczyzną, idzie za głosem serca. Tylko miłość sprawia, że rozkwita i może cieszyć się z nowych pomysłów.
Skoro dla autorki najważniejsze są damsko-męskie relacje, najlepiej uchwycone przez pryzmat skandalu obyczajowego, łatwo się domyślić, że będzie w fabule poświęcać energię na szkicowanie intryg towarzyskich i międzyludzkich kontaktów. Plany Coco próbuje pokrzyżować jej najlepsza przyjaciółka Misia, inni z kolei, nawet jeśli nie kibicują nowym związkom bohaterki, angażują się w jej codzienność za sprawą przesyłanych informacji. Zachowania Gabrielle poruszają otoczenie – każdy czuje się w obowiązku reagować i próbuje zmieniać losy kobiety przez ostrzeganie, donoszenie lub dobre rady. „Mademoiselle Coco” to książka, której akcja rozgrywa się na przestrzeni zaledwie kilku lat, ale przesycona jest rozmaitymi romansami i niesnaskami w grupie sław. Coco Chanel w tej wersji jest kobietą poszukującą miłości oraz uznania, wyprzedzającą własne czasy i odważną – bo nawet jeśli opiera się na kochankach, od nich czerpie energię do działania, to jednak osiąga rzeczy, które zwykłym śmiertelnikom wydają się niemożliwe. Michelle Marly buduje tę opowieść z danych biograficznych, ale przede wszystkim próbuje zrozumieć swoją bohaterkę i przyjrzeć się jej codzienności w warstwie uczuć.